Ballantine's - whisky, którą chyba zna już każdy, i każdy, kto whisky pija, pewnie już jej próbował. Opisywać jej nie ma potrzeby - statystycznie pewnie każdy obywatel będzie miał przynajmniej raz w roku okazję, żeby się jej napić. Że w 90% przypadków będzie wymieszana z colą/spritem - to już inna sprawa. W kategorii "blended whisky" Ballantine's nie wypada dramatycznie źle, ale czy to powód do dumy być najlepszym wśród tych słabszych? Kwestia wyboru.
Jedną z opcji dla zwykłej "ballantynki" jest jej 12-letnia wersja. Na półkach sklepowych pojawia się prawie równie często, jak zwykła wersja, a w dodatku nie jest porażająco droga. No i te magiczne 12 lat na etykiecie - niby wciąż to zwykły blend, ale swoje jednak już w beczce odleżał, i można się pochwalić, że nie pijemy jakiegoś nieokreślonego młodzieńca... I wtedy wszyscy pokiwają głowami z uznaniem!
Ale starczy już głupot, pozostaje kwestia najważniejsza - czy warto dorzucić kilka dziesiątek i kupić wersję 12 YO, czy lepiej pozostać przy zwyczajnym? Zapraszam do lektury!
Ballantine's 12 YO trafił w moje ręce oczywiście w formie miniaturki - cała butelka jednak wydała mi się zbędna. Opakowanie dość skromne, plastykowe, ale bezbarwne. Czy po to, żeby chwalić się kolorem? Może tak, ale niestety na kontrze widnieje smutne "mit Farbstoff". Oczywiście jak ktoś zwraca uwagę na kolor, to może się on podobać, ale dla mnie to coś pokroju fascynowania się silikonowymi piersiami.
Jak pachnie ten Ballantine's? Jeśli czasami chwilę poskupialiście się nad zwykłą wersją, to pierwsze wrażenie będzie w stylu "ja skądś to znam...". To głównie przez cytrusy, które także w tej wersji są na pierwszym planie. Za cytrusami można znaleźć jeszcze wanilię, odrobinę dębiny, pastę do podłogi, trochę dymu i śladowe ilości dymu. Zapach jest przyjemny, dość łagodny (choć ta pasta do podłogi pewnie niektórych będzie drażnić), niezbyt złożony, ale ciekawszy, niż w podstawowej wersji.
Na podniebieniu rozpoczyna się cytrusową słodyczą, później pojawia się nuta słodu i ciasto owocowe.
Finisz jest lekko wytrawny, z wyczuwalną dębiną, pieprzno - alkoholowy, ale procenty na szczęście nie drażnią zbytnio.
Przyznam, że smak w odniesieniu do zapachu jest nieco zaskakujący - gdzieś ginie pasta, pojawiają się za to owoce w słodkiej otoczce. Finisz mógłby być nieco łagodniejszy i słodszy - wtedy moim zdaniem pasowałby idealnie.
Czy więc warto dorzucić kilka groszy na 12 - letnią wersję Ballantine'sa? Jest nieco bardziej złożony, ale to po prostu jakby rozwinięcie wątku z podstawowego blenda. Ktoś, kto pija zwykłą wersję, szoku i pięknych uniesień raczej nie doświadczy. 12 - latek jest mniej więcej tyle lepszy, ile droższy. Zapewne zgodnie z korporacyjnym planem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz