wtorek, 5 lutego 2013

Bulleit Bourbon

Dziś w szkle produkt, który niedawno postanowiła wprowadzić do Polski firma Diageo - Bulleit Bourbon. Pierwsze, co przychodzi do głowy po takiej wiadomości to pytanie, czemu tak późno? Danielsy i Beamy już nieźle się rozpanoszyły na półkach sklepowych, mają swoje grono wielbicieli, ciężko będzie z nimi walczyć. Pewnie więc firma ma jakiegoś asa w rękawie? Ano ma. To znaczy ma go polski oddział, i chyba tylko on. Otóż na opakowaniu, na nalepce importera, widnieje informacja o wieku tego trunku. Ten Bulleit ma rzekomo 7 lat. Co ciekawe, takiej informacji nie ma nawet na amerykańskiej stronie producenta! Widać nasi fachowcy wiedzą lepiej...
Ale mniejsza o to. Chyba że ktoś zwraca uwagę na wiek trunku, wtedy faktycznie może go to przekonać, ale chyba nie tak zdobywa się klientów. Ja w każdym razie staram się skupiać na zawartości. Sprawdźmy zatem, co siedzi w całkiem ładnej butelce!

Zapach początkowo uderza całą masą słodyczy - dominuje miód, wanilia i marmolada pomarańczowa. Jeśli jednak mocniej zagłębić się w niuanse zapachowe, zaczyna pojawiać się niezbyt przyjemna nuta zmywacza do paznokci. Obok niej majaczy nieśmiało dębina, ale nie ratuje to sytuacji. Po jednym, głębszym "wwąchaniu" w Bulleita nie da się tego acetonu ominąć... Rada? Nie zagłębiać się zbyt mocno, bo pierwszy zapach jest w sumie dość przyjemny, choć niewiele w nim ciekawostek.
Jak Bulleit smakuje? Producent deklaruje podwyższoną zawartość żyta w zasypie, można się więc spodziewać trunku nieco ostrego. I tak jest w rzeczywistości. Początek to trochę miodowo-waniliowej słodyczy, ale już po chwili robi się pikantnie i... trochę kwaskowo. Znika też stopniowo słodycz, a pojawia się lekko przypalona dębina i gorzka skórka pomarańczy.
Ten kwaśny aromat łączy się z cytrusową goryczką, tworząc razem średnio smaczne połączenie. Jeśli dodać do tego alkoholowe pieczenie, to w sumie wychodzi z tego bardzo przeciętny trunek. Nawet jak na bourbon.
I teraz pytanie, z czym ma konkurować Bulleit? Jeżeli z czarnym Jim Beamem, to szanse ma niewielkie. Konkurent jest łagodniejszy na języku, może nie bardziej złożony, ale bez wad.
Natomiast jeżeli chodzi o konkurencję dla Jim Beama Rye, to szanse są większe, choć i tu stawiam na Beama. Po raz kolejny wygrywa brakiem wad, które ma Bulleit.
Czy więc warto go w ogóle kupować? Przy cenie około 80 złotych trzeba się nad tym mocno zastanowić. Mi ta jedna butelka wystarczy, powtórek nie przewiduję.

8 komentarzy:

  1. To ponoć najlepszy bourbon do koktajlu Manhattan :-)
    Cena rzędu 50-70zł byłaby do zaakceptowania, przy >80zł przegrywa z JD i JB.
    Pozdrawiam!
    MS Addict

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno teraz biały JW Red Rye jest najlepszy do Manhattan 😃

      Usuń
  2. Cena jest obecnie rzędu 50-70zł. Jeśli chodzi o opis zamieszczony powyżej to zupełnie nie opisuje Bulleit Bourbon...chyba że tester jest nałogowym palaczem bo JB i JD nawet nie dorasta do porównywania z tym burbonem (coś jak porównywać Tyskie lub Lecha do prawdziwego piwa... są łagodniejsze w smaku bo nie zawierają chmielu i jak to przy naturalnej fermentacji smak potrafi się zmieniać?) a najważniejsza jest złożoność smaku szczególnie dostrzegalna we wszelkich bardziej zaawansowanych kombinacjach niż dodatek samego lodu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bulleit to też "koncernowy" bourbon, pochodzący ze stajni Diageo, więc porównania "masowe-prawdziwe" średnio tu pasuje. A smak i odczucia to kwestia każdego pijącego - mi średnio smakował, wracałem do niego po długim czasie i wrażenia wciąż miałem podobne.
    I o co chodzi ze złożonością smaku dostrzeganą w "kombinacjach"? Ktoś zaczął prowadzić sesje degustacyjne bourbonu wymieszanego z colą?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bulleit leżakuje w beczkach 6 lat , i może dystrybutor dlatego napisał ze ma 7 lat.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pan chyba pił RYE bo to on ma żyto w składzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zwykły" Bulleit również ma żyto w składzie, jak większość bourbonów zresztą. Chodzi tylko o jego ilość - wersja Rye ma go w składzie co najmniej 51%, więc na jej etykiecie nie może już być określenia "bourbon", a tylko "american whiskey".

      Usuń