Dziś na blogu pierwsze w tym roku piwo. Zimno za oknem, wiadomo więc, że dobrym wyborem będzie porter. A że pojawił się porter polsko - włoski, to czemu nie?
Popełnił go włoski Amarcord we współpracy z Pintą. Z tymi pierwszymi chyba do czynienia do tej pory nie miałem, ale drudzy to dość solidna firma, wiadomo. A że aż specjalnie do Włoch się udać, żeby uwarzyć portera? No może to trochę bez sensu, ale wiadomo, że i tak najważniejszy jest efekt końcowy.
Piwo nietanie, bo ja kupiłem za niecałe 12, ale i w okolicach 14 widziałem. To akurat specjalne zaskoczenie nie jest, pewnie uwarzone w Polsce kosztowałoby podobnie, może nawet więcej (no bo wiadomo, że u nas amortyzacja, wyzysk itp., wszędzie indziej jest lepiej). Moc 9%, jak na porter norma. Czarny ryż i cukier trzcinowy w składzie - to już trochę fanaberia. Ryż pewnie za wiele smaku nie wniesie, cukier pewnie też bardziej na podciągnięcie parametrów, niż aromaty. Ale może jednak wyszło coś niesamowitego?
Piwo nalali do butelki o nietypowym jak na nasz rynek kształcie, wygląda nieco bardziej dostojnie, niż te zwykłe krafty dla bogatych meneli we flanelach. Pojemność 355, czekam na specjalne szkło sensoryczne, dedykowane dla piw rozlewanych w takich objętościach.
A już jeśli o samo piwo chodzi. Zaskoczyła mnie jego przejrzystość. Coś jak w jakichś lekkich, ciemnych czeskich piwach. Potem już tylko klasyczne narzekanie na marną pianę, i można pić i wąchać.
Zapach klasyczny, gorzka czekolada, kakao, trochę brązowego cukru i wanilii, a także palone słody. I już. W zasadzie jedno "wąchnięcie" wystarcza. Piwo nie rozwija się z czasem, nie odkrywamy kolejnych aromatów w miarę ogrzania czy natlenienia. Nie zrozumcie mnie źle - zapach jest niezły, ale jeśli spróbuje się kilku polskich (2x tańszych!) porterów, to nie będzie on żadnym zaskoczeniem.
W ustach jest podobnie. Adriatico jest lekko słodki, po chwili staje się też nieco kwaskowy. W aromatach dominuje czekolada deserowa i kakao, obok nich trochę paloności i goryczki. I to wszystko. Piwo jest przyzwoicie poukładane, ale przy tym wszystkim proste i, niestety, monotonne. Proste, mało wyrafinowane aromaty, brak jakiegoś pazura, czegoś, co zachęca do wzięcia kolejnego łyka. Pierwszy raz od dawna miałem tak, że małą porcję piwa (355 rozlane na dwie osoby) piłem chyba z pół godziny. I nie dlatego, że cmokałem rozanielony i szkoda było skończyć, tylko nie miałem ochoty na więcej.
I dla takiego piwa trzeba aż było bawić się we współpracę z Włochami? To moim zdaniem jednak spory niewypał. Jeśli nie musicie spróbować Adriatico, to odpuśćcie sobie, a za te 12 złotych będziecie mieć 3 smaczne, krajowe portery, w dodatku w uczciwych butelkach 0,5l.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz