środa, 25 kwietnia 2018

Greenwich Ale Port Barrel Aged

Nie, jeszcze nie umarłem! Nie zawiesiłem też pisania bloga, choć w okresie bezczynności, by całkowicie bezczynnym nie pozostać, myślałem nieco nad jego formułą. Póki co pewnie pozostanie bez większych zmian, ale w przyszłości coś postaram się jednak zmienić. Ale to w przyszłości.
A teraz - żeby dobrze wznowić pisanie po dłuższej przerwie - rozpocznę od pożegnania. Jak może wiecie, w zeszłym roku działalność w naszym kraju zawiesiła sieć Marks&Spencer. Nikt jakoś za nimi specjalnie nie płakał, ot, kolejna sieciówka, która nie zrobiła furory i postanowiła zwinąć swój stragan. Szkoda trochę delikatesów, bo kilka interesujących rzeczy czasem można było w nich znaleźć, na przykład piwa. I dziś właśnie ostatnia butelka, którą zakupiłem bodaj miesiąc przed zamknięciem - Greenwich Ale, dojrzewające 6 miesięcy w beczkach po porto. Niczego bardziej spektakularnego do kupienia sklep nie oferował, zatem rządzimy się tym co mamy.

Dojrzewanie piwa w beczkach już chyba dziś nie robi na nikim specjalnego wrażenia. Jak kupowałem to w sumie niezbyt drogie piwo (ok. 25 zł za szampanówkę) to też nikt go sobie z rąk nie wyrywał. Smakowo jak się okazało też nie zrobiło niestety szału.
O pianie nie ma co się rozpisywać - gruboziarnista i mało trwała.
Zapach nawet dość przyjemny - dojrzałe, czerwone owoce, trochę ciemnego tytoniu i likieru porzeczkowego. W tle nieco wędzonej śliwki i ziemistości. Zapowiadało się ciekawie, choć zapach był dość subtelny.
W ustach pierwsze, co rzuca się po nawet obiecującym zapachu, to niestety wodnistość piwa. 6% jak na warunki brytyjskie to już sporo, a tu niestety jest słabo i cienko. Trochę palonego słodu, trochę śliwek w czekoladzie, przynajmniej czuć, że naprawdę jest w butelce jakaś domieszka angielskiego porteru. W finiszu lekka goryczka, i w zasadzie to wszystko. Piwo, choć nie miałem w stosunku do niego jakichś wielkich oczekiwań, niestety rozczarowuje. Podobnie było jeszcze z kilkoma piwami M&S, jakich próbowałem - nietanimi, kuszącymi ciekawą historyjką na etykiecie, a okazującymi się zupełnie przeciętnymi, nieco bezpłciowymi trunkami. Może też dlatego chyba żaden piwosz nie rozpaczał za tą siecią, ja zresztą też nie będę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz