Zbliża się sierpień, powoli wchodzimy w okres typowego, polskiego lata (czyli 20 stopni, chmury, wiatr i przelotny deszcz), więc to chyba ostatnie okazje, żeby próbować typowo wakacyjnych alkoholi.
Dlatego dziś w szkle ląduje Pacific od Artezana. Od chwili, gdy się pojawił na rynku, wciąż gdzieś natrafiałem na bardzo pozytywne opinie o tym piwie. Ciężko było mi go utrafić, bo do modnych piwnych knajp nie chodzę (brak czasu, pieniędzy, ciasnych portek i gadżetów z jabłuszkiem), po sklepach tez mniej ostatnio buszuję. Ale w końcu! Z lekkim bólem serca poświęciłem 9 złotych i Pacific na chwilę trafił do mojej lodówki. Oczekiwania wobec niego miałem spore, choć z drugiej strony to zwykłe, jasne ale, styl raczej spożywczy niż degustacyjny. Jak wypadło? Zapraszam dalej!
Opakowanie to oczywiście kwestia gustu, ale w przypadku Pacifica chwilę zabrało mi za pierwszym razem domyślenie się, o co chodzi na etykiecie? Dużo wzorków, które dopiero po kilku sekundach ułożyły się w motyw plażowy.
Piana umiarkowanie okazała, ale w niewielkiej ilości dotrwała do końca degustacji.
Zapach to w sumie standard dla naszych ejli, chmielonych po amerykańsku. Trochę żywicy, grapefruit, limonka, a dalej melon i ananas. Wszystko dość wyraźnie, ale nie nachalne, zdecydowanie w stronę aromatów chmielowych. Tych słodowych trochę brakuje, może gdyby lekko ogrzać piwo, ale po co?
W ustach przy pierwszym łyku delikatna słodycz, dają też znać o sobie słody (w końcu!), tu w lekko karmelowym wydaniu. Stopniowo do głosu dochodzą chmiele, goryczka coraz bardziej dominuje. I znów - cytrusy, żywica a do tego trochę owoców egzotycznych. Przy kolejnych łykach początkowej słodyczy już praktycznie nie zauważałem, piwo staje się goryczkowo - cytrusowe i lekko wytrawne.
Finisz goryczkowy, lekki, wytrawny, dość długi.
Pacific jest niezwykle łatwo przyswajalny, i chyba dlatego mam z nim lekki kłopot. Otóż mam zakodowane w głowie, że jak chcę smaczne piwo do picia w ilości kliku sztuk w ciągu dnia, to szukam czegoś w okolicach 4-5 złotych (kilka lat temu było to 3-4 złote...). Tu mam smaczne piwo, idealne na dłuższą sesję piwną, wręcz momentalnie znikające ze szklanki, no ale kosztujące prawie 9 złotych. Kiedyś w tej cenie kupowałem piwa przeznaczone do powolnej degustacji - jedno na wieczór, na spokojnie, bez pośpiechu. Fajnie, że teraz można wybierać w całej mnogości stylów, ale ten urodzaj jakoś nie koreluje z moimi dochodami. Więc jak będę szukał 6 piw do grilla, to może kupię jednego Pacifica na rozruch, ale potem będą chyba Cechowe z Owada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz