piątek, 28 grudnia 2012

Unibroue, La Fin du Monde "vintage"

Oficjalnego końca świata nie było, będzie więc mój mały, prywatny.
Przy okazji zacznę nowy cykl na tym blogu - stare piwa. Jako że taki nagłówek nie wygląda zbyt światowo - będzie się ten dział nazywał "piwa vintage". Może nie po polsku, ale fajnie... przynajmniej tak mi się wydaje.
Po co to komu? Ano czasem trafi mi się jakieś piwo, które wykazuje spory potencjał starzenia, i szkoda je wypić tak od razu. Warto więc wrzucić je do piwnicy i poczekać, jak się z nim czas obejdzie. Nie zawsze oczywiście będę miał możliwość porównania starocia z tym samym, świeżym piwem, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Na pierwszy strzał idzie piwo z kanadyjskiego browaru Unibroue - jasne La Fin du Monde, warzone w stylu tripel. Nie jest to może gatunek piwa uwielbiający długie leżakowanie, ale producent deklaruje, że piwo wytrzyma spokojnie 3-5 lat. Moje jest odrobinę starsze. Data produkcji to G303. Bardzo oryginalne, przyznacie. Tym ciekawsze, że browar zmienił chyba kodowanie, bo na swojej stronie nie podaje już metody odszyfrowania daty produkcji. Dobrze, że gdzieś w odmętach internetu udało mi się znaleźć informację.
Piwo pochodzi z lipca 2003 roku, więc ma już ponad 9 lat. Miałem pewne obawy co do tego, jak zniesie leżakowanie, ale chłodna piwnica i odpowiednia moc piwa (nieskromne 9% alkoholu) nieco mnie uspokajały. Zatem do dzieła!

czwartek, 27 grudnia 2012

Widawa, Renifer

Święta, święta, i po... Tak, to popularne powiedzonko budzi agresję chyba w każdym, kto po świątecznym obżarstwie musi zawlec swoją przekarmioną fizjonomię do pracy/szkoły itp. A przecież było tak pięknie... I tyle świątecznych piw do wypicia, a tylko dwa dni świąt. W dodatku niezwykle ciężkie dwa dni, z masą jedzenia z przeciwnych biegunów smakowych. Śledzie, pierniki, serniki, karpie... Jak pomiędzy to wcisnąć piwo tak, żeby poczuć jego smak? Spore to wyzwanie, więc chyba najlepiej poczekać, aż święta się skończą. Ja tak właśnie zrobiłem ze swoim Reniferem z browaru Widawa. Co prawda czasu na konsumpcję poświąteczną nie ma zbyt wiele (termin ważności do 28 grudnia), ale jak nie trzeba iść do pracy zaraz po świętach... Zatem wyciągam rogacza z lodówki i do dzieła!

niedziela, 23 grudnia 2012

Hennessy Fine de Cognac

Koniaki wyszły z mody. Razem z nimi wyszły z mody brandy. Najłatwiej można to zauważyć na stoiskach alkoholowych. Zobaczcie, jaką część zajmują whisky, a jaką koniaki/brandy. Pijący "kolorówkę" przerzucili się na whisky (co piją, to już inna sprawa), koniaki przegrywają już nawet w kategorii towarów "łapówkowych".
Nie zmienią tego chyba nawet rozpaczliwe działania marketingowe producentów "eaux-de-vie", takie jak proponowanie picia koniaku z colą lub na lodzie. Kilkanaście lat temu puryści pewnie spaliliby ich za to na stosie, teraz chyba nikt nie zwrócił na o uwagi.
Nie pomogły też plotki o kończących się niby destylatach - nikt na koniaki się nie rzucił, nie bardzo było więc jak podnieść ceny, bo wtedy sprzedaż zupełnie by stanęła.
Dzięki temu można czasem trafić na przyzwoite destylaty w rozsądnych cenach. Tą wersję Hennessy ("wskoczyła" na miejsce starego Hennessy VSOP) udało mi się trafić w promocji w cenie, w jakiej normalnie sprzedawany jest zwykły "VS" - czemu więc nie skorzystać? A że przy okazji na opakowaniu dowiedziałem się, jakie to wspaniałe drinki można zrobić z tego koniaku i zielonej herbaty... cóż...

piątek, 21 grudnia 2012

Książęce Korzenne Aromatyczne

Koniec świata chyba odwołano, więc można coś napisać.
Bardzo ucieszyło mnie pojawienie się na polskim rynku piwnym piw zimowych/świątecznych. To było coś, czego mi brakowało. Bo święta owszem, można spędzić przy specjalnym piwie z Belgii czy Niemiec, ale miło byłoby wypić też coś z naszego kraju.
I w tym roku pojawiło się kilka okazji. Od bardzo ciekawych, jak widawski Renifer (wciąż czeka w mojej lodówce), przez ciekawe, jak świąteczny Kormoran (był już rok temu, ale piłem go dopiero niedawno), aż po... koncernowe specjały, jak Korzenne Książęce. Piwo było dla mnie sporą niespodzianką, mam delikatne wrażenie, że zostało jakby na szybko podczepione pod sukces serii Książęcych, ale może to była zaplanowana strategia.
I niby trochę bez sensu opisywać kolejne piwo z jednej serii, w dodatku serii koncernowej, ale z drugiej strony - jednak jakaś ciekawostka to jest. Zatem piwo do szkła i do dzieła.

środa, 19 grudnia 2012

Dębowa Orzech

Już przy okazji opisu Mioduli pisałem co nieco o różnych dziwnych alkoholach w jeszcze dziwniejszych opakowaniach. Jedną z bardziej znanych marek z tego segmentu jest z pewnością Dębowa. Kojarzycie pewnie różne huśtawki, beczki, naboje itp? Według mnie to wspaniały przykład, jak dobry alkohol można popsuć opakowaniem. Choć to niby kwestia gustu, a i takie zestawy z pewnością mają swój stały krąg nabywców (nie wiem czemu, ale te produkty zawsze kojarzą mi się z idealnym prezentem dla wąsatego wujka, eks - mundurowego...).
Na całe szczęście trunki tej marki można też kupić w normalnych opakowaniach, w normalnych cenach. Dzięki temu istnieje możliwość skosztowania ich bez całej przaśnej otoczki i pobłażliwych spojrzeń ludzi z poczuciem dobrego smaku (ooo, pijemy dziś wódkę z naboju, jak fajnie...).
Jednym z oferowanych trunków jest Dębowa Orzech - wódka wzbogacona wyciągami z orzecha włoskiego. Niewątpliwie ciekawa propozycja, szczególnie teraz, gdy wódek czy likierów orzechowych mamy jak na lekarstwo, a jeśli już są, to raczej "schlebiają masowym gustom"... (przykład - Soplica orzechowa). Czy produkt Dębowej wyłamie się ze schematu przesłodzonych, cukierkowych "zalepiaczy"?

czwartek, 13 grudnia 2012

Fortuna, Komes Potrójny Złoty

Na polskim rynku piwnym sporo się ostatnio dzieje. Takiego szału nowości nie było chyba nigdy - zarówno maluchy, jak i koncerny co chwila wypuszczają jakieś nowe piwo, które zawraca uwagę nie tylko tym, że jest nowe, ale też przy okazji ciekawe. Bardzo mnie to cieszy, przyznam się nawet, że mam problem z nadążeniem za wszystkimi nowościami! A smakołyków z Pinty, AleBrowaru czy Widawy jest sporo, i co chwila pojawiają się nowe!
Browar Fortuna również nie pozostaje w tyle. Ostrzyłem sobie zęby na nowy wypust ich porteru, a przy okazji na rynku pojawiły się zupełnie nowe Komesy - Potrójny i Podwójny. Oba warzone w stylu - odpowiednio - belgijskich tripeli i dubbeli. Spora niespodzianka, tym bardziej, że Fortuna zaskakiwała ostatnio raczej na minus kolejnymi nowościami w serii Miłosława.
Tu natomiast pojawia się coś naprawdę ciekawego. Nowe Komesy przechodzą wtórną fermentację w butelce. Producent zachęca nawet do "przetrzymania" piwa sugerując, jakie zmiany w smaku zajdą. Tego jeszcze w Polsce chyba nie było! Pojawia się oczywiście na kontrze wątek o XVI-wiecznych korzeniach tego typu piw, ale tak chyba być musi, trunek bez historii się nie sprzeda.
Mniejsza o to, pora sprawdzić, co nalali do butelki!

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Lagavulin 16 YO

Nie ma co ukrywać, nie wszystkie prezenty cieszą tak samo. Jedne to chwila radości, inne to wręcz ekscytacja i rozrywanie opakowania, żeby tylko jak najszybciej się do nich dobrać. Ja otrzymując w prezencie Lagavulina wskoczyłem na jeszcze wyższy poziom ekscytacji. Wszak to nie kolejna dobra whisky, którą dostałem od bliskich, to prawdziwa legenda, klasyk! Tu nie wypada po prostu chwycić szkła, otworzyć butelki i w pośpiechu stwierdzić "dobra!". Trzeba nieco czasu, odpowiedniej okazji, nieco spokoju... U mnie podchody trwały prawie dwa miesiące. Przez taki czas Lagavulin stał spokojnie w gablotce. Stał zupełnie nienaruszony, nie zdjąłem nawet kapturka z szyjki. Aż w końcu zniecierpliwiony darczyńca powiedział "no napij się jej w końcu!", nie było więc odwrotu.
Po pierwszych wrażeniach, po kilku spokojnych degustacjach, mogę teraz na spokojnie usiąść i podzielić się swoimi wrażeniami.

środa, 5 grudnia 2012

Vilniaus, Statiniu 13 Tamsusis

Po jasnym Statiniu przyszła kolej na wersję ciemną. Przyszła dość niespodziewanie, bo chciałem to piwo przetrzymać nieco ponad termin przydatności, ale byłoby to raczej bez sensu. Czemu? W butelce zaczęły pojawiać się spore "farfocle", mimo iż przekroczyło datę ledwie o 5 dni. Zaskakujące, szczególnie jak na taką moc (niebagatelne 14%!). To stawia pod znakiem zapytania sensowność starzenia tego piwa w piwniczce, choć może te nieplanowane "dodatki" nie wpłynęłyby na smak.
To jednak już tylko moje dywagacje, piwo otwarte, przelane do szkła, pora działać!