niedziela, 25 września 2016

Rebel Yell Bourbon

Znów trochę czasu minęło od ostatniego posta, ale teraz już postaram się wrzucać coś w miarę regularnie. Tym bardziej, że materiału degustacyjnego nagromadziło się sporo, i trzeba nieco rozładować kolejkę.
Dziś coś lekkiego na rozgrzewkę, żeby nos i język wróciły do formy.
Rebel Yell to marka bourbonu raczej egzotyczna w naszym kraju. Wiadomo, że rynek dzielą między siebie duzi gracze, i bez małej fortuny wyłożonej na reklamę raczej nie wskoczy się do pierwszej ligi. Ale nie jest to droga butelka, więc może warto sięgnąć po nią choćby z ciekawości? Tak właśnie było u mnie. Bez wielkich oczekiwań, ale jakąś butelkę amerykańskiej whisky warto mieć pod ręką. A jeśli już mieć, to niech to nie będzie koniecznie JD czy JB. A czy warto mieć akurat tą? O tym dalej.


Moja butelka to jeszcze stare, kwadratowe opakowanie. Nowszą wersję możecie podejrzeć choćby na stronie firmowej. Chyba ładniejsze, na pewno wygląda drożej.
Nos nie jest jakiś szczególnie intensywny, na pewno na początku nie uderza wanilina i kukurydza. Raczej świeże zrzynki drewniane, kartonowe pudełko na zakurzonym strychu i coś maślano - zbożowego. W sumie to dalej klimaty typowe dla bourbonu, ale wchodzimy do tego samego baru innym wejściem. Naturalnie trochę wanilii w zapachu również się pojawia, ale powiedzmy, że Rebel Yell nie jest tym najsłodziej pachnącym. Ogólnie - prosto, gładko, bez fajerwerków i zaskoczeń.
W ustach Rebel Yell jest już dość słodki, lekko waniliowy, pojawia się coś zbliżonego do aromatu gumy Turbo (znów w sklepach, polecam sprawdzić!). Beczka umiarkowanie obecna, język nie zostaje zbrukany potężną dawką tanin, ale to zapewne młody destylat, więc tak miało być.
Finisz lekko pieprzny, majaczy jeszcze guma do żucia, a zaraz po niej trochę świeżej dębiny.
W sumie Rebel Yell to trochę trunek bez historii. Przy pierwszych łykach wydał mi się wodnisty. Teraz, po kilku tygodniach od otwarcia butelki i kilku podejściach, po części podtrzymuję tą opinię. Można to ująć łagodniej i stwierdzić, że jest delikatny. Umiarkowanie słodki, średnio aromatyczny. Nie ma w nim tego "czegoś", co byłoby argumentem do kupna kolejnej butelki. Ciekawscy mogą spróbować, bo nie jest to coś niesmacznego, ale na pewno nie warto przeznaczać na butelkę kwoty trzycyfrowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz