Whisky single malt poniżej 100 złotych? Czy to w ogóle może się udać? Każdy chciałby pić dobre rzeczy, w dodatku kupione w okazyjnej cenie. A skoro chcących jest wielu, to oczywiście znajdzie się ktoś, kto będzie chciał spełnić ich fantazje (słowo "fantazje" jest tu chyba odpowiednie, ale niczego nie uprzedzajmy...). Hasło "single malt whisky" na etykiecie teoretycznie obiecuje coś lepszego, niż zwykły blend, a gdy dodatkowo cena jest dwucyfrowa, to wrodzona ostrożność ulega uśpieniu. No bo przecież prawie zawsze malt będzie leszy od whisky mieszanej... Ale czy na pewno?
Pora przekonać się o tym na własnej skórze, a konkretniej na języku. Trafiły mi się dziś na testy właśnie dwie takie butelki - Glen Ranoch i Glen Parker. Każda z nich to single malt, i każda z nich kosztować powinna poniżej stu złotych. Za taką kwotę zazwyczaj szuka się lepszego blenda, który czasem będzie miał już z 10-12 lat. Jakim cudem za taką kwotę da się kupić whisky słodową? Najczęściej będzie to młody destylat bez określonego wieku, ciężko będzie też dowiedzieć się, z jakiej pochodzi destylarni. Czy taki zakup ma sens?
Obie butelki wyglądają dość skromnie jak na whisky słodową. Niby jest tuba, ale nie ma gustownego korka, zamykającego butelkę. Jest metalowa nakrętka, w dodatku taka tania, kojarząca mi się z naszymi starymi butelkami na wódkę. No ale to tylko szczegół.
Pora zacząć degustację. Na pierwszy ogień poszedł Glen Ranoch. Jest to whisky z Highland, rozlana w mocy 40%, zapewne też obficie podciągnięta karmelem. Wystarczy ją zresztą powąchać i barwnik czuć od razu. Cała masa karmelu, trochę cytrusów, wilgotne trociny i tektura. Kojarzy mi się to z przepalanką na samogonie.
W smaku znów dużo karmelu, do tego jakieś słodowo - tekturowe akcenty "okraszone" beczką. Całość niewyraźna, mdła, alkoholowa, z bimbrowatym finiszem. Nawet nie za bardzo jest o czym pisać...
Pora na drugą whisky wieczoru - Glen Parker. I od razu pytanie - czy może być jeszcze gorzej? W nosie niestety bardzo podobnie - dużo karmelu, ale na szczęście odrobinę mniej trocin, za to da się wyczuć coś jakby aromat słodu. Zapach oczywiście dość prymitywny, czuć że to młody destylat.
W ustach Parker nie jest wiele lepszy od Ranocha. Znów czuć przede wszystkim karmel i alkohol, do tego odrobina słodu i miodu. Finiszu oczywiście prawie nie ma - czuć przede wszystkim pieczenie alkoholu i odrobinę wanilii.
Myślę, że te krótkie opisy nie wymagają specjalnego podsumowania. Cudów nie ma, a na pewno nie na półkach z whisky. Te malty są po prostu słabe. Nie tylko te zresztą - kiedyś piłem malta z pewnego dyskontu na "L", i wcale nie był lepszy. Jeśli więc miałbym sobie kupić jakąś budżetową whisky, to raczej nie brał bym pod uwagę "malta poniżej stówki". To po prostu kiepski wybór, blend za taką kwotę będzie moim zdaniem lepszym wyborem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz