piątek, 11 grudnia 2015

Jurajskie Świąteczne

Święta coraz bliżej, niektórzy mają już choinki w domach, więc żeby nieco wczuć się w klimat, biorę się za degustowanie piw świątecznych.
Najchętniej zacząłbym od wyrobów belgijskich, ale może nie ma co na starcie zbyt wysoko zawieszać poprzeczki, więc dziś będzie jeszcze po polsku. Do szkła trafia Jurajskie Świąteczne. Ciemne piwo górnej fermentacji, z dodatkiem kakao, aromatu czekoladowego i chilli. Nie wiem, jak to ostatnie ma się do świąt, ale może po drwalach, kawach w papierowych kubkach i męskich torebkach zapanowała teraz moda na ostre i chilli będzie wszędzie! Przeżyliśmy wiele, przeżyjemy i to.
Piwo ładnie opakowane, z etykietą w stylu świątecznego swetra (gdzieś już taki motyw był...), niespecjalnie tanie, bo kupione w markecie za ponad 7 złotych (ten motyw to już wszędzie...). Czy w tej nieniskiej cenie zaoferuje coś ciekawego? Sprawdźmy.


Piana okazała się niezła, choć trochę krótkotrwała, natomiast zmysły zostały od razu zaatakowane przez zapach kakao. Kakao słodkiego, ulepkowatego, jakby nie do końca naturalnego. Zapowiada się ciekawie...
Kontynuuję więc wąchanie, i wciąż to kakao. Ten produkt nie do końca kojarzy mi się ze świętami, pamiętam noszenie toreb z makiem, suszonymi owocami o bakaliami, ale zapasów kakao na Boże Narodzenie nie robiliśmy. No ale skoro już za to piwo zapłaciłem... Piniuchałem jeszcze trochę, i pojawiła się deserowa czekolada (pochodna kakao...), trochę ciemnych słodów, delikatny aromat chmielu i ślad chilli. Mało świątecznie, mało finezyjnie, raczej dość ciężko, nos ostrzega, że zapowiada się niezły ulep.
W ustach na wstępie kakaowo - czekoladowa słodycz, choć nie w takim natężeniu, jakiego się obawiałem. Słodko, ale idzie to jakoś przełknąć. Dalej ciemne słody, brązowy cukier, coca-cola i lekki kwasek. Chilli z początku niewyczuwalne, ale po kilku łykach jakieś pieczenie zaczyna się pojawiać. Pikantność wyraźna robi się w finiszu, towarzyszy jej lekka goryczka. Całość jest słodka, gładka (żeby nie powiedzieć płaska), zalepiająca. Całe szczęście, że piłem to piwo na pół z żoną, bo całej butelce raczej nie dałbym rady.
Jak ktoś czuje wielką potrzebę, żeby spróbować tego piwa - proszę bardzo. Ale ja ostrzegałem. Inni pewnie też będą. W tym wszystkim jest jeden plus - ustaliłem chyba dolny poziom piw świątecznych. Na słabsze mam nadzieję nie trafić w tym roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz