czwartek, 30 maja 2013

Ballantine's 12 YO

Ballantine's - whisky, którą chyba zna już każdy, i każdy, kto whisky pija, pewnie już jej próbował. Opisywać jej nie ma potrzeby - statystycznie pewnie każdy obywatel będzie miał przynajmniej raz w roku okazję, żeby się jej napić. Że w 90% przypadków będzie wymieszana z colą/spritem - to już inna sprawa. W kategorii "blended whisky" Ballantine's nie wypada dramatycznie źle, ale czy to powód do dumy być najlepszym wśród tych słabszych? Kwestia wyboru.
Jedną z opcji dla zwykłej "ballantynki" jest jej 12-letnia wersja. Na półkach sklepowych pojawia się prawie równie często, jak zwykła wersja, a w dodatku nie jest porażająco droga. No i te magiczne 12 lat na etykiecie - niby wciąż to zwykły blend, ale swoje jednak już w beczce odleżał, i można się pochwalić, że nie pijemy jakiegoś nieokreślonego młodzieńca... I wtedy wszyscy pokiwają głowami z uznaniem!
Ale starczy już głupot, pozostaje kwestia najważniejsza - czy warto dorzucić kilka dziesiątek i kupić wersję 12 YO, czy lepiej pozostać przy zwyczajnym? Zapraszam do lektury!

wtorek, 28 maja 2013

Rittmayer, Smokey George

Dziś w szkle wylądowało u mnie bardzo ciekawe piwo - Smokey George. Jest ciekawe nie tylko dlatego, że to wędzonka - dodatkowe atuty to użyty do jego warzenia szkocki słód, do suszenia którego używa się torfu.
Dla miłośników wędzonki w piwie wzorem w 99% przypadków będzie zapewne Schlenkera. Dlaczego? Cóż, jeśli nie piłeś - spróbuj, jeśli już próbowałeś, to wiesz, o co chodzi. Jak dla mnie to piwa w stylu "kochasz - nienawidzisz", ja je lubię, ale muszę mieć na nie "smaka". Jako piwa do picia codziennego - przynajmniej dla mnie - niezbyt się nadają. Ale to oczywiście kwestia gustu.
Oczywiście są też łagodniejsze odmiany wędzonek - jak opisywany przeze mnie Goller Rauchbier. W nim aromaty wędzone są bardzo subtelne, dla wielu mogą się wydać wręcz niewyczuwalne.
Gdzie plasuje się Smokey George i co daje mu szkocki słód? Zapraszam dalej!

poniedziałek, 27 maja 2013

Konstancin, Żytnie

Dziś w szkle kolejna z ciekawostek, warzonych przez mój ulubiony browar - Żytnie z Browaru Konstancin. Choć od razu w trakcie pisania tych słów przychodzi myśl - czemu to piwo jest ciekawe? Czy dlatego, że reprezentuje jako jedyne w Polsce (bądź jedno z niewielu) jakiś styl piwa, czy może dlatego, że w tym właśnie stylu stanowi ciekawostkę? Odpowiedź jest oczywiście bardzo prosta, i niestety niezbyt optymistyczna. Mamy oto w naszym pięknym kraju całą masę piw w stylu zaoceanicznych "elji", natomiast dobrych piw w stylach bardziej typowych dla tej części Europy warzy się u nas niewiele. Bo też ile prawdziwych pszenic czy koźlaków mamy? W chwili obecnej chyba nawet porterów mamy mniej niż wszelkiej maści IPA. Trochę to zaskakujące.
Ale nie czas narzekać, trzeba się cieszyć tym co mamy. Mamy zatem Żytni Konstancin, który jest wyjątkowy, bo jest żytni. Niezbyt to popularny typ piwa, nawet u naszych zachodnich sąsiadów. Tym bardziej cieszy więc, że regionalny browar podjął się warzenia tak mało popularnego trunku. Jak mu to wyszło? Zapraszam dalej.

środa, 22 maja 2013

Okocim Świętojańskie

Dziś "na tapetę" trafiło piwo, które dość niepostrzeżenie wkradło się na sklepowe półki - Świętojańskie, warzone przez koncern Carlsberg - Okocim. Nie widziałem jeszcze reklamy w TV, nie widziałem żadnych materiałów reklamowych, nie mówili o nim handlowcy (a mówili na przykład o radlerze, który w sumie pojawił się w podobnym czasie). Czy więc chodzi o marketing szeptany, czy może akcja dopiero ruszy?
Sam pomysł, moim zdaniem, jest bardzo ciekawy. Może Ameryki z sezonowością piwa nie odkryli, ale nikt u nas jeszcze tego w takiej skali chyba nie robił. Są cztery piwa na czety pory roku, każde nieco inne i różniące się od dotychczasowych produktów. Do tego całkiem ładne etykiety i żadnych informacji o "pradawnych recepturach" - szczególnie za to ostatnie duży plus ode mnie. Teoria więc wygląda całkiem ładnie. A jak praktyka? Zapraszam dalej!

czwartek, 16 maja 2013

Glenfiddich 12 YO


Tej whisky nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Jeśli nawet jej nie pił, to na 99% widział gdzieś w sklepie, a jeśli był to zwykły sklep spożywczy lub alkoholowy, to istnieje też spora szansa, że była to w nim jedna z najdroższych butelek (ta ze stojących wysoko, co to się ją przeciera z kurzu raz na miesiąc).
Po co więc ją opisywać? Trochę przez sentyment. Dla mnie, tak jak i dla wielu pijaczy whisky (głównie takich, którzy nie mieli żadnego przewodnika), był to pierwszy w życiu malt. Pamiętam, że podczas małej "sesji" z kilkoma whisky/whiskey był to jedyny malt, i w taki towarzystwie wypadł całkiem nieźle. Czy warto do niego wracać po spróbowaniu kilku teoretycznie ciekawszych whisky? To chyba coś jak z pierwszą miłością z dzieciństwa - we wspomnieniach jest fajnie i miło, ale jak się spotka tą osobę po latach niewidzenia w dorosłym życiu, to raczej nie za bardzo jest o czym pogadać, i kończy się na kurtuazyjnym "no to zdzwonimy się jeszcze".
Jak więc wypadnie to "spotkanie po latach" z dwunastoletnim Glenfiddichem? Zapraszam dalej.

poniedziałek, 13 maja 2013

Caol Ila 18 YO

W kwietniu jakoś pisanie szło mi średnio (ponoć teraz wszyscy tylko piszą, a nikt nie czyta, więc może to nawet lepiej), ale że słońce za oknem spowodowało nagły przypływ energii - wracam, a w dodatku wracam z czymś ciekawym.
Dziś do szkła trafiła 18-letnia Caol Ila. Kiedyś powszechnie dostępna, w dodatku dostępna w przyjaznych cenach, zastąpiona została wersją 12-letnią. Posunięcie średnio udane, obliczone raczej na zwiększenie sprzedaży młodszego destylatu, niż na zadowolenie podniebień. Zresztą opinie o dwunastce mówią same za siebie. Ale przynajmniej starsza wersja została jeszcze bardziej doceniona, stając się dla wielu ciężkim do zdobycia obiektem westchnień. Tak też było i ze mną.
Jakież więc było moje szczęście, gdy znalazłem Caol Ilę w malutkim, lekko zapyziałym monopolu w małej miejscowości! Nikt jej nie chciał, bo droga (2 razy droższa niż Chivas - "to już paranoja panie i zboczenie!") i mało znana. Ale jeleń zawsze się trafi, a widok ulgi u sprzedawcy, że w końcu pozbył się zalegającego towaru - bezcenny!
Oczywiście butelka musiała odczekać jakiś czas na otwarcie, oswoić się z nowym otoczeniem, ale skoro już ją naruszyłem, to pora podzielić się wrażeniami. Zapraszam dalej!