W zasadzie powinno być "dwa clapsy", ale może nie wszyscy by wiedzieli, o co chodzi itp. A poza tym - "będę mówił po polsku, bo myślę zawsze po polsku".
Dziś będzie bezalkoholowo. Czasami może tak być. Robi się cieplej, momentami pojawia się ochota na coś, co orzeźwi, ale bez skutków ubocznych. A ciekawych napitków bez procentów jest na naszym rynku coraz więcej. Jedne lepsze, drugie słabsze, jedne tańsze, inne droższe. Widać chyba nawet pewną analogię do rynku tzw. piw rzemieślniczych, zresztą wydaje mi się, że nawet docelowa grupa klientów jest ta sama.
Ale żeby nie przedłużać - dziś w szkle dwa napoje Claps - Yodel z jałowcem i chmielem oraz Yell z pokrzywą, trawą cytrynową i limonką. Wygląda ciekawie? Pora sprawdzić jak smakuje.
Pewnie rzucił się wam w oczy kolor napoju w jednej ze szklanek - to właśnie Claps Yell. Nieco bije po oczach, i szczerze to jest trochę mało naturalny. Szybkie zerknięcie na kontrę i już chyba wiadomo - w składzie "kompleks miedziowy chlorofiliny". Bardziej w oczy rzucało by się pewnie E141, ale po co straszyć hipsterów? Choć barwnik ponoć nieszkodliwy. Jak poczytamy dalej, to pojawiają się ekstrakty z liści pokrzywy, trawy cytrynowej i naturalny aromat cytrynowo - limonkowy. Oczywiście wolałbym zamiast tego po prostu liście pokrzywy, limonkę, trawę cytrynową, szczególnie przy cenie w granicach 6-7 zł za małą butelkę, ale cóż... A jak w smaku i zapachu?
Zapach to landrynki cytrynowe, trochę limonki i ślad trawy cytrynowej. Dość rześko, przyjemnie, ale też jakoś cukierkowato. Trochę kojarzy się z syntetycznymi, przemysłowymi napojami.
W smaku trochę lepiej. Oczywiście słodko (5,6 gr cukru na 100 ml robi jednak swoje), ale bez przesady. Smak to głównie limonka, choć w mniej kwaśnym wydaniu. Trawa cytrynowa też da się wyczuć, ale pokrzywa ginie gdzieś pomiędzy tym wszystkim. W sumie taka całkiem smaczna lemoniadka, ale niczym wielkim nie porywa.
W kolejce czekał już Claps Yodel. Kolor już tak nie rzuca się w oczy, choć karmelu musiano dodać sporo. Co ciekawe - nawet jakaś pianka utworzyła się w trakcie nalewania do szklanki!
W składzie naturalny aromat chmielu, ekstrakt z owoców jałowca, a poza tym wspomniany karmel, wyciągi owocowe i kwas cytrynowy. Cukru 5,8 gr na 100 ml.
Zapach nieco mniej intensywny, niż w przypadku Yell. Trochę karmelu, odrobina jałowca, chmielu nie stwierdziłem.
W smaku Claps Yodel "podszedł" mi dużo bardziej, niż Yell, może przed podobieństwo do coli? ;) Jest umiarkowanie słodki, z mocnym aromatem karmelu, później pojawia się coś odrobinę przypominającego sklepowy kwas chlebowy, a dalej już swoją obecność zaczyna zaznaczać jałowiec. Nie ma go jakoś obłędnie dużo, ale daje specyficzny aromat i przyjemną goryczkę w końcówce, która fajnie koresponduje z karmelem.
Z dwójki Cpalsów ja wybieram wersję Yodel. Według mnie smakuje ciekawiej, niż Yell, dzięki lekkiej goryczce jest bardziej orzeźwiający. Yell nieco płoszy kolorem, który jak dla mnie nie ma nic wspólnego z naturalnymi lemoniadami.
No i tak jeszcze ogólnie o tego typu napojach - przy niemałej cenie chciałbym widzieć w składzie naturalne składniki, a nie ich ekstrakty czy wyciągi. Wiem, że tak jest prościej, może taniej, ale producenci chyba raczej nie biją się w pocie czoła o zbicie ceny o 2 grosze netto, żeby pokonać na półce konkurencję? Grupa docelowa jak sądzę jest dość zamożna, i z pewnością doceniłaby takie działania.
Ja póki co pozostanę przy domowej lemoniadzie - z 4 cytryn, garści świeżej mięty i kilku łyżeczek cukru (na 4 litry wody!) mam galon niesamowicie orzeźwiającego napoju. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz