Po kiepskim początku września już myślałem, że zostanę z tą butelką do wiosny, ale pogoda jednak nieco się poprawiła. Można zatem spokojnie wyjść na taras i znów otworzyć butelkę cydru.
Tym razem nie będzie to jednak nic krajowego. To, co piłem do tej pory, było niezłe, ale postanowiłem ruszyć nieco głębiej w las. Dziś padło na cydr belgijskiego Stassena. Produkty tej firmy pojawiły się jakiś czas temu w naszym kraju. Portfolio mają bogate, a ja postanowiłem sięgnąć po trunek stojący na szczycie hierarchii - Stassen Excellence.
Oczywiście nie jest to cydr od małego producenta - Stassen należy do grupy Heinekena, więc raczej nie robią tego w szopce na skraju sadu. Jednak ich produkty zbierają przyzwoite oceny, a w dodatku najlepszy z nich udało mi się kupić za około 12 złotych. Dużo? Lubelski kosztuje obecnie około 11 za litrową butelkę w "ptysiowym" stylu, a tu dostałem elegancką szampanówkę, zamykaną naturalnym korkiem. Chyba jasne, którą butelkę postawilibyście na stole na "nieformalnym" tarasowym spotkaniu ze znajomymi?
Ale w sumie nie o opakowanie chodzi. Liczy się zawartość, a ta zapowiada się obiecująco. Specjalnie dobrane, bardziej taniczne odmiany jabłek, plus aż 7% mocy. Czy Stassen Excellence podoła oczekiwaniom? Pora sprawdzić!
Korek ładnie "pyknął" i Stassen wylądował w szkle. Zapienił się dość obiecująco, z piany pozostał nawet mały wianuszek - myślę, że warto dla niego użyć kieliszków do szampana.
W nosie Stassen jest bardzo świeży, z mocnym aromatem świeżego jabłka na czele. Tło jest nieco bardziej winne w charakterze - trochę cytrusów, owoców egzotycznych, plus jakby muśnięcie świeżej beczki. Mocną stroną zapachu jest świeżość i lekkość, nieco słabiej wypada intensywność.
W ustach Stassen Excellence początkowo jest lekko kwasowy. Po chwili pojawia się na języku nieco więcej słodyczy, co nie oznacza jednak, że robi się słodko. Jest nieco mniej wytrawnie. Kwasowość dobrze współgra z odrobiną jabłkowej słodyczy, wspólnie ze sporym nasyceniem tworząc bardzo orzeźwiający trunek.
Końcówka jest już wyraźnie kwasowo - wytrawna, mocno ściągająca i odświeżająca.
Co ciekawe - moc Stassena nie jest w żaden sposób wyczuwalna w trakcie picia. Znika on w bardzo szybkim tempie, i dopiero po kilku chwilach zaczyna się odczuwać lekki szum w głowie. W sumie niebezpieczna rzecz!
Jak więc oceniam "ekskluzywnego" Stassena? To bardzo orzeźwiający, świeży i, pomimo sporej mocy, lekki w piciu cydr. Mam wrażenie, że szybciej pochłonąłbym dwie butelki tego trunku niż dwie szklaneczki Lubelskiego. Mimo że ten ostatni jest przyzwoity, to jednak trochę inna półka. Stassen moim zdaniem może stanowić bardzo ciekawą alternatywę dla lżejszych win musujących. Nie masz gdzie kupić prosecco czy frizzante? Weź Stassena! I koniecznie "potraktuj" go jakimś dobrym szkłem, bo jest wart czegoś więcej, niż zwykła szklanka z Ikei (mea culpa!).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz