Na blogu pojawiło się już jedno piwo z usteckiego browaru - stout Witkacy. Nie miałem możliwości sprawdzenia wszystkich piw w wersji beczkowej na miejscu, ale że można je kupić na wynos, to dziś relacja z degustacji pozostałych trzech.
Po stoucie oczekiwania miałem spore, bo okazał się naprawdę solidnym piwem. Łyk witbiera, wzięty ze szklanki współbiesiadników, również nastrajał optymistycznie. Ale czy wersje butelkowe "nadążą"? To już nie ta świeżość, zawsze jest ryzyko źle założonego kapsla... Ale ok, nie ma co budować napięcia, pora sprawdzić. Zapraszam!
Pierwsza do szkieł trafiła Syrena, czyli ustecki witbier. Narzekanie na pianę robi się nudne, ale w tym przypadku nie mogłem sobie odpuścić. To po prostu niebywałe, że na piwie pszenicznym żadna piana się nie tworzy. Ok, powstaje w momencie nalewania, ale znika w oczach. Kilkadziesiąt sekund, i nie ma po niej śladu. Dramat.
Na szczęście zapach ratuje sytuację. Są drożdże, skórka pomarańczy, trochę herbatników, kolendry i owsianki. Klasycznie, co oczywiście świadczy na plus.
W ustach początek lekko drożdżowy. Piwo jest niezwykle orzeźwiające, dodatkowy plus za dobre wysycenie - kapsel musiał być dobrze założony :) W smaku sporo cytrusów, do tego trochę owoców egzotycznych i bananów.
W finiszu banany, kolendra, skórka pomarańczy i bardzo delikatna goryczka.
Piwo bardzo poprawne, rześkie, o dość mocnych aromatach owocowych. Brak piany psuje trochę wrażenie ogólne.
Następne było Słupskie Jasne Chmielone. Piwo gatunku bliżej nieokreślonego, podejrzewam górną fermentację, bo to by pasowało do pozostałych, ale poza tym nic nie wiadomo.
Tu piana już była. Nieduża, redukująca się powoli, ale była.
Zapach wskazujący na podobieństwo do angielskich golden ale. Trochę suszonych owoców, słód, ślad toffi, miód i rodzynki, do tego lekki aromat chmielowy. Jak dla mnie zbyt dużo słodko-owocowych aromatów, kojarzących mi się z naszymi mocnymi, przemysłowymi lagerami.
W ustach piwo jest wyraźnie słodowe, dość szybko następuje jednak kontra chmielowa. Aromaty podobne, jak w zapachu - słód, karmel, suszone owoce, trochę miodu. Piwo odrobinę "zalega" na języku przez te słodkie i owocowe akcenty. Może gdyby je trochę ograniczyć, stałoby się bardziej orzeźwiające, z lepiej wyczuwalnymi nutami chmielu.
W finiszu było już sporo goryczki, za co mały plus dla piwa. Generalnie jest niezłe, treściwe (nawet zanadto jak dla mnie), nie wiem do końca, jaki zamysł miał piwowar, ale chyba miało być coś w stylu angielskim. Może gdyby miało z 1% alkoholu mniej?
Na koniec Bursztyn, czyli ciemna pszenica. Przyznam szczerze, że rzadko pijam piwa w tym stylu, bo są dla mnie mało interesujące, więc i to specjalnie mnie nie poruszało. Ale skoro chciałem spróbować wszystkich, to trzeba i tego.
No i lekka skucha. Piwo pachnie dziwacznie. Dużo, bardzo dużo kawy zbożowej. W dodatku jeszcze chyba ktoś ją przypalił. Pal licho średnią pianę i kolor rdzawej wody. Takiego zapachu zupełnie się nie spodziewałem. Do tego jeszcze słodowa spalenizna, lekki kwasek i odrobina kawy. Naprawdę tak miało być?
W ustach znów masa kawy zbożowej, do tego orzechy, ciemne słody, trochę kakao i kwasek. Dopiero gdzieś w tle lekko majaczą jakieś banany. Dziwne to piwo, chyba dość luźno podążające za stylem dunkel hefeweizen. A przy tym wszystkim zwyczajnie przeciętne, mało smaczne. I to nie tylko moja opinia - to samo stwierdzili wszyscy, którzy go próbowali (szwagier też!). Jeśli któregoś z usteckich piw próbować nie musicie, to Bursztyn spokojnie możecie sobie odpuścić. Chyba że jesteście fanatykami Anatola.
Stouta w butelce mam, ale nie otworzyliśmy go. Gdyby okazał się znacząco inny od wersji beczkowej, dodam tu kilka linijek. Moim zdaniem jest on zdecydowanie najlepszym piwem z Browaru Ustka. Wit też jest ok, Słupskie jest jakieś nieokreślone, choć można je wypić ze smakiem, a do smażonej ryby z frytkami wydaje mi się dobrym wyborem. Bursztyn to pomyłka, raz mi wystarczy, a jak na złość mam jeszcze jedną butelkę w lodówce. Ktoś chętny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz