poniedziałek, 4 lutego 2013

Perła Winter

"Chcesz to opisywać na blogu?!" - taka właśnie była reakcja mojej żony, gdy wyciągnąłem z torby flaszkę tego napitku. Mógłbym oczywiście napisać posta p.t. "Przegląd smakowych paskudztw", żeby nie psuć sobie "imidżu", a jednocześnie podbić ilość wejść, ale nie dla mnie takie zagrywki. Tak, przyznaję szczerze, że ten trunek mnie zaciekawił. Dlatego dziś w szkle Perła Winter!
Co w nim ciekawego? A choćby kolor! Widać, że są  niego dumni, bo leją to piwo (nie wiem, czy określenie "piwo" to nie pewne nadużycie, ale niech już będzie) w bezbarwne butle. W dodatku jest "naturalnie mętne" - a przecież wszyscy młodzi, zdolni, wykształceni i znający się na piwie wiedzą, że piwo mętne jest smaczniejsze!
Co jeszcze mnie skusiło? Sok z czarnego bzu i aromat (szkoda, że nie naturalny sok lub wyciąg) z dzikiej róży. Aż dziwne, że w Polsce mamy piwa cytrusowe, a nawet piwa o smaku pomelo, a nikt nie wpadł wcześniej na aromatyzowanie piwa czymś, co dużo bardziej kojarzy się z naszym klimatem. Bo chyba każdy próbował wina z przemrożonej, dzikiej róży?
Oczywiście dalej jest to piwo z sokiem. I teraz kwestia jak je traktować? Jako piwo pewnie przepadnie z kretesem. Zostaje chyba tylko kategoria "niesklasyfikowany napój alkoholowy", co jest o tyle wygodne, że nie stawia trunkowi żadnych wymagań - może być traktowany w kategorii dobry/niedobry. No bo chyba wyznaczniku na styl "lager z bzem i różą" jeszcze nie ma. Jeszcze!
Dobra, mniejsza o style i kategorie, płyn do szkła i do dzieła!

Piwo przelałem, zrobiłem zdjęcie, napisałem wstęp, a tu... ciągle piana! Jest, dzielnie się trzyma w postaci cienkiej warstewki, nawet nie syczy zbyt głośno!
Zapach jest nieco dziwny. Początek jakby kwaskowo - cytrusowy (tylko skąd niby te cytrusy?), potem dopiero pojawia się coś, co przypomina zapach czarnego bzu. Róży nie wyczułem, za to lekko w tle jest jeszcze aromat jabłkowy (sok jabłkowy też jest w składzie, podobnie jak słodzik - stevia).
Smak jest jeszcze mniej określony i wyraźny niż zapach. Dużo słodyczy, spod której nieśmiało wyłania się coś przypominającego czarny bez i dziką różę połączoną z cydrem. Aromatów piwnych w zasadzie nie wyczułem, może poza czymś, co po przełknięciu w minimalnym stopniu przypominało goryczkę.
Ogólnie wrażenie to masa syntetycznej słodyczy i... właściwie nic poza tym. Może zmiana słodzika na cukier trochę by pomogła? No ale wtedy wulgarny napis "cukier" na kontrze mógłby spłoszyć sporą część użytkowniczek tego trunku (użytkownikom, o ile są, takie rzeczy chyba niestraszne).
Dziwny to napój, trochę gryzie w zęby, ale pije się go szybko i "bezboleśnie". Perła Winter może być konkurencją raczej dla napojów typu RTD, niż dla prawdziwych piw. Jak wypada na tle innych piw aromatyzowanych? Ciężko pisać mi o polskich, bo po te sięgam naprawdę sporadycznie. Na tle czeskich, jak choćby malinowego Skalaka czy borówkowej Cernej Hory,  wypada naprawdę blado. Ale to wynika też chyba z innej filozofii produkowania takich piw.
Szybko podsumowując  - z chipsami wchodzi lepiej!

1 komentarz:

  1. no coz . a ja powiem tak. jestem smakoszem
    uwielbiam bocki i portry baltyckie . i w ogole. lubie dobr piwo. ale serio..... nie porownoj tego z piwami .. porownoj to z redsem czy innym takim somersby.. i musze powiedziec ze perla winter jest super moja panna ja uwielbia. lepze niz glupie redsy i jak masz ochote sie napic czgos co jest slodkim kopem do imprezy to to jest wlasnie to . perla summer mi nie smakowala jak somerrsby ale winter specjalnei zasuwam 3 przystanki tramwajem zeby sobie kupic bo jedyny sklep jaki jeszcze ja ma . mi pasi

    OdpowiedzUsuń