Takie czasy nastały, że ciekawe piwa zaczynają produkować nawet koncerny, i na szczęście nie są to kolejne IPA i ich pochodne (no, przynajmniej nie wszystkie). Oto bowiem pokazał się na rynku Żywiec Saison. Piwo w belgijskim stylu, w dodatku chyba niespecjalnie popularnym (porównajcie w ofercie piw belgijskich ilość tripeli czy brune w stosunku do saisonów), produkowane przez jednego z trzech największych graczy na rynku?! 4 lata temu to byłaby herezja.
A czemu porwali się na taki styl? Przez jego przystępność? Prawdopodobnie. Dodatkowo praktycznie brak piw w tym stylu na rynku, więc i szanse na odniesienie do oryginałów niewielkie (z witbierem nie było już tak łatwo). No i w kraju nad Wisłą niewielu (nikt?) się na ten styl porywa, więc łatwo zwrócić uwagę degustatorów. Sukces sprzedażowy gwarantowany, przynajmniej jeśli chodzi o pierwszą partię towaru. A co potem? Czy piwo się obroni na dłuższą metę? Pora sprawdzić.
Jeśli chodzi o pianę - szału nie było. Ale piwo było odrobinę za chłodne, więc winę zrzućmy na temperaturę. Tak czy inaczej - trochę smutno patrzeć na piwo w belgijskim stylu, na którym po 2 minutach nie ma nawet śladu piany.
Jeśli chodzi o zapach, to tu czuć skąd styl piwa się wywodzi. Jest klasycznie po belgijsku - biszkopty, dojrzałe brzoskwinie i banany, likier pomarańczowy, przyprawy korzenne, do tego słód i odrobina chmielu. Czyżby się udało?
W ustach na początku też jest całkiem nieźle. Trochę słodko, słodowo, znów biszkopty, gorzkie pomarańcze i przyprawy. Po chwili pojawia się goryczka, i wszystkie pozostałe smaki gdzieś znikają! I nie jest to ogromna, dominująca wszystko goryczka, ale taka zwyczajna, może nieco silniejsza, niż w typowym belgijskim piwie. Piwo momentalnie staje się wodniste i cienkie, całe ciało znika, a na zakończenie zostaje tylko goryczka o cytrusowym charakterze i trochę pestki.
Początkowo zwalam winę na temperaturę, i być może piwo faktycznie było odrobinę za chłodne. Ogrzanie poprawia sytuację, ale tylko w nieznacznym stopniu. Saison zyskuje trochę ciała, ale piwo wciąż wydaje mi się wodniste. Rozumiem, że przy niecałych 14% ekstraktu piwo nie zgniecie języka, ale mimo to Żywiec rozczarowuje. Podobne wrażenie miałem, próbując ichniej APY - niby fajna, pijalna, ale za lekka, bez ciała. Taki trochę napój o smaku piwa.
Dobrze, że Żywiec podjął próbę, miło, że przedstawiają szerszej grupie piwoszy także te niszowe style, ale czy to wszystko musi być tak na pół gwizdka? Wodnisty wit, wodnista APA, cienki Saison. Chyba że ja trafiam na jakieś słabsze butelki, ale aż takiego pecha raczej nie mam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz