Koniaki wyszły z mody. Razem z nimi wyszły z mody brandy. Najłatwiej można to zauważyć na stoiskach alkoholowych. Zobaczcie, jaką część zajmują whisky, a jaką koniaki/brandy. Pijący "kolorówkę" przerzucili się na whisky (co piją, to już inna sprawa), koniaki przegrywają już nawet w kategorii towarów "łapówkowych".
Nie zmienią tego chyba nawet rozpaczliwe działania marketingowe producentów "eaux-de-vie", takie jak proponowanie picia koniaku z colą lub na lodzie. Kilkanaście lat temu puryści pewnie spaliliby ich za to na stosie, teraz chyba nikt nie zwrócił na o uwagi.
Nie pomogły też plotki o kończących się niby destylatach - nikt na koniaki się nie rzucił, nie bardzo było więc jak podnieść ceny, bo wtedy sprzedaż zupełnie by stanęła.
Dzięki temu można czasem trafić na przyzwoite destylaty w rozsądnych cenach. Tą wersję Hennessy ("wskoczyła" na miejsce starego Hennessy VSOP) udało mi się trafić w promocji w cenie, w jakiej normalnie sprzedawany jest zwykły "VS" - czemu więc nie skorzystać? A że przy okazji na opakowaniu dowiedziałem się, jakie to wspaniałe drinki można zrobić z tego koniaku i zielonej herbaty... cóż...
Z koniakami wielkiego doświadczenia nie mam - przyznaję się bez bicia. Ale ciekawość i dobre oferty zawsze kuszą. Jak więc smakuje ta wersja Hennessy?
W nosie jest dość delikatny, choć z pewnością niektórzy wyczują tu "bimbrowatą" nutę (no bo przecież wiadomo, że wszystkie koniaki to drogi bimber!). Sporo tu cytrusów, trochę kwiatów, zielonej herbaty. W tle pokazuje się odrobina miodu, nuta suszonych owoców i wanilia. Całość jest przyjemna, zachęca do delektowania się zapachem, choć sprawę nieco utrudnia dość wyraźny alkohol.
Na języku rozpoczyna się delikatną, miodową słodyczą, później pojawiają się mandarynki, trochę grejpfrutów. Całość wzbogaca aromat zielonej herbaty i wanilii.
Finisz jest raczej skromny - niezbyt intensywny, lekko słodki z wyczuwalną nutą dębu. Nie trwa zbyt długo, ale za to przyjemnie rozgrzewa.
Podsumowując - Hennessy Fine de Cognac to dość subtelny, przyjemny w degustacji trunek. Jego łagodność to zaleta, choć może dla niektórych będzie zbyt lekki, za mało intensywny. Z pewnością będzie dobrym wyborem jako pierwszy koniak, bo nie zrazi niczym, a być może zachęci, żeby zagłębić się nieco bardziej w świat francuskich "wód życia". Mnie zachęcił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz