wtorek, 21 lutego 2017

Miłosław Dymione Brown Ale

Dziś tak bardziej zwyczajnie. Obecnie inne piwa są na fali, wszyscy ganiają za "imperialnymi porterami", risami czy pintowym eisbockiem (już mam, wrażenia pewnie niedługo), więc kojarzący mi się z delikatną nijakością brown ale będzie ciekawą odmianą. No, nie do końca to taki zwyczajny brown ale, bo słody wędzono dymem z drzew owocowych. Zrobił to Miłosław, kosztuje rozsądnie (około 6 zł), więc w zasadzie czemu nie? Jeszcze kilka pozycji z ich nowej serii wygląda ciekawie, choć może przy "craftowej" obfitości nie wywołują już takiego zainteresowania, jak pewnie zrobiłyby to 5 lat temu. Ale cóż, kto bronił im być tymi pierwszymi?
Wracając do dzisiejszego browna. Jak na styl piwo całkiem treściwe - 13,2 ekstraktu, 5,6% alkoholu, parametry pozwalają podejrzewać, że nie będzie to słabeusz. Jak wyszło w praktyce - o tym dalej.

piątek, 10 lutego 2017

5th Ocean Grand Ale

Dziś piwo z Rosji. Kiedyś chyba nawet coś z tego kraju się pojawiło na moim blogu, ale smakowo nie zachęcało do dalszych poszukiwań. Po co więc to? Ano trochę połasiłem się na ładną butelkę. Lubię takie szampanówki, jeszcze w dodatku zamykane naturalnym korkiem, no piwo praktycznie samo wskakuje do koszyka. Cena coś w okolicach 12 złotych, więc spustoszenia w kieszeni nie zrobi, można brać!
Piwo uwarzone przez Moscow Brewing Company. Ekstrakt 16, alkohol 6,2%, niepasteryzowane, dojrzewające w butelce, no nawet wygląda to ciekawie. Nie liczyłem na fajerwerki, ale przynajmniej na solidnego "ejla" do wieczornego podjadania. Jak to wyszło? O tym dalej.



wtorek, 7 lutego 2017

Birbant Sheep Szit

Dzwoni do mnie jakiś czas temu kolega. Taki dobry kolega, co to raz na jakiś czas odkłada mi buteleczkę jakiegoś ciężej dostępnego piwa. I mówi "chcesz wypić owcze g...o?". Oczywiście śmiechom i dokazywaniom nie było końca, sami zresztą kiedyś stwierdziliśmy, że dojdzie do takiego momentu piwnej rewolucji, w którym wystarczy nalanie jakiegoś g.. do butelki, a ludzie i tak się będą na to rzucać. Jednak wtedy nie sądziliśmy, że ktoś to potraktuje prawie dosłownie.
Ale jednak, (prawie) stało się! Owcze odchody użyte do suszenia słodu, i nazwa dumnie eksponująca ten fakt. Trochę wahałem się, czy w ogóle umieszczać tu recenzję tego piwa, bo jest to mocne płynięcie z prądem, w dodatku płynięcie w takie mniej ciekawe rejony (żeby nie powiedzieć, że płynięcie do kanalizacji). Ale może jednak w Sheep Szit jest coś więcej, niż tylko trochę kontrowersji?