Dziś wieczorem coś słodkiego - padło na hiszpański Licor 43.
W zasadzie nie kupuję takich alkoholi, pijam je sporadycznie, ale kolega spróbował tego trunku i był pod takim wrażeniem, że i ja postanowiłem spróbować.
Krótko o samym likierze - produkowany z cytrusów, aromatyzowany wanilią i przyprawami, w łącznej liczbie czterdziestu trzech - stąd i nazwa. Rozlewany przy mocy 31%.
Zapach - pierwsze skojarzenie - dość podobny do baileysa. Mi skojarzył się też z zapachem waniliowego aromatu do ciasta, drugie skojarzenie to obficie nasączone ponczem ciasto z morelami. Po chwili wyraźniej można wyczuć samą skórkę pomarańczową i wanilię. Likier pachnie dość intensywnie, przyjemnie.
W ustach sprawia wrażenie bardzo gładkiego, wręcz aksamitnego. Ma konsystencję syropu, jest wyraźnie słodki. Dominujący aromat to miód, obok bardzo słodka pomarańcza, owoce kandyzowane. Pijąc mam wrażenie, jakbym jadł ciasto - gdy likier jest na języku jest trochę "piernikowo", po przełknięciu przychodzi na myśl keks pełen dodatków.
Słodycz dominuje od początku do końca, w połączeniu z gęstością daje to niezły ulepek - ale w sumie całkiem przyjemny, bez gryzącej słodyczy, bez wyczuwalnego alkoholu. Z pewnością Licor 43 stanowi dobrą bazę dla wielu mieszanek, ale pity solo również daje sporo przyjemności. Jego ciężar i słodycz sprawia jednak, że ja wypiłem tylko pół miniaturki i słodyczy starczy mi chyba do końca tygodnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz