Tej nowości nie mogłem sobie odpuścić. Ok, wiem, że to już nie ten "prawdziwy" Konstancin, warzony w Oborach (no właśnie, w sumie czemu nie Browar... Obory ;) ), ale jakiś sentyment pozostał. Nawet jeśli wciąż mam w pamięci kwaśne piwa z tego browaru, psujące się kilka miesięcy przez terminem. Za to jeśli jednak się udały, i nie były zakażone, to potrafiły być naprawdę dobre. Ech...
W każdym razie - IPA to oczywiście teraz żadna szokująca nowość, i widok Konstancina IPA na sklepowej półce spora część piwoszów skwitowała zapewne tylko wzruszeniem ramion. Tym bardziej, że piwo do tanich nie należy - w niemieckim dyskoncie ponad 7 złotych na półce. Ale obecnie to chyba niestety już norma, do której ja wciąż jakoś nie mogę się przyzwyczaić. Za to przynajmniej parametry piwa są solidne - 16,5% ekstraktu, z czego wyciśnięto zaledwie 6,2% alkoholu. Zapowiada się zgodna ze stylem IPA, nie żadne tam, wykastrowane "session ipa" itp.. A jak parametry przełożą się na smak? O tym już dalej.
Z pianą tym razem wyszło znakomicie - gęsta, zbita, trwała, pozostawiająca ślady na szkle.
Nos z początku nieprzesadnie intensywny, choć może ja po prostu zbyt mocno swoje piwa schładzam. Choć z drugiej strony - w pomieszczeniu było czuć, że piwo jest otwarte.
Zapach generalnie dość klasyczny, w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. Suszone owoce tropikalne, połączone z aromatami żywicznymi, i owocami nieco bardziej swojskimi, czerwonymi - truskawki, maliny, żurawina. Do tego odrobina karmelu i może delikatny orzech włoski. Przyjemnie, bez wad, choć przy zalewie rynku piwami tego typu, taki zestaw zapachów nie robi już specjalnego wrażenia.
W smaku piwo początkowo jest lekko słodkie, słodowe i owocowe. Znów czerwone owoce, w miksie z owocami egzotycznymi i stopniowo wchodzącymi na podniebienie cytrusami. Razem z tymi ostatnimi pojawiają się też aromaty żywiczno - iglaste.
Piwo jest intensywne, pełne, czuć, że z tymi 16,5% ekstraktu to nie żart. Konstancin IPA oferuje dobra równowagę między aromatami słodowymi i chmielowymi, nie jest to sama goryczka od "amerykanów" z dodatkiem alkoholu. Dobra treść, choć oczywiście wyklucza ona piwo z roli gasiciela letniego pragnienia.
Końcówka to już zdecydowana dominacja goryczki w cytrusowo - ziołowym stylu. Goryczki dobrej, bo intensywnej, ale nie otępiającej i zalegającej. Gdzieś obok niej delikatnie dają o sobie znać czerwone owoce i karmel.
Piwo dobre, bez wątpienia warte spróbowania, choć na rynku pełnym tego typu produktów może nie mieć łatwego życia. Gdyby to był prawdziwy, konstanciński Konstancin, to pewnie zawsze miałbym co najmniej jedną butelkę w lodówce, nawet żeby pokazać gościom, jakie to dobre piwa robi się całkiem niedaleko. Ale przy obecnej sytuacji polecać będę na zasadzie dobrego piwa, a dobrych piw jest u nas sporo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz