Poprzedni rok pod względem degustacji nie był zbyt imponujący, więc ten nowy, 2016, wypada rozpocząć z przytupem. I nie będzie to przytup w ilości procentów czy lat, ale w... kwasie.
W końcu się zebrałem, poszukałem, i po małej wycieczce na chyba całkowicie pozbawiony wolnych miejsc parkingowych Ursynów przywiozłem do domu dwa nie byle jakie okazy - Cantillon i 3 Fonteinen. Póki co jeszcze nie czysty lambic, ale w wersji kriek. Kriek w dwóch opcjach - jednej młodej i eko, drugiej oude. A że przy okazji wyszło tak, że zajrzał i szwagier, to piwa - inaczej niż zazwyczaj - trafiły do szkieł już tego samego wieczoru.
Jakie wrażenie zrobiły na nas Cantillon Kriek 100% Lambic Bio i 3 Fonteinen Oude Kriek? O tym dalej.
Zaczęliśmy od Cantillon. Tak po prostu, bez zagłębiania się, które z piw powinno być pierwszym w kolejności. Może trzeba było zrobić odwrotnie, ale nie uprzedzam faktów.
O pianie w zasadzie nie ma co wspominać, bo praktycznie jej nie było.
Zapach to już prawdziwa symfonia dziwactw, które tu tworzą mieszankę pożądaną przez wielu. Stajenka, pestka wiśni, kwasowość, coś w stylu siarki i nut mięsnych, kwaśne wiśnie, kwas mlekowy, a do tego trochę dobrej jakości octu balsamicznego. Nie, to nie jest mój pierwszy kontakt z kwaśnym piwem, ale mimo to Cantillon zrobił na mnie wrażenie.
W ustach już kompletna dzikość. Aromaty kwaśnych wiśni (coś w stylu kwaśnej marmolady lub mało słodkiego placka), a po chwili uderzenie kwasowości tak mocne, że niemal wgryzające się w język. Kwas, dużo kwasu, ale takiego sprawiającego wrażenie szlachetnego, eleganckiego. Ja byłem gotowy na wiele, i to piwo trafiło na górną granicę mojej tolerancji. Szwagrowi bardzo smakowało, a moja żona po małym łyku powiedziała po prostu "nie!".
Kwasowość świetnie współgra z orzeźwiającą owocowością i pestkowymi taninami, czyniąc to piwo niesamowicie orzeźwiającym i odświeżającym. O ile oczywiście ktoś podoła.
Wspięliśmy się wysoko, i nieco zastanawiało mnie, co zaoferuje 3 Fonteinen Oude Kriek?
Już po chwili było wiadomo, że nie będzie aż tak ekstremalnie. Piwo jest zdecydowanie łagpdniejsze, niż Cantillon. Jest odrobina stajenki, a poza tym likier wiśniowy, kwaśne wiśnie i ślad octu balsamicznego. Wszystko bardziej ukierunkowane na owoce, niż na mocną kwasowość.
W ustach, w porównaniu z Cantillon, to wręcz kraina łagodności, gładkości i elegancji. Cierpkie wiśnie, pestka, tanina, plus wyraźna, ale nie ekstremalna kwasowość, i coś, co określiłbym jako mineralność. Generalnie słownik winny świetnie sprawdza się w opisywaniu tych piw - to tak nawiasem. 3 Fonteinen Oude Kriek wygląda trochę jak starszy brat Cantillona - widać pokrewieństwo, ale trochę już dojrzał i nie rozrabia na każdym kroku.
Jak podsumować tą degustację? Piwa niewątpliwie robią wrażenie. Na pewno nie są przeznaczone dla każdego, i być może stąd bierze się ich magia i otaczający je kult. Coś jak w przypadku torfowej whisky. A jeśli coś jest trudne, nieprzystępne i ekstremalne, to szybko staje się modne. I moda na kwas rozlewa się po świecie. Ma to plusy - powstaje więcej piw w tym stylu, ale i minusy - prawdziwych klasyków więcej warzyć raczej nie będą, a liczba chętnych szybko będzie wzrastać. Finał może być jeden, ale nie ma co krakać. Na pewno trzeba spróbować takich piw, i wyrobić sobie o nich własne zdanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz