Jakoś tak wyszło, że to już 200 degustacja na blogu, a niestety nie naszykowałem niczego specjalnego. Niby też mało "okrągły" jubileusz, więc z drugiej strony może nie ma co się spinać.
Tak czy inaczej, do szkła trafiło dziś coś w teorii nawet interesującego - czeskie piwo w belgijskim stylu, całkiem mocne (8,2%), w dodatku jeszcze chyba refermentujące w butelce. Co to za okaz? Bernard Bohemian Ale. Niedawno pojawił się w promocji w jednym z dyskontów, za około 5 złotych. Cena w zasadzie nie jakaś szokująco niska, bo za podobne pieniądze można było też jakiś czas temu kupić belgijskie pewniaki, a dokładając 2-3 złote można spokojnie znaleźć kilka interesujących piw z tego kraju w regularnej sprzedaży. No ale to jest czeskie. Ja z mocnymi piwami z tego kraju doświadczenia mam takie sobie - według mnie powinni zostać przy lekkich, jasnych i ciemnych lagerach. Ale może tym razem się udało? Sprawdzam!
Bernard wygląda całkiem nieźle, butla w kształcie bączka, elegancka etykieta (no i magiczne słówko "craft" też jest!), jest też wersja 0,75L, i ona wygląda jeszcze lepiej.
A jak zawartość?
Zapach to w zasadzie klimaty znane z belgijskich tripeli/strong ale. Suszone owoce, cukier kandyzowany, drożdże, odrobina ciasteczek maślanych. W miarę ogrzewania (na początku piwo było dość mocno schłodzone) pojawia się imbir, kolendra, pieprz, trochę alkoholu i jakiś trawiasto - ziołowy aromat. Pod koniec degustacji ten ostatni okazał się dominujący, przykrywając wszystko pozostałe, i czyniąc piwo mało przyjemnym. Nie wiem, czemu tak się stało, ale po odstawieniu piwa na jakiś kwadrans i ponownym sięgnięciu, ze szkła wręcz buchało łąką i sianem.
W ustach na starcie odrobina słodyczy, potem suszone owoce, trochę cytrusów i kwasowość mieszająca się z lekką goryczką. Tu z czasem także zaszły zmiany, bo goryczka przybierała na sile razem z kwasowością, pojawił się też jakiś gorzki, ziołowy smak (nie mylić z goryczką), który był mało przyjemny. Poza tym trochę pieprzu i alkoholu.
Na początku przeszkadzał mi brak treści i ciała, bo piwo całościowo sprawiało nawet niezłe wrażenie. Taki nieco rozwodniony, belgijski tripel ze średniej półki, raczej w owocowych klimatach. Ale później zaczęła wyłazić ta gorycz, pojawiło się więcej kwasowości i alkoholu, i piwo stało się kiepskie.
Niby jakąś opcją byłoby wypić je szybko, póki jeszcze było smaczne, ale kto wiedział? Poza tym, pośpiech przy piwie z ponad 8% jest chyba mało wskazany. Cóż, teoria o kiepskich, mocnych piwa z Czech znów się potwierdziła, jak widać nawet przy górnej fermentacji. Jeśli w promocji kosztowało piątaka, to pewnie regularna cena będzie sporo wyższa, a wtedy to już pozostaje tylko omijać je szerokim łukiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz