Zaczyna się robić nieco monotematycznie, ale dziś w szkle wylądował kolejny cydr. Miałem zrobić sobie jakiś przerywnik, ale w sumie sezon się kończy, no i do gry wszedł prawdziwy gigant. Otóż w sklepach zagościł cydr Green Mill, produkowany przez Kompanię Piwowarską. Działania firmy w ostatnich latach wydają mi się mocno zachowawcze, zatem jeśli oni zaczynają z cydrem, to musi to być pewniak. Polska musi spłynąć cydrem!
Pora na debiut wydaje mi się dość dziwna. Wakacje się kończą, sezon piwny także. Choć z drugiej strony - studenci wracają na zajęcia, a to jednak poważny "target"!
Green Mill nie wygląda krzykliwie - brązowa butelka, etykieta w spokojnych kolorach. Niekoniecznie coś, co ma zwrócić uwagę. Ale może KP jest tak pewna swego?
Mniejsza jednak o taktykę korporacji, bardziej interesujące jest to, co wlali do szkła. Zatem pora sprawdzić, jak smakuje Green Mill. Zapraszam dalej!
Dopiero po przelaniu trunku do szklanki zwróciłem uwagę, że w butelce zostało go jeszcze dość sporo. Szybkie spojrzenie na kontrę, jest 400 ml. A więc jednak liczymy się z konkurencją.
Green Mill pachnie... No właśnie, co mogę napisać o zapachu, gdy ciężko jest cokolwiek wyczuć? Owszem, da się gdzieś wyłapać świeże jabłka, ale musiałem prawie wsadzić nos do płynu. Ciężko mówić o jakiejś intensywności zapachu, kiedy w zasadzie go nie ma. Widać tak ma być, i kilku ważniaków stwierdziło, że ludzie tego chcą.
Co w smaku? Niezbyt ciekawie. Cydry, które wcześniej degustowałem, to raczej nie czołówka, a mimo to Green Mill jest od nich słabszy. Dużo w nim słodyczy, a jabłka to nie te wczesne, które teraz można zjeść prosto z drzewa. To raczej jabłka z taniego, marketowego soku. Słodkie i nienaturalne. Brak rześkości i lekkości. Oczywiście nie twierdzę, że Lubelski czy Warka wyprzedzają Green Milla o lata świetlne, ale jak dla mnie są odczuwalnie lepsze. Szczególnie jeśli i Warkę chodzi.
Oczywiście Green Mill jest skazany na sukces, a jego słodycz może mu przysporzyć dodatkowych miłośników. To coś w stylu wina półwytrawnego - smakosze patrzą na nie z rezerwą, ale w zwykłych sklepach sprzedają się najlepiej. Być może KP wypuści za jakiś czas wersję "dry" swego cydru, ale sądzę, że rynek na tyle się rozwinie, że będzie można znaleźć wiele ciekawszych alternatyw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz