niedziela, 9 sierpnia 2015

Dwa francuskie cydry z marketów: Carrefour i Les Goelleries

Ostatnio jakoś wzięło mnie na testowanie cydrów, więc dziś dwie teoretycznie dość ciekawe opcje - trunki z francuskich marketów, Lcelerca i Carrefoura. Czemu ciekawe? Ano choćby dlatego, że jednak Francuzi doświadczenie w produkcji jabłeczniku mają spore, i jest szansa, że to co trafia jako produkt marketowy mimo wszystko będzie godnym uwagi napojem. Poza tym wyglądają całkiem nieźle, a to dla niektórych w przełamywaniu pierwszych lodów z tym typem alkoholu może być ważne. W ogóle okazuje się, że za 11 złotych można mieć butelkę zamykaną naturalnym korkiem, a u nas w tej cenie najczęściej dostaje się plastyk lub "gustowną" zakrętkę. Żeby jeszcze importowany produkt trafiał do nas z kraju nieco mniej rozwiniętego cywilizacyjnie, z niższymi kosztami pracy, ech... No nieważne. Cydry wyglądają przyzwoicie, Goelleries nawet całkiem nieźe, w careforuowym nieco odrzuca mnie wielka nazwa marketu na etykiecie, ale w końcu produkt własny, niech im będzie.
A jak wypadają w bezpośrednim starciu? Oczekiwania miałem spore, zaraz dowiecie się, czy choć częściowo zostały zaspokojone.


Pierwszy do szkła trafił Carrefour Brut, jako potencjalnie nieco gorszy (był też tańszy, więc jest na to realna szansa). No i tak go wąchaliśmy z żoną (sam na dwie butelki w taki upał postanowiłem się nie porywać) i w sumie ciężko coś było wyczuć. Cydr, na początku przynajmniej, praktyczne bezzapachowy. Dopiero po chwili jakiś zapach dojrzałych, przetartych jabłek, sprawiał wrażenie dość mocno utlenionego.
W ustach sporo słodyczy (a to ponoć brut), dojrzałe, zleżałe nieco jabłka, słodki sok z koncentratu. Trochę nut ziemistych, lekka pestka, delikatne ściąganie, kwasowość na niskim poziomie. Wrażenie ogólne niezbyt dobre, bo osobiście lubię cydry bardziej rześkie, lżejsze i kwasowe, a ten jest w zasadzie całkowitym zaprzeczeniem. Mimo to muszę przyznać, że sprawia wrażenie dość naturalnego produktu - może to zasługa użytego, tylko częściowo zagęszczonego soku jabłkowego?;)
No dobra, pora na drugą butelkę. Po średnio udanym wstępie na Les Goelleries Brut skupiliśmy swoje nadzieje na smaczny wieczór. Korek ładnie wystrzelił, co zwiastowało niezłe nasycenie, a co było dalej?
Zapach nawet niezły - świeży, kwaskowy, cytrusowy, odrobinę mineralny, z lekkim bandażem.
Na języku pierwsze, co daje się wyczuć, to mocniejsze musowanie, niż w pierwszym cydrze. Odczucie słodyczy niestety podobnie mocne, niedostatek kwasowości również. Cydr nieco ziemisty, z dość wyraźnym pieczarkowo - grzybowym aromatem. Do tego pestka, przechodząca w cierpko - gorzki finisz.
Ogólnie Les Goelleries to podobne klimaty, co Carrefour, choć mi wydał się nieco bardziej złożony i smaczniejszy, co nie znaczy, że smaczny. Nie miałem jakichś wielkich oczekiwań, ale liczyłem przynajmniej na lekkie i orzeźwiające jabłeczniki. Przy 4,5% alkoholu w obydwu przypadkach wydawało się to chyba uzasadnione. Może ten styl tak ma, swoich zwolenników pewnie znajdzie. Ja do tych cydrów raczej wracać nie będę. Pewnie tylko sięgnę po jakiś cydr z Francji, żeby mieć porównanie i sprawdzić, czy te dwie butelki wpisują się we francuski styl, czy to jakieś wypadki przy pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz