sobota, 6 sierpnia 2016

Bairille Honey Distillate 3 YO

Dziś coś odrobinę nietypowego. Według producenta - nawet unikatowego na skalę światową. Nie podejmę się stwierdzenia, czy tak faktycznie jest, ale bez wątpienia destylat sfermentowanego miodu pszczelego to rzadko występujący na rynku trunek. W dodatku został jeszcze poddany leżakowaniu w dębowych beczkach. Ta właśnie powstaje Bairille.
Destylat leżakuje 3 lata w beczkach z polskiego dębu. To od początku wywoływało u mnie mieszane uczucia. Nie dlatego, że to tylko trzy lata. W zasadzie nawet wręcz przeciwnie - dlaczego aż trzy? Bo polski dąb ponoć (zasłyszane z dobrych, znających temat źródeł) niezbyt nadaje się do leżakowania destylatów. Jest bardzo bogaty w taniny i wręcz "zjada" wszystko, co w wykonanej z niego, surowej beczce wyląduje. Skoro więc o tym wiadomo, to dlaczego powstał Bairille? Może była to próba okiełznania naszej dębiny, może jednak chciano mocnego wpływu beczki na destylat? Tego nie wiem, może trzeba pytać u źródła. Ja podchodziłem do trunku z pewną rezerwą, ale też i zaciekawieniem. Jak wypadły testy? O tym dalej.

Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest kolor destylatu. Bardzo ciemny, nieco zaskakujący jak na ledwie 3 lata w beczce. O dodanym karmelu producent nie wspomina, więc drewno musiało mocno podziałać.
W zapachu zdecydowanie czuć, że mamy do czynienia z destylatem miodowym. Nie podejmuję się zgadywania, z jakich rodzajów miodu powstał Bairille, ale wydaje mi się, że użyto nieco "lżejszych" odmian. Przekłada się to na słodki, kwiatowy, może delikatnie cytrusowy aromat. Beczka nie pcha się na pierwszy plan, choć oczywiście czuć jej obecność. Jest trochę świeżo garbowanej skóry, tytoniu fajkowego, a na dalszym planie delikatne nuty korzeni i kakao. Zapach w klimacie deserowym, pojawiają się skojarzenia z tańszymi, "rodzynkowatymi" brandy.
W ustach już wyraźnie czuć wpływ dębowej beczki. Początek jest lekko słodki, z akcentem miody gryczanego i kakao, ale już po chwili zaczyna się mocno dawać we znaki dębowa goryczka. Destylat zdaje się robić bardziej wytrawny, pieprzny, korzenny. Znika gdzieś aromat miodu, a w jego miejsce pojawia się gorycz i tanina.
Finisz to już niestety głównie dębowa goryczka i trochę alkoholowej pieprzności.
Jak krótko podsumować tą degustację? Według mnie miód przegrał z dębem. 3 lata to chyba jednak zbyt wiele, jak na beczkę z polskiego drewna. Zapach jest jeszcze dość przyjemny, choć szczerze mówiąc nie porywa niczym szczególnym. Ale każdy łyk to przejazd dębowej klepki przez język. Może krótsze leżakowanie byłoby lepsze? Trochę uspokoiło trunek, nie mordując go przy okazji? A może beczki użyte kilka razy oddadzą w końcu tyle, że któraś tam partia będzie łagodniejsza? O ile oczywiście producent zakłada wielokrotne ich używanie. Póki co podchodziłbym jednak do Bairille ze sporą ostrożnością.

1 komentarz:

  1. Nie jestem degustatorem, ale mnie Bairille posmakowała i właśnie jej wytrawność z miodowym akcentem urzekła. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń