środa, 25 czerwca 2014

Ballantine's Brasil

Ciekawość to podobno straszna cecha, ale póki nie przejawia się zaglądaniem ludziom w okna i podsłuchiwaniem pod drzwiami, to jakoś można z tym żyć. Tak przynajmniej tłumaczyłem to sobie, sięgając po butelkę (a właściwie buteleczkę) na dzisiejszą degustację. Bo niby wiadomo, że to niedobre, zdrowszy człowiek od tego nie będzie, szczęśliwszy też pewnie nie (wszak to ledwie 35% alkoholu...), ale jednak w jakiś dziwny sposób kusi. Żeby spróbować, być pierwszym i w razie czego spełnić obywatelski obowiązek, ostrzegając innych przed eksperymentami. I może trzymając się tego wzniosłego uzasadnienia, z delikatnym podnieceniem łączącym się ze zniesmaczeniem, sięgnąłem po miniaturkę Ballantine's Brasil.
Co to w ogóle za cudo? Jest to szkocki blend, wymieszany z aromatem skórki z brazylijskiej limonki (aromatem, nawet nie wyciągiem czy czymś brzmiącym bardziej naturalnie...). Czy to pogoń za rosnącym segmentem alkoholi aromatyzowanych, czy może chęć uszczknięcia dla siebie czegoś z mundialowej gorączki? Pewnie i jedno, i drugie. A jak to wyszło? Zapraszam dalej.

piątek, 13 czerwca 2014

Sznaps de Luxe Gruszka i Jabłko

Dziś będzie bardzo "po taniości", ale ciekawość prowadzi czasami człowieka w nieco mniej ambitne rejony sklepów alkoholowych. A przy okazji będzie też nowość - na tyle świeża, że nie pojawiła się jeszcze na stronie internetowej producenta (czyżby cały marketing wyjechał już na urlopy?). Przed Państwem dziś nowość z lubelskiego Polmosu - Sznaps de Luxe w dwóch wydaniach - gruszkowym i jabłkowym.
Po co brać się za takie trunki? Chyba tylko dlatego, że w takim segmencie (czyli smakowo, bezbarwnie i dość lekko - ledwie 24%) są pierwsi w Polsce, więc może warto sprawdzić, co to za cudo. Informacji o samym sznapsie na razie jest niewiele, łącznie z opakowaniem (hasło "napój spirytusowy", czyli może to być wszystko), więc trzeba polegać na swoim podniebieniu. Destylat owocowy, jak to powinno być w klasycznym sznapsie, raczej to nie jest, ale może przynajmniej będzie smacznie? Nie ma więc co rozwodzić się nad wstępem i pora spróbować tych rarytasów!

czwartek, 12 czerwca 2014

Le Giare Gewürztraminer Grappa Affinata

Z grappą większość ma pewnie jedno skojarzenie - śmierdzący bimbrem, biały, palący w gardło płyn, który nie wiedzieć czemu kosztuje 3 razy więcej od naszej czystej wódki, a jest od niej 3 razy gorszy. I patrząc na ten trunek przez pryzmat tanich rzeczy, dostępnych czasem w sklepach, to nie jest to dalekie od prawdy. Pić takie rzeczy owszem można, tylko po co? Głowa po tym będzie bolała niemiłosiernie (dlaczego? ciekawskim proponuję sprawdzić dopuszczalny poziom metanolu w wódce i grappie), a i portfel też pewnie ucierpi.
Ale na szczęście grappa ma też swoje szlachetniejsze oblicza. Niezbyt popularne, niespecjalnie tanie, ale na pewno warte poświęcenia im chwili. Ja miałem okazję zetknąć się z produktami destylarni Marzadro, które zrobiły na mnie na tyle dobre wrażenie, że postanowiłem spotkać się z nimi ponownie, tym razem już na spokojnie, w domowym zaciszu.
Dziś do kieliszka trafiła grappa produkowana z jednej odmiany winogron - gewürztraminer. Kto pił zrobione z niej wina wie, czym to pachnie (dosłownie i w przenośni). Grappa Le Giare powstaje oczywiście z wytłoczyn, pozostałych po produkcji wina (ponoć we Włoszech nic się nie marnuje!), a destylat trafia na trzy lata do małych dębowych beczek. Taki czas spędzony w beczce pewnie nie imponuje miłośnikom whisky, ale to inny klimat i inny surowiec, i ponoć tyle ma starczać, by grappa odpowiednio się ułożyła. Jak to wyszło? Pora sprawdzić!