środa, 20 kwietnia 2016

Kingpin Geezer

Dziś znów po polsku. Jakoś stouty stanowią spory odsetek opisywanych przeze mnie ostatnio piw, więc w sumie niech będzie kolejny. Tym razem stout nieco udziwniony. Jego pełna nazwa to Kingpin Geezer Irish Espresso Stout. Lekko wprowadza w temat, ale tylko lekko. Piwo z espresso, laktozą, wanilią, wśród słodów słód whisky, a jakby tego było mało, leżakowało z płatkami dębowymi. Macie lekkie mdłości od nadmiaru składników? Na pocieszenie to wszystko za około dyszkę. Prawie promocja!
Czy jednak te składniki jakoś się ze sobą dogadają? O ile płatki czy słód whisky jakoś mnie przekonują, to ta wanilia już nie do końca. No i jeszcze laktoza. Zastanawiałem się, jak to wszystko ze sobą będzie współgrało, pozostało mi sprawdzić to na własnym podniebieniu.


wtorek, 19 kwietnia 2016

Einstock Icelandic Doppelbock

Jakoś nie mogłem się ostatnio zmobilizować do umieszczenia nowego wpisu, ale w końcu wrzuciłem jakąś zakurzoną butelkę do lodówki, no i jest!
Dziś pora na podwójnego koźlaka z Islandii. Jest już trochę egzotycznie, a będzie nawet bardziej, bo warzy go taki niby-kraftowy browar. Znaczy chodzi o to, że robi to duży browar, udający mały. Trend nieunikniony, czekam kiedy na butelkach poza hasłem "piwo craftowe" pojawi się hasło "piwo naprawdę craftowe". I będzie licytacja, kto jest bardziej prawdziwy i niszowy.
Wracając jednak do dzisiejszego piwa. Będzie to Einstock Icelandic Doppelbock. Jak widać, egzotyczność tego piwa jest ważna, bo nawet w nazwie podkreśla się jego pochodzenie. Wygląda to trochę na zasłonę dymną w stylu "no wiesz, może nasze piwo nie jest jakieś wyjątkowe, ale jest z Islandii! Islandia, człowieku! Prawdziwy koniec świata!". A zaraz poniżej reklama kontekstowa "tanie loty Rejkiawik już od 99 PLN!".
Czy faktycznie piwo będzie cieszyć tylko egzotycznym kapslem i etykietą? Pora sprawdzić!

wtorek, 5 kwietnia 2016

Z wizytą: Poznań Whisky Show

Miałem tam nie jechać. Może nie tak powinno się zaczynać relację, ale jak z miesiąc temu patrzyłem, kto planuje się wystawiać na Poznań Whisky Show, to nie czułem specjalnej potrzeby odwiedzenia tej imprezy. Grono dobrze znane, przynajmniej tym, którzy już jedną-dwie imprezy tego typu odwiedzili. Jak już człowiek opił się trochę z najpopularniejszymi whisky na rynku, to ciekawie wyglądały 2-3 stoiska. Ale kolega jechał (dzięki, Maćku!), nie miał chyba z kim pogadać w samochodzie na trasie, więc mnie zabrał. Do stracenia był więc w zasadzie tylko czas, choć może nie powinienem pisać "tylko", bo przy ładnej pogodzie i w pewnym wieku robi się on nieco bardziej cenny. A że i Wasz czas jest cenny, to postaram się zwięźle, bez lukrowania ale i bez przesadnego jadu, opisać swoje wrażenia z wizyty w poznańskiej Arenie. Zapraszam!