sobota, 22 czerwca 2013

Brewfist, Fear

Włoskie piwa kojarzą się wam tylko z Peroni i Birra Moretti? Cóż, pora na aktualizację. Piwna rewolucja dotarła tam dużo wcześniej niż do Polski, doszło nawet do tego, że piwa z ich mikrusów można było kupić ostatnio w polskim dyskoncie spożywczym (konkretnie w Kauflandzie).
Oczywiście większość Włochów, podobnie jak i większość Polaków, po te "rewolucyjne" piwa nie sięga, ale cieszy mnie to, że można obecnie spróbować ciekawostek z różnych krajów, nawet tych, które niekoniecznie kojarzą się z wysoko rozwiniętą kulturą piwną (i w dodatku ta "egzotyka" to nie bezsmakowe lagery).
Dziś w szkle wylądowało piwo z włoskiego browaru Brewfist - stout czekoladowy, nazywany przez nich Fear.
Sam browar powstał w 2010 roku, więc to dość młoda inicjatywa. Założyli go ludzie, których celem jest ponoć szukanie nowych technik, nowych składników i nowych smaków. Cel zatem ambitny.
Fear już po szybkiej lekturze kontry zapowiada się ciekawie - oprócz klasycznych składników (choć jest też słód pszeniczny) znalazły się w nim też "cocoa nibs", czyli wstępnie obrobione ziarna kakaowca, coś jakby półprodukt czekoladowy. Zapowiada się więc stout czekoladowy pełną gębą. Co z tego wyszło w praktyce? Zapraszam dalej!

piątek, 21 czerwca 2013

Pardal, Bezove

Po ostatnim z opisów piwa smakowego, czyli po degustacji Perły Winter, jakoś nie ciągnęło mnie do dalszych poszukiwań w tym segmencie piwnego rynku. Owszem, jest kilka niezłych piw smakowych, niektóre pewnie nawet warte opisania, ale jakoś zawsze znajdowało się coś ciekawszego. Pojawiło się jednak coś, co mocno pobudziło moją ciekawość - piwo z aromatem bzu z browaru Pardal (mógłbym pisać bezowe, ale to kojarzy się raczej z ciastkami, a bzowe trochę męczy język).
Browar to żadna niszowa produkcja, ale przynajmniej jakiś czas temu przemysłowe piwa czeskie zostawiały nasze koncerniaki daleko w tyle. Ciekawe w piwie jest to, że powstało przy udziale piwoszy - to oni zdecydowali, czym będzie aromatyzowany zwykły Pardal i jak będzie wyglądał.
Co ciekawsze - producent deklaruje, że piwo jest aromatyzowane naturalnym ekstraktem z bzu, bez konserwantów i słodzików. Zapowiada się więc ciekawie, tym bardziej, że moje dotychczasowe doświadczenia z czeskimi piwami smakowymi były pozytywne. Czy tak będzie też tym razem? Zapraszam dalej!

środa, 19 czerwca 2013

Meukow VS

Dziś pora na lekką odmianę po tematach whisky - piwnych, w szkle wylądował koniak Meukow w podstawowej wersji VS.
Marka Meukow w Polsce nie jest zbyt znana, na pewno znacznie ustępuje w rozpoznawalności największym francuskim markom. Została założona w drugiej połowie XIX wieku przez braci Meukow, którzy zostali wysłani przez cara Aleksandra II do Francji celem poszukiwania trunków godnych dworu carskiego. Widać klimat francuski odpowiadał im bardziej niż rosyjski, bo po pewnym czasie postanowili osiąść tam na stałe i zająć się produkcją.
Meukow jest obecnie (konkretnie od roku 1995) rozlewany w charakterystyczne butelki z wizerunkiem pantery, które z pewnością zwracają uwagę. Czy są ładne i eleganckie? Kwestia gustu. Ja wolę jednak nieco bardziej klasyczne opakowania, ale te oczywiście są sprawą drugorzędną.
Najważniejsza jak zawsze jest zawartość, zatem do dzieła. Zapraszam dalej!

piątek, 14 czerwca 2013

Flying Dog, Double Dog

Po kilku lżejszych piwach dziś pora na coś z kategorii ciężkiej - Double Dog z browaru Flying Dog. Piwo reprezentuje gatunek double pale ale, na co wskazuje choćby zawartość alkoholu - aż 11,5%.
Oczywiście nie obeszło się bez drobnych komplikacji. Piwo stało sobie cierpliwie, czekając na swoją szansę, ja niestety zupełnie o nim zapomniałem. Jest więc na krańcu terminu przydatności, co wyraziło dobitnie, wyskakując obficie z butelki po otwarciu.
Na pierwszy rzut oka piwu to nie zaszkodziło (przy takiej mocy byłoby to sporym zaskoczeniem), może ucierpiało na tym trochę chmielenie - ale to w sumie nieistotne, póki co nie ma specjalnego porównania.
Zatem trunek do szkła i zaczynam.

środa, 12 czerwca 2013

Highland Park 12 YO

Po kilku opisanych ostatnio piwach, pora na powrót do czegoś nieco bardziej konkretnego - dziś w szkle zagościła whisky Highland Park w wersji dwunastoletniej.
Highland Park to jedna z najlepiej sprzedających się whisky słodowych, a także jedna z najbardziej znanych, z całą masą pozytywnych opinii wśród najbardziej znanych krytyków. Oczywiście wiadomo, że jeśli tylko ktoś wpływowy zaczyna dobrze pisać o jakimś trunku, to popyt rośnie. Wtedy firma chce za nim nadążyć. Co więc może zrobić? Cóż, zazwyczaj podwyższa ceny, obniżając przy tym jakość (przykładów jest sporo, nie ma co wymieniać konkretnych). Jak jest w przypadku Highland Park? Niestety nie miałem okazji spróbować edycji sprzed kilkunastu lat, więc nie mam porównania. Jeśli się nieco poczyta o whisky, można znaleźć opinie, że generalnie "to już nie ta whisky, co kiedyś" (oczywiście dotyczy to nie tylko tej destylarni). Ale niektórzy mówią też, że o whisky nie należy zbyt wiele czytać, lepiej ją pić! I przyznam szczerze, że takie podejście dużo bardziej mi odpowiada.
Szkoda więc czasu i miejsca na przydługie wstępy - pora sprawdzić, co oferuje podstawowa wersja Highland Park. Zapraszam dalej!

niedziela, 9 czerwca 2013

Książęce Jasne Ryżowe

Dziś w szkle kolejne z serii tyskich Książęcych - tym razem Ryżowe. Powoli zaczyna to wyglądać jak blog o Tyskim, ale z drugiej strony trzeba przyznać obiektywnie, że KP, po długim okresie bez nowości, obecnie co chwilę zaskakuje czymś nowym. Liczba tych nowości dorównuje chyba nawet pracowitości krajowych "browarów rzemieślniczych", które powinny chyba wprowadzić płatną opcję prenumeraty nowinek z dostawą do domu (ludzie za jakiś czas pewnie będą musieli dwa razy dziennie zachodzić do sklepu żeby sprawdzić, czy nie "rzucili nowego"). W sumie wypada się tylko cieszyć, a i przy okazji można pomarudzić na coś, co kilka lat temu było rozchwytywaną egzotyką, łykaną z wypiekami na twarzy.
Przechodząc jednak już do Jasnego Ryżowego - nie sądziłem, że jakiś producent będzie się chwalił stosowaniem ryżu w zasypie. Mi kojarzy się to raczej z amerykańskimi, bezsmakowymi piwami typu Bud czy Coors - ma być gładko, praktycznie bez smaku, raczej na ugaszenie pragnienia. W przypadku Ryżowego jest zresztą podobnie - producent pisze o orzeźwieniu i gaszeniu pragnienia. Wspomina tez jednak o chmielu i owocowych nutach, zatem piwo powinno mieć jakiś smak. Jak jest w rzeczywistości? Zapraszam dalej!

sobota, 8 czerwca 2013

Pivovaria Radom, Pszeniczne

Na początku przyznam szczerze, że miałem pewne wątpliwości, czy opisywać piwo z browaru restauracyjnego na blogu. Dlaczego? Z co najmniej dwóch powodów.
Po pierwsze - nie wiadomo do końca, jak piwo zniesie butelkowanie, jak "trwałe" jest i czy przy sporej wrażliwości na warunki otoczenia dobrze zniesie transport.
Po drugie - w przypadku browaru restauracyjnego ciężko może być z powtarzalnością piw. To jednak nie jest zautomatyzowana fabryka, gdzie praktycznie o wszystkim decyduje komputer. "Czynnik ludzki" ma tu spory wpływ, może więc trafiłem na wyjątkowo udaną warkę, która może się nie powtórzyć, albo też wręcz przeciwnie - może to kompletny kwas i wypadek przy pracy.
Myślę jednak, że skoro browar nie obawia się butelkowania i jego wszystkich konsekwencji, to i ja powinienem odrzucić swoje obawy. Wiadomo, że piwo prawdopodobnie najlepiej smakowałoby na miejscu, ale pewnie niewielu może sobie pozwolić na takie piwne wyskoki.
Dziś padło na produkt radomskiego browaru restauracyjnego Pivovaria, konkretnie na pszenicę. W końcu zrobiło się ciepło, słońce świeci, pora więc na coś orzeźwiającego. Nie będę oczywiście ukrywał, że oczekiwania wobec piwa mam spore, jak zawsze przy produktach z minibrowarów. A że te nie zawsze trzymają odpowiednio wysoki poziom - cóż, ilość raczej nie przekłada się na jakość, a i warzenie piwa to jednak dość skomplikowany proces. Jak to wyszło w przypadku Pivovarii? Zapraszam dalej!

czwartek, 6 czerwca 2013

Pivovar Rohozec, Skalak Czech

Jako że mamy już czerwiec i gorące lato, pora na lekkie piwa! (tym, którzy za kilka miesięcy nie zauważą ironii, dodam, że mamy 6. czerwca, a temperatura chyba ani razu nie przekroczyła 20 stopni na dłużej, niż pół godziny). Wybór takowych jest w sumie niezły - mamy nawet jakieś krajowe dziesiątki, dodatkowo bez problemu można zaopatrzyć się w piwa południowych sąsiadów, które chwilami są już tańsze niż polskie.
Co jednak, gdy dziesiątka to jednak za wiele? Wtedy robi się już troszkę gorzej. Owszem, można wybrać spośród wielu dostępnych radlerów, ale czy chęć na naprawdę lekkie piwo musi oznaczać konieczność wchłonięcia dużej ilości dość podłej czasami lemoniady i kilku E przy okazji? Zawsze niby pozostaje dolanie części wody do piwa, ale czy potrzebne są aż takie rozwiązania?
Okazuje się, że znów z pomocą przychodzą południowi sąsiedzi i odważni importerzy (bo sprowadzenie takiego piwa to jednak akt odwagi moim zdaniem), i oto dzięki nim wpadł w me ręce Skalak Czech. Piwo bardzo lekkie, zawierające zaledwie 3,2% alkoholu. Co to za trunek, i czy poza ugaszeniem pragnienia oferuje coś jeszcze pijącemu? Zapraszam dalej!