sobota, 12 sierpnia 2017

Żywiec Amerykańskie Pszeniczne

Dziś znów coś z głównego nurtu, ale w sumie czemu nie? A nuż okaże się, że w osiedlowym spożywczaku, za rozsądną cenę, można kupić coś zupełnie pijalnego? Zatem dziś Amerykańskie Pszeniczne, które pojawiło się niedawno w ofercie Żywca.
Styl w sumie akurat na tą porę roku, może trochę ciekawszy, niż tradycyjne pszenice w niemieckim stylu, bez bananowych słodkości (przynajmniej w teorii). Ekstrakt niski, 11,5, więc zachodzi pewna obawa, że w butelce będzie lekko gorzka woda, ale jak pojawi się 30 kresek na termometrze, to ta cecha może okazać się zaletą. Jak zatem smakuje żywiecka Amerykańska Pszenica? O tym dalej.



Początek jak zwykle o pianie - tu nawet nieźle. Nie ma jej dużo, ale dzielnie trwała praktycznie do końca piwa.
Lodówkę ustawioną mam na 4 stopnie, więc mieści się to w dolnym zakresie zalecanych przez browar temperatur spożycia. To jednak chyba trochę za mało. Piwo tak schłodzone praktycznie nie uwalnia żadnego aromatu (prościej i bardziej po ludzku - nic nie pachnie, woda z pianą i tyle). Kołysanie szklanką, zatapianie niemalże nosa w pianie - nic z tego. Styl dość delikatny, ale żeby aż tak? Po lekkim ogrzaniu pojawiają się ziołowo - cytrusowe aromaty, jakiś ślad przypraw, trochę drożdży, na granicy percepcji banan? Jego tu akurat chyba nie powinno być. Ogólnie w porządku, nieco cieplejsze piwo ma już jakiś zapach, ale wciąż bardzo delikatny.
Przy pierwszym łyku zwraca uwagę przede wszystkim dość silne wysycenie. Ale to akurat jest jak najbardziej na miejscu. Trochę drożdży, oczywiście pochodzące od chmieli cierpkie cytrusy, może coś na kształt aromatów kwiatowych? Treści za wiele w żywieckiej Amerykańskiej Pszenicy nie ma, ale trzeba brać poprawkę na niski ekstrakt, i chyba przede wszystkim na przeznaczenie piwa. Bo w założeniu miało być lekko i orzeźwiająco.
A jeśli chodzi o ogrzewanie piwa - nie ma z tym chyba co przesadzać, bo w pewnym momencie zaczyna wyłazić banan. Ja fetyszu czystości stylu w piwie nie mam, ale ponoć w tym gatunku aromat tego owocu jest niepożądany. Mi tam specjalnie nie przeszkadza, choć faktycznie nie do końca współgra z orzeźwiającym, cytrusowym i nieco wytrawnym charakterem piwa.
Ogólnie piwo delikatnie nijakie, ale przez to bardzo łatwe w piciu. Taki pomost cenowy i smakowy między bezsmakowymi, przemysłowymi lagerami a drogimi rzemieślnikami. Pomost może niedoskonały, ale zapewne stabilny smakowo niezależnie od partii, czego o craftach powiedzieć nie można. Akceptowalne piwo na letnią posiadówkę pod chmurką.

1 komentarz:

  1. Ten żywiec to niestety kompletnie nie moja bajka. Nie lubię jak piwo jest nieco mętne

    OdpowiedzUsuń