Widać od pewnego czasu, że wraca moda na "ludowe". Po okresie zachłyśnięcia wszystkim, co importowane i z daleka, zaczęliśmy chyba doceniać to, co może nam zaoferować krajowa produkcja. Dotyczy to oczywiście również alkoholi. Myślę, że powoli wygrzebujemy się z dołka, co udowadnia coraz większa liczba klasycznych pozycji. Wracają pieprzówki, jarzębiaki (to chyba na tych dwóch typach wódek najbardziej widoczny był upadek polskiej "myśli wódczanej"), obok nich pojawia się też wiele innych, przynajmniej w teorii ciekawych propozycji. Owszem, można je było kupić i kilka lat temu, ale najczęściej były to mocno niszowe i dość drogie produkty. Teraz zaczynają się pojawiać trunki szerzej dostępne, a przy okazji nieco tańsze. Oczywiście przy cenie 30 złotych nie ma co oczekiwać manufakturowej jakości, ale da się spróbować czegoś ciekawszego niż zwykła czysta.
Jedną z takich opcji jest seria Chłopskich Pędzonych. W niej właśnie pojawiła się pieprzówka, nalewka z czarnego bzu, czy właśnie dziś przeze mnie opisywana pomarańczowo orzechowa. Ładny wygląd, stylizacja "na ludowo", do tego niezła cena. Czy więc jest jakiś haczyk? Chętnie podejmę się sprawdzenia. Zapraszam dalej!
Chłopska Pędzona Pomarańczowo - Orzechowa to, według producenta, mieszanina nastawów na owoce, pomarańcze, orzechy laskowe i przyprawy (anyż, wanilię i goździki). Na papierze zapowiada się to bardzo ciekawie, choć oczywiście trzeba nieco ostudzić oczekiwania, bo ma to być trunek dla masowego odbiorcy. Nie będzie to więc zapewne bomba anyżkowo - goździkowa z nutą gorzkiej pomarańczy. Ale może jednak udało się twórcom Chłopskiej stworzyć coś ciekawego?
Wącham trunek chwilkę po nalaniu i pierwsza myśl w głowie brzmi "Żołądkowa Gorzka". A więc jednak pomarańcze i goździki zrobiły swoje? Czekam jednak chwilę (trzeba wszak sklecić jakiś wstępniak...), i sytuacja nieco się poprawia. Słodka pomarańcza nieco spuszcza z tonu, pozwalając przebić się reszcie składników. Wyraźniejsze stają się goździki, pojawia się wyraźny anyżek, któremu towarzyszy słodycz wanilii. Orzechów jest najmniej, ale również da się je wyłapać (szczerze - momentami aromat orzechowy przechodzi w coś zbliżonego do woni niezbyt świeżych skarpet). W sumie jest raczej słodko, dość przyjemnie, bez narzucającego się alkoholu (to jednak tylko 32%), ale bez szaleństw.
Na języku, po długim wąchaniu, zaskoczenia nie ma. Rozpoczyna się solidną dawką słodyczy, pomarańcze są bardzo słodkie, jakby polane miodem i obsypane cukrem waniliowym. Na szczęście już od pierwszej chwili towarzyszą wszystkiemu anyżek i goździki. Początkowo są nieco nieśmiałe, ale stopniowo coraz mocniej zaznaczają swoją obecność. Na języku wciąż jest słodko, ale dzięki przyprawom nie ma monotonii.
Finisz to trochę słodyczy i bardzo wyraźne goździki, które nieco spychają na plan inne przyprawy.
Jak więc wypadła Chłopska Pomarańczowo - Orzechowa? Moim zdaniem całkiem nieźle. Nie jest to przesłodzony, chemiczny ulepek. Wyraźnie wyczuwalne są przyprawy, i to przyprawy, które nie wszystkim przypadają do gustu. Oczywiście ich ilość została rozsądnie dobrana, ale na szczęście Chłopskiej nie wykastrowano. Do picia solo nadaje się bardzo dobrze, a przy okazji sprawdzi się również jako zamiennik np. dla Likieru 43, który opisywałem tu. Jest sporo tańsza, a smakowo na pewno nie odstaje zbytnio, szczególnie w mieszance z mlekiem. Nie jest to może trunek wybitnie degustacyjny, ale też nie taki miał być. I jeśli odpowiednio się do niego podejdzie, to na pewno nie zawiedzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz