czwartek, 10 listopada 2016

Birbant American Barley Wine

Dziś piwo na rozgrzewkę. Birbant American Barley Wine. Samo barley wine niezbyt często występuje na naszym rynku, więc z nieukrywaną radością sięgnąłem po butelkę. Moje zapały studziło trochę słówko "american" na etykiecie, bo wiadomo - oryginalny styl nadmiernego chmielenia unika, a amerykańskie chmiele skutecznie potrafią przygasić inne aromaty. I zamiast rozgrzewającego, krągłego i przyjemnego piwa można dostać cytrusowo - żywiczną, alkoholową bombę. A parametry tego Birbanta są konkretne - 24,5% ekstraktu i 10,5% alkoholu, zatem obawy są uzasadnione. Jak wyszło? O tym dalej.




poniedziałek, 7 listopada 2016

Wolf Distillery No. 6


Przyszedł czas na zdegustowanie polskiej whisky. Nie miałem okazji pić Kozubów, na produkty Paseckiego też się nie załapałem, ale udało mi się uszczknąć odrobinkę destylatu z Wolf Distillery. Trafiło na wersję oznaczoną dość lakonicznie jako no. 6. Wyprodukowana z jęczmienia niesłodowanego i słodowanego, dojrzewająca w beczkach po PX i czerwonym muscadecie. Obcięta co prawda do 43%, ale może przy młodym destylacie nie ma co przesadzać z mocą.
Nastawienie mam jak najbardziej dobre, choć próbowana na WLW jedna z wersji nie zachwyciła mnie. Ale może to pierwsze próby, widać, że w Wolf Distillery jest duch walki, mimo naszych mocno niesprzyjających takim inicjatywom przepisom. Może więc z czasem pojawi się doświadczenie i kolejne wypusty będą coraz lepsze. A że te wcześniejsze ktoś będzie musiał wypić, no to do dzieła!

piątek, 4 listopada 2016

Glengoyne 1990/2007 56,3% Amontillado

Dziś skok na głęboką wodę. Wzięło mnie na whisky z beczek po sherry, więc pora na coś z wyższej półki. Z Glengoyne miałem już kiedyś przyjemność (wersja NAS cask strength), dziś padło na destylowaną w 1990 roku i dojrzewającą w beczce po sherry typu amontillado. Beczka oczywiście jedna, whisky nie została rozcieńczona ani zabarwiona, więc ten piękny kolor ze zdjęcia osiągnęła w całkowicie naturalny sposób. Whisky tu i ówdzie zebrała bardzo wysokie noty, co przekłada się też na obecną cenę jeszcze dostępnych butelek. Można więc nieco skalibrować sobie skalę, choć z drugiej strony powstają obawy - czy człowiek nie będzie się sugerował ocenami innych, no i co jeśli nie będzie smakować? Szczególnie to ostatnie stresuje, bo może człowiek ma kawałek deski zamiast języka i powinien darować sobie próbowanie drogich rzeczy, poprzestając na maltach z dyskontu? Ale może jednak nie będzie tak źle. Zapraszam dalej!

piątek, 28 października 2016

Clynelish 1995/2015 54,6% Cadenhead's

Dziś znów coś nieco ambitniejszego, z kategorii whisky. Sample świeżutkie, dopiero co dotarły, jeszcze nawet nie wskoczyły do długiej kolejki rzeczy, oczekujących na degustację. Przed nimi byłoby trochę mniej interesujących trunków, więc bez żalu łapię poza kolejnością.
Padło na whisky Clynelish, rozlaną przez Cadenhead. Pochodzi z serii (?) Sherry Cask, a jeśli ktoś chce sobie zerknąć na butelkę i szczegóły, to zapraszam tu. Jakieś tam już podejścia do tej whisky robiłem, od podstawowej wersji począwszy, a na 20 - letniej Clynelish z serii Artist skończywszy. Ta ostatnia była jednak degustowana w nieco polowych warunkach (Poznań - i wszystko jasne! ;)), więc niech ta dzisiejsza będzie jakąś rekompensatą. A że i rozlewnia ponoć miała/ma dobrą opinię, to zapowiada się całkiem ciekawie. Więc do dzieła!

poniedziałek, 24 października 2016

Artezan Preparat

Dziś pora na coś ciekawszego. Artezan Preparat, czyli wędzone barley wine. W dodatku nie jest to edycja tegoroczna. Moja butelka odstała już co swoje, bo pochodzi z roku 2015. Stała, czekała, oczekiwania wobec niej miałem spore, proporcjonalnie do ceny i grubiejącej z czasem warstwy kurzu. Artezan raczej słabizny nie wypuszcza na rynek - to wiadomo. Do tego całkiem solidne parametry - 22 ekstraktu, 9% alkoholu, nic tylko degustować. Zatem zapraszam dalej!






wtorek, 18 października 2016

Z wizytą: Whisky Live Warsaw 2016

Polskie wilki, póki co tylko
wyć, ale czekamy cierpliwie!
 Trzecia edycja warszawskiego festiwalu przeszłą już do historii, pora więc napisać coś o nim napisać. Z oficjalnych źródeł i od bloggerów zaprzyjaźnionych z organizatorem (to chyba ci, co dostają flaszki od Tudora!) na pewno dowiecie się, że impreza zakończyła się ogromnym sukcesem, z roku na rok jest coraz lepiej i wszyscy dookoła nas chwalą. Wiadomo, że obiektywne spojrzenie jest bardzo pożądane, ale co, jak się ktoś obrazi i w przyszłym roku już nie zaproszą?
Oczywiście zbijam się trochę, podejrzewam, że każdy jest w stanie sam ocenić, czy relacja i opinia jest wiarygodna, czy to raczej niewyszukane lizusostwo.
Ja postaram się napisać o tym, co mi się podobało, a co nie, naturalnie moim okiem mało doświadczonego bywalca. Bilet kupiłem za swoje, piłem za swoje, nawet buteleczki miałem swoje, a że to ostatnie mogło okazać się brzemienne w skutkach - o tym dalej. Zapraszam do lektury!

środa, 12 października 2016

Longmorn 1991/2007 50% Douglas Laing OMC

Po ostatniej, bourbonowej rozgrzewce, miało być coś bardziej ambitnego, i jest!
Trochę myślałem, po którego sampla sięgnąć, i z pomocą przyszły mi ostatnie newsy ze świta whisky. Otóż pojawi się na rynku nowa gama Longmorn. Będą w niej wersja bez określonego wieku, 16 i 23 - letnia. Wiadomość w sumie średnio elektryzująca, bo whisky chyba nie należy do tych najbardziej poszukiwanych na rynku, ale mnie zaciekawiło nawet nie tyle pojawienie się nowych butelek, co ich ceny. Otóż Longmorn występowała do niedawna (i w zasadzie jeszcze występuje tu i ówdzie) w jednej, 16 - letniej wersji. No i ten news, że pojawia się nowa "szesnastka"? Trochę bez sensu, prawda? Ale nowa wersja będzie 3-4 razy droższa od starej! A za 350 - 400 złotych, czyli tyle, ile kosztuje obecna wersja, będzie można teraz nabyć wersję NAS. Sprytna zagrywka! I niestety dość powszechna w ostatnim czasie. O cenie najstarszej wersji nie wspominam, jest tak niedorzeczna, że aż żal pisać.
Zawsze więc jest jakiś powód, żeby sięgnąć po któregoś z sampli, może być nawet taki. Zabieram się więc do swojej Longmorn, zostawiając temat galopady cenowej whisky.

niedziela, 25 września 2016

Rebel Yell Bourbon

Znów trochę czasu minęło od ostatniego posta, ale teraz już postaram się wrzucać coś w miarę regularnie. Tym bardziej, że materiału degustacyjnego nagromadziło się sporo, i trzeba nieco rozładować kolejkę.
Dziś coś lekkiego na rozgrzewkę, żeby nos i język wróciły do formy.
Rebel Yell to marka bourbonu raczej egzotyczna w naszym kraju. Wiadomo, że rynek dzielą między siebie duzi gracze, i bez małej fortuny wyłożonej na reklamę raczej nie wskoczy się do pierwszej ligi. Ale nie jest to droga butelka, więc może warto sięgnąć po nią choćby z ciekawości? Tak właśnie było u mnie. Bez wielkich oczekiwań, ale jakąś butelkę amerykańskiej whisky warto mieć pod ręką. A jeśli już mieć, to niech to nie będzie koniecznie JD czy JB. A czy warto mieć akurat tą? O tym dalej.


sobota, 27 sierpnia 2016

Ardenne Stout

Dziś piwo z tematów, które chyba najczęściej przewijają się ostatnio przez mój blog - stout, w dodatku belgijski. I jeszcze imperialny, choć może moc nie do końca zadowalająca fanatyków stylu (ledwie 8%), a poza tym wiadomo, że Belgowie robią piwa raczej po swojemu. Więc ortodoksyjnego podążania za stylem raczej nie ma się co spodziewać.
I choć może pogoda nie do końca sprzyja piciu piw tego kalibru, to koniec remontu domku letniskowego (no dobra, jeszcze nie koniec, ale światełko w tunelu staje się coraz wyraźniejsze...) jest znakomitą okazją, żeby otworzyć jakąś ciekawszą butelkę. Ciekawszą tym bardziej, że piwo poza niezłymi parametrami i metryczką, dojrzewało też ponoć przez jakiś czas w dębowej beczce. Ochota więc była, pora na wrażenia z degustacji.


niedziela, 14 sierpnia 2016

WhyDuck? Pils

Jest jeszcze w miarę ciepło, więc czemu by nie wypić jakiegoś orzeźwiającego pilsa? Akurat wpadł mi w ręce jeden taki, polski i "rzemieślniczy" w dodatku. No i z nowej inicjatywy kontraktowej, więc tym ciekawszy.
O Piwnym Projekcie, rozlewającym piwa pod marką WhyDuck jeszcze nie słyszałem. Ale trafiło się tak, ze piwo dostałem od jego twórców, nieświadomych tego, komu je dają. Znaczy nie chodzi o to, że moje ego urosło na tyle, że oczekuję, iż ktokolwiek będzie mnie rozpoznawał. Chodzi raczej o to, że twórcy niezbyt przekonani byli do blogerów piwnych i ich recenzji. Wiadomo, rynek jest ciężki, o przychylność recenzentów pewnie trzeba walczyć... Ale ja w sumie blogerem piwnym nie jestem, więc problem nie istnieje. Dobre pilsy lubię, a o te polskie raczej ciężko, więc gdyby WhyDuckowi się udało, to byłaby to dobra informacja. Jak wyszło? O tym dalej.

środa, 10 sierpnia 2016

Arran 17 YO

Dziś starcie ze swego czasu najstarszym Arranem w historii. Wypuszczony w (jakżeby inaczej!) limitowanej ilości 9000 butelek, leżakowany ponoć wyłącznie w beczkach po sherry, chyba też bez dodatku karmelu  filtracji na zimno.
Dość szybko Arran siedemnastoletni przestał być najstarszy w rodzinie, bo w następnym roku pojawił się, oczywiście limitowany, Arran pełnoletni. "Ekskluzywność" serii chyba za bardzo nie poruszyła konsumentów, bo butelki wciąż można bez trudu kupić w normalnych cenach. Poza tym, teraz praktycznie każda butelka jest "ekskluzywna i limitowana", więc ludziom ta wyjątkowość lekko się opatrzyła. Może więc przynajmniej sama whisky jest niezła? Kiedyś nawet opisywałem tu wersję 14 - letnią. Nie była to jakaś poruszająca whisky, ale dała się wypić z jakąś tam przyjemnością. W smaplu czeka jeszcze NAS Lochranza, i tej wersji już nieco się obawiam, ale kiedyś pewnie przyjdzie na nią czas. 17 powinna być najlepszym, co ma do zaoferowania destylarnia, ale czy będzie czymś dobrym? Pora sprawdzić.

sobota, 6 sierpnia 2016

Bairille Honey Distillate 3 YO

Dziś coś odrobinę nietypowego. Według producenta - nawet unikatowego na skalę światową. Nie podejmę się stwierdzenia, czy tak faktycznie jest, ale bez wątpienia destylat sfermentowanego miodu pszczelego to rzadko występujący na rynku trunek. W dodatku został jeszcze poddany leżakowaniu w dębowych beczkach. Ta właśnie powstaje Bairille.
Destylat leżakuje 3 lata w beczkach z polskiego dębu. To od początku wywoływało u mnie mieszane uczucia. Nie dlatego, że to tylko trzy lata. W zasadzie nawet wręcz przeciwnie - dlaczego aż trzy? Bo polski dąb ponoć (zasłyszane z dobrych, znających temat źródeł) niezbyt nadaje się do leżakowania destylatów. Jest bardzo bogaty w taniny i wręcz "zjada" wszystko, co w wykonanej z niego, surowej beczce wyląduje. Skoro więc o tym wiadomo, to dlaczego powstał Bairille? Może była to próba okiełznania naszej dębiny, może jednak chciano mocnego wpływu beczki na destylat? Tego nie wiem, może trzeba pytać u źródła. Ja podchodziłem do trunku z pewną rezerwą, ale też i zaciekawieniem. Jak wypadły testy? O tym dalej.

wtorek, 19 lipca 2016

BenRiach 16 YO 1995/2011 58,3%

Dziś dla odmiany jakaś whisky. W końcu. Bo zrobiło się nieco chłodniej, i da radę przyswoić coś z nieco większą ilością alkoholu.
W szkle ląduje BenRiach. Butelkowany oficjalnie, ale w pełnej mocy i bez żadnych dodatków kolorystycznych czy filtracji. Dość młody (16 lat), o sporej mocy (58,3%), finiszowany w beczkach po sherry - zapowiada się ciekawie. Obym tylko poradził sobie z mocą ;)
Oczywiście (tzn. może nie dla wszystkich to oczywiste, ale dla mnie ostatnio tak) whisky z sampla, bo ostatnio jakoś mi nie po drodze z kupowaniem pełnych butelek. Kolor ma bardzo apetyczny, jeśli ktoś koniecznie chce sobie obejrzeć pełną butlę, to zapraszam tu: https://www.whiskybase.com/whisky/25714/benriach-1995 . A ja powoli zabieram się za degustację.

czwartek, 7 lipca 2016

Lupulus Hopera

Dziś znów Belgia, i znów coś innego. Lupulus Hopera, czyli nowofalowe pale ale, chmielone 4 różnymi chmielami (nie wiadomo niestety, jakimi), o goryczce na poziomie 35 IBU. Różnie wychodzą Belgom próby z podążaniem za piwną rewolucją. Czasem jest dobrze (choćby Houblon Chouffe), a czasami niekoniecznie (jak choćby Leffe Royale Cascade IPA). Ja jestem zdania, że każdy powinien robić to, co mu wychodzi najlepiej, ale skoro chcą sobie eksperymentować, to niech to robią. Próbowałem zwyczajnego Lupulusa, i piwem jest naprawdę niezłym. Może więc wersja Hopera również okaże się ciekawym trunkiem? Czas sprawdzić.




wtorek, 5 lipca 2016

Chimay Doree

Dziś ciąg dalszy piwnych degustacji. I wciąż nie opuszczam Belgii, natomiast piwo dziś zupełnie inne, niż opisywane poprzednio. Jasne, lekkie, a jak na belgijskie warunki nawet nadzwyczajnie lekkie (ledwie 4,8%) - w szkle ląduje Chimay Doree.
O piwie Chimay na pewno słyszeliście, ale wersja Doree, zwana też Gold, jest raczej mało znana. Najsłabsza ze wszystkich piw zakonu, pełniąca rolę piwa codziennego, sprzedawanego w ograniczonej dystrybucji w pobliżu browaru. Oczywiście w dobie globalizacji praktycznie wszędzie można kupić dowolne towary, więc i Chimay Doree trafia poza granice Belgii. Czy warto się w ogóle tym piwem interesować, czy to raczej jednorazowa ciekawostka? Zaraz sprawdzę!


czwartek, 30 czerwca 2016

Brasserie Caracole Nostradamus

Po pitym ostatnio Rochefort 10, dziś także coś w nieco cięższych klimatach, ale zdecydowanie mniej znanego.
Nostradamus z browaru Caracole to piwo, o którym w Polsce pewnie niewiele osób słyszało. Ja również, co więcej - szczerze mówiąc nie słyszałem nawet o browarze je warzącym. Zawsze więc warto spróbować, choćby dla statystyk.
Nabywając Nostradamusa nastawiałem się na próbowanie klasycznego brune, dopiero przed samym otwarciem piwa zauważyłem, jakie ma parametry. W zasadzie jeden parametr. 9% alkoholu. Niby jak na Belgię nic nadzwyczajnego, ale nie nastawiałem się na zawodnika z tej kategorii. Ale cóż, nie z takimi problemami człowiek sobie radził w życiu! Zapraszam dalej na wrażenia z degustacji.

czwartek, 23 czerwca 2016

Rochefort 10

Niby za oknem żar sączy się z nieba, ale z okazji dnia ojca postanowiłem sobie zdegustować jakieś "konkretne" piwo. Różnych zawodników wagi ciężkiej testowałem w ostatnim czasie, raz lepszych, raz gorszych. Dziś pora na pewniaka, takiego, który po prostu nie może zawieść. W końcu czołowe miejsca w rankingach najlepszych piw świata muszą o czymś świadczyć, prawda? A może jednak nie do końca?
Oczywiście z tym piwem miałem już kiedyś styczność, ale było to dawno temu, i trochę innych trunków przewinęło się już przez moje podniebienie. Jak teraz posmakuje mi Rochefort 10? Naprawdę jestem ciekaw. Zapraszam więc dalej.



wtorek, 14 czerwca 2016

Ardbeg Dark Cove

Dziś pierwszy z sampli, nabytych podczas niezbyt udanych, warszawskich Whisky Days.
Do szkła trafia Ardbeg Dark Cove. Jest to limitowana edycja, wydawana z okazji corocznych Ardbeg Day. Szczerze to nigdy się za tymi wypustami nie uganiałem, bo ceny szybko osiągały nieracjonalne poziomy, a czytając opinie o tych whisky, to nie obiegały jakoś znacząco od podstawowej gamy Ardbeg. Ale skoro już trafiła się okazja, to czemu nie spróbować?
Ardbeg Dark Cove dojrzewała w beczkach po ciemnej sherry i po bourbonie. Rozlano ją do butelek z mocą 46,5%, co jest podobno najniższym woltażem, z jaką limitowana Ardbeg trafiła do butelek. Oszczędności? Czy może równamy do poziomu przeciętnego klienta, który zbyt mocnej whisky nie lubi? Mniejsza o to, najważniejsza jak zawsze jest zawartość. Pora ją sprawdzić!

środa, 8 czerwca 2016

Z wizytą: Whisky Days w Warszawie

W dniach 4-5 czerwca w warszawskim Wilanowie odbył się kolejny "festiwal" związany z whisky. I w zasadzie tyle mógłbym o nim napisać, bo impreza raczej nie przejdzie do historii. A na pewno nie przejdzie do historii dzięki pozytywom.
Ale od początku. Od marketingowej strony wszystko poszło chyba dobrze, bo wydaje mi się, że niemal wszyscy choć trochę zainteresowani tematem whisky o imprezie się dowiedzieli. Tu i ówdzie pośmiano się trochę z rzeczy wypisywanych na FB (tu rzeczywiście organizatorzy mogli by się nieco bardziej postarać), lista masterclasses też wyglądała słabo, plus jeszcze 109 złotych za 2-dniową wejściówkę. To wszystko nie zwiastowało tłumów. Ja poszedłem w niedzielę, z założeniem, że drugi dzień zazwyczaj jest spokojniejszy, nie ma tłumów, można na spokojnie sobie z wszystkimi porozmawiać. I co zastałem? O tym dalej!

wtorek, 24 maja 2016

Przyszedł czas na belgijski kwas!

Zdjęcie z wikipedia.org
W końcu się udało! Butelki stały i dojrzewały od pewnego czasu. Ale jakoś ze szwagrem nie mogliśmy się spotkać na degustację, a samemu takie rzeczy trochę szkoda pić.
W końcu jednak udało się! Ciepłe popołudnie, trzy ciekawe butelki, i nas dwóch. W zasadzie było nas troje, ale żona, powiedzmy dyplomatycznie, dość sceptycznie podchodzi do niesłodzonych geuze.
Oczywiście najważniejszą kwestią jest, co to za butelki. Lindemans - ale uprzedzając narzekających, nie taki sobie zwykły Lindemans, potem mniej znany u nas Oud Beersel, i na koniec klasyk, którego zabraknąć nie mogło - Cantillon. Pite w kolejności odwrotnej do dojrzałości, bo w sumie czemu by nie? Najpierw starszyzna, młodzież niech wyszaleje się na końcu. Jak udała się ta impreza? O tym dalej.



czwartek, 12 maja 2016

Dwa klapsy na orzeźwienie

W zasadzie powinno być "dwa clapsy", ale może nie wszyscy by wiedzieli, o co chodzi itp. A poza tym - "będę mówił po polsku, bo myślę zawsze po polsku".
Dziś będzie bezalkoholowo. Czasami może tak być. Robi się cieplej, momentami pojawia się ochota na coś, co orzeźwi, ale bez skutków ubocznych. A ciekawych napitków bez procentów jest na naszym rynku coraz więcej. Jedne lepsze, drugie słabsze, jedne tańsze, inne droższe. Widać chyba nawet pewną analogię do rynku tzw. piw rzemieślniczych, zresztą wydaje mi się, że nawet docelowa grupa klientów jest ta sama.
Ale żeby nie przedłużać - dziś w szkle dwa napoje Claps - Yodel z jałowcem i chmielem oraz Yell z pokrzywą, trawą cytrynową i limonką. Wygląda ciekawie? Pora sprawdzić jak smakuje.

środa, 20 kwietnia 2016

Kingpin Geezer

Dziś znów po polsku. Jakoś stouty stanowią spory odsetek opisywanych przeze mnie ostatnio piw, więc w sumie niech będzie kolejny. Tym razem stout nieco udziwniony. Jego pełna nazwa to Kingpin Geezer Irish Espresso Stout. Lekko wprowadza w temat, ale tylko lekko. Piwo z espresso, laktozą, wanilią, wśród słodów słód whisky, a jakby tego było mało, leżakowało z płatkami dębowymi. Macie lekkie mdłości od nadmiaru składników? Na pocieszenie to wszystko za około dyszkę. Prawie promocja!
Czy jednak te składniki jakoś się ze sobą dogadają? O ile płatki czy słód whisky jakoś mnie przekonują, to ta wanilia już nie do końca. No i jeszcze laktoza. Zastanawiałem się, jak to wszystko ze sobą będzie współgrało, pozostało mi sprawdzić to na własnym podniebieniu.


wtorek, 19 kwietnia 2016

Einstock Icelandic Doppelbock

Jakoś nie mogłem się ostatnio zmobilizować do umieszczenia nowego wpisu, ale w końcu wrzuciłem jakąś zakurzoną butelkę do lodówki, no i jest!
Dziś pora na podwójnego koźlaka z Islandii. Jest już trochę egzotycznie, a będzie nawet bardziej, bo warzy go taki niby-kraftowy browar. Znaczy chodzi o to, że robi to duży browar, udający mały. Trend nieunikniony, czekam kiedy na butelkach poza hasłem "piwo craftowe" pojawi się hasło "piwo naprawdę craftowe". I będzie licytacja, kto jest bardziej prawdziwy i niszowy.
Wracając jednak do dzisiejszego piwa. Będzie to Einstock Icelandic Doppelbock. Jak widać, egzotyczność tego piwa jest ważna, bo nawet w nazwie podkreśla się jego pochodzenie. Wygląda to trochę na zasłonę dymną w stylu "no wiesz, może nasze piwo nie jest jakieś wyjątkowe, ale jest z Islandii! Islandia, człowieku! Prawdziwy koniec świata!". A zaraz poniżej reklama kontekstowa "tanie loty Rejkiawik już od 99 PLN!".
Czy faktycznie piwo będzie cieszyć tylko egzotycznym kapslem i etykietą? Pora sprawdzić!

wtorek, 5 kwietnia 2016

Z wizytą: Poznań Whisky Show

Miałem tam nie jechać. Może nie tak powinno się zaczynać relację, ale jak z miesiąc temu patrzyłem, kto planuje się wystawiać na Poznań Whisky Show, to nie czułem specjalnej potrzeby odwiedzenia tej imprezy. Grono dobrze znane, przynajmniej tym, którzy już jedną-dwie imprezy tego typu odwiedzili. Jak już człowiek opił się trochę z najpopularniejszymi whisky na rynku, to ciekawie wyglądały 2-3 stoiska. Ale kolega jechał (dzięki, Maćku!), nie miał chyba z kim pogadać w samochodzie na trasie, więc mnie zabrał. Do stracenia był więc w zasadzie tylko czas, choć może nie powinienem pisać "tylko", bo przy ładnej pogodzie i w pewnym wieku robi się on nieco bardziej cenny. A że i Wasz czas jest cenny, to postaram się zwięźle, bez lukrowania ale i bez przesadnego jadu, opisać swoje wrażenia z wizyty w poznańskiej Arenie. Zapraszam!

czwartek, 31 marca 2016

Birbant RIS Blended Barrel Aged

Dziś kolejny mocny stout. Stout imperialny, a w dodatku leżakowany w beczkach dębowych. Co więcej, leżakowany w trzech różnych beczkach - po whiskey, bourbonie i rumie, a potem zmieszany. Blendowany się znaczy, bo jednak co po angielsku, to zawsze lepiej brzmi.
Do szkła trafił Birbant RIS Blended Barrel Aged. Piwo o długiej, nieco dziwnej nazwie, i całkiem imponujących parametrach. 24% ekstraktu, ponad 10% alkoholu, całość spędziła ponoć 10 miesięcy w dębie. Ciekawe, czy liczyli dla każdego składnika blendu, tfu, mieszanki osobno, czy możew chytrze zszumowali? W każdym razie leżakowanie piwa w drewnie to chyba kolejna moda na naszym rynku, zawsze jest to też okazja do podbicia ceny, bo można wytłumaczyć, że beczka była droga. Choć w tym wypadku cena była jeszcze w miarę racjonalna - około 12 złotych. Na papierze wszystko wygląda dość zachęcająco, a jak będzie po otwarciu butelki? Zapraszam dalej.

środa, 23 marca 2016

Szałpiw Buba Fest

Dziś kolejne podejście do mocnych piw w wykonaniu polskich "rzemieślników". W szkle ląduje Buba Fest, za którą odpowiedzialny jest Szałpiw.
Jak do tej pory wszystkie kontakty z ich piwami wspominam dość dobrze. Ok, w sumie były chyba ze dwa, ale było ok. W jednym przypadku nie za bardzo wiedziałem, jaki konkretnie styl belgijski chcieli skopiować, ale piwo wyszło im dobre.
Dzisiejsze piwo to próba uwarzenia quadrupela. Doceniam odwagę, bo akurat belgijskie oryginały można u nas znaleźć bez większego problemu, i to w normalnych cenach, Porównać więc każdy może. Parametry Buby Fest są imponujące  - 25% ekstraktu, 11% alkoholu, waga ciężka pełną gębą. W dodatku piwo dość świeże, co przy takich parametrach może być pewną przeszkodą. Może jednak wszystko udało się jak należy?

poniedziałek, 14 marca 2016

Springbank 17YO Sherry 1997/2015 52.3%

Dziś whisky z sampla, ale nie byle jaka. Na blogu spotkanie z tą destylarnią już było, ale tylko z podstawową, 10-letnią wersją (no ok, jest jeszcze bardziej podstawowy NAS jak by ktoś był bardzo dokładny). Tym razem będzie lat 17. W dodatku z beczek po sherry, no i bez rozcieńczania. A jak jeszcze spojrzeliście w tytuł i zauważyliście Springbaka, to wiadomo, że wieczór zapowiada się ciekawie i smakowicie.
Whisky wypuszczono na rynek w ilości 9120 butelek, i chyba dość szybko zniknęła ze sklepów. Czy faktyczne jest taka dobra? Nie mi oceniać, ale na pewno mogę stwierdzić, czy będzie mi smakować. Nie będę więc przedłużał wstępu, i biorę się za próbowanie.



niedziela, 6 marca 2016

Młody Ziemniak 2014

Wódki degustuję rzadko. W zasadzie tak na poważnie zdarzyło mi się degustować ten trunek ze dwa razy. W dodatku w mało ciekawym gronie, więc moje wynurzenia na temat aromatów interesowały tylko prowadzącego spotkanie, u pozostałych uczestników wywołując co najmniej lekkie zdziwienie. No bo przecież można degustować whisky, piwa czy rum, ale żeby naszą wódę? Toż ona do niczego, poza weekendowym upodleniem, się nie nadaje. W większości tak. Ale są ciekawe wyjątki. A tak w ogóle bohater dzisiejszej degustacji to nawet nie wódka, więc nie ma co dalej się tłumaczyć.
W szkle Młody Ziemniak 2014. Chyba jeden z niewielu polskich alkoholi, który w pewnych kręgach jest otoczony czymś w rodzaju kultu, a w dodatku stał się poszukiwanym obiektem spekulacji (spójrzcie na ceny pierwszych edycji!). Każda kolejna premiera wzbudza coraz większe zainteresowanie, trunek zrobił też karierę za granicą (ponoć sam Parker się nim zachwycał, ale recenzji na oczy nie widziałem). Wielu kupuje, nie wszyscy piją (żyłka inwestora...), opinie w sieci znaleźć o dziwo niełatwo. Czyli co? Świetne ale nikt nie próbował? Magia polskiego internetu i powielanie zasłyszanych opinii? Ja jednak muszę sprawdzić sam!

środa, 24 lutego 2016

Szybki przegląd - Browar Ustka


Na blogu pojawiło się już jedno piwo z usteckiego browaru - stout Witkacy. Nie miałem możliwości sprawdzenia wszystkich piw w wersji beczkowej na miejscu, ale że można je kupić na wynos, to dziś relacja z degustacji pozostałych trzech.
Po stoucie oczekiwania miałem spore, bo okazał się naprawdę solidnym piwem. Łyk witbiera, wzięty ze szklanki współbiesiadników, również nastrajał optymistycznie. Ale czy wersje butelkowe "nadążą"? To już nie ta świeżość, zawsze jest ryzyko źle założonego kapsla... Ale ok, nie ma co budować napięcia, pora sprawdzić. Zapraszam!

poniedziałek, 22 lutego 2016

Tomintoul 14 YO

Po długiej serii piwnej, pora sięgnąć po coś mocniejszego.
Z destylarnią Tomintoul póki co nie miałem do czynienia. Whisky w zasadzie do zdobycia bez większego problemu, ale jakoś nie wzbudzała mojego większego zainteresowania. A jak już się nią zainteresowałem, i coś tam poczytałem, to znów mi przechodziło. Generalnie próżno szukać jakichś peanów na jej temat, zaczęła mi się kojarzyć z whisky "taką sobie", a jak jeszcze popatrzyłem na rząd różnych butelek Tomintola..  One również niestety wyglądają mało fascynująco.
Ale jednak! Trochę to niepoważne, żeby wyrabiać sobie zdanie o czymś na podstawie czyichś opinii (ale czy często tak się nie dzieje?!), więc postanowiłem spróbować sam. Tylko od czego zacząć? Tu już jednak trochę polegałem na innych, i sięgnąłem po wersję 14 - letnią. Czemu akurat tą? Bo ona, jak jedyna w standardowej gamie, rozlewana jest do butelek z mocą 46%. Wszystkie pozostałe to 40%. Wersja ta nie jest też filtrowana na zimno i barwiona. O pozostałych edycjach raczej nie da się tego powiedzieć (żadnej informacji na etykietach), szczególnie jak spojrzy się na kolor tej 10 - letniej.
Skupiam się jednak na swojej buteleczce. Mało efektownej, z bladziutką whisky w środku. Wygląda trochę jak Kopciuszek, ale może to pozory, i okaże się zaskakująco dobra? Pora sprawdzić!

środa, 10 lutego 2016

Perun Kraina Welesa

I kolejny stout. Jakoś tak wyszło. Może być to już trochę nudne, ale wydaje mi się, że to ostatnia butelka tego rodzaju piwa w zapasach. Ostatnia, ale wzbudzająca ciekawość. Bo krajowych RISów wciąż niewiele na rynku, więc każda nowa pozycja z założenia wywołuje lekkie poruszenie. O zachwyty bywa trudno, bo naród już trochę dobrych piw posmakował, i nie wystarczy puścić na rynek czegoś ciemnego i mocnego, żeby od razu wszyscy pieli z zachwytu.
Czy więc RIS Peruna okaże się godnym przedstawicielem gatunku? Podchodziłem do niego z pewną ostrożnością, ale w końcu wydałem 11 złotych i butelka czekała na swoją kolej. Czy warto było wydać sporą kwotę? O tym dalej.


wtorek, 9 lutego 2016

Browar Ustka, Stout Witkacy

Był szybki, weekendowy wypad do Ustki, nie mogło się więc obejść bez wizyty w tamtejszym browarze restauracyjnym. A może pisząc konkretniej - bez spróbowania piwa, przez ten browar warzonego. Bo zlokalizować sam browar jako warzelnię dość trudno, a i szczerze mówiąc nie bardzo byłoby jak go oglądać. Zresztą akurat pogoda dopisała, więc były ciekawsze rzeczy do robienia.
Poza tym sam browar nie za bardzo obnosi się ze swoim istnieniem, co gorsza - niezbyt obnosi się nawet ze swoimi produktami! Mały banner, wiszący na ogrodzeniu, to jak dla mnie trochę za mało, żeby przyciągnąć klientów. A wcześniej było ponoć jeszcze gorzej. W kwestii marketingu można na pewno zrobić więcej, bo swoje piwo browar serwuje w szklankach... Żywca. W dodatku bez firmowych podkładek. Może więc oni warzą to piwo tylko hobbistycznie, a na sprzedaży już niezbyt im zależy?
Ale oczywiście to ich browar, ich pieniądze, nic mi do tego. Jako klienta najbardziej interesowało mnie piwo. Jak smakowało? O tym dalej.

czwartek, 4 lutego 2016

Greenwich Winter Spiced Porter

Może za oknem jeszcze tego nie widać, ale zima się jeszcze nie skończyła. Zatem dziś piwo sezonowe, zimowe, choć kupione z założeniem do spożycia w okolicach świąt. Wyszło jak wyszło, i testuję teraz.
Greenwich Winter Spiced Porter to piwo warzone dla sieci Marks&Spencer przez browar Meantime. Kupiłem je razem z innym, typowo świątecznym piwem (tamto wypite, ale jakoś nie zdążyłem umieścić notki przed świętami - a było niezłe!), za dość wysoką cenę 15,99 za butelkę. Za tyle można już wybierać i przebierać w naprawdę zacnych piwach, więc nie będę ukrywał, że poprzeczkę zawiesiłem temu porterowi dość wysoko. Z piwami brytyjskimi bywa różnie, moim zdaniem cena rzadko jest adekwatna do jakości, no ale może tym razem będzie inaczej? Okaże się.


niedziela, 24 stycznia 2016

Kraftwerk Rauch Alt

Dziś piwo w sumie dość klasyczne, ale uwarzone przez naszą nową falę. Alt to styl niezbyt popularny wśród naszych "rzemieślników", wśród klientów zapewne także. Dodanie do niego wędzonych aromatów może wydawać się dziwactwem, ale Niemcy nie takie piwa wędzą.
Co najważniejsze - obeszło się bez amerykańskich chmieli, więc klasykę potraktowano w przypadku tego piwa z odpowiednią powagą.
No i jeszcze jedna, ważna z punkty widzenia degustacji, sprawa. Otóż piwo próbowane było przeze mnie ledwie kilka dni przed upływem terminu przydatności. Chodzi nie tyle o chmiele, co o wędzonkę. Wiadomo, że ona też ulatuje, więc jakby co weźcie to pod uwagę, żeby nie było, że mój nos jest nieczuły na tego typu aromaty. Zatem do dzieła.


poniedziałek, 18 stycznia 2016

Mont des Cats

Dziś chwila odpoczynku od mocnych stoutów. Trzeba dać językowi nieco odpocząć, a przy okazji nieco zmienić klimat, bo zaczynało się robić monotonnie.
Dziś piwo Trapistów, ale tak nie do końca. Tzn. nie do końca Trapistów, bo przez nich uwarzone, ale na zlecenie. I choć na etykiecie hasło "Trappist beer" znajdziemy, to już słynnego znaczku "Authentic Trappist Product" nie ma. Nieco to zagmatwane, więc sprawę postaram się w kilku zdaniach wyjaśnić.
Otóż opactwo Mont des Cats w latach 1848-1907 piwo warzyło, ale podczas pierwszej wojny światowej browar został zrównany z ziemią. Zakonnicy utrzymywali się głównie z produkcji sera (robią to zresztą do dziś), ale w 2011 podjęli decyzję o wskrzeszeniu piwa. Czy to z sentymentów, czy z mody na produkty "trappist" - tego nie wiem, choć pewne podejrzenia mam. W każdym razie - produkcji podjął się Chimay, i tak, według starych receptur, powstało piwo Mont des Cats. Piwo dość drogie, bo wyceniane wyżej, niż niebieski Chimay, a parametry ma znacząco słabsze. Widać nie tylko w Polsce warzenie kontraktowe to kosztowne hobby. A jak to piwo smakuje? Zaraz sprawdzę!

sobota, 16 stycznia 2016

Tenczynek Imperial Stout

Skoro już były stouty z nowym rokiem, to czemu by nie spróbować kolejnego? I to nawet z Polski!
Gdy reaktywowano browar w Tenczynku, spodziewałem się, że postanie kilka następnych jasnych lagerów, wzajemnie podbierających sobie klientów BRJ. Okazało się jednak, że popełniają tam też ciekawsze piwa. W ofercie jest milk stout, ale powiedzmy, że obecnie nie jest to na naszym rynku jakiś poszukiwany cymes (co za czasy!). Większe zaciekawienie wzbudził stout imperialny. Parametry jak najbardziej w porządku - 24% ekstraktu, 9% alkoholu, cena powiedzmy sobie względnie dobra, więc bez większych obaw można spróbować. Co prawda portery Ciechana i spółki jakoś nigdy mnie nie przekonywały (może pora na kolejne podejście), ale może przy nowym gatunku w końcu piwo będzie miało w sobie to "coś"? Chętnie sprawdzę.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Mortlach 2000/2012 12YO 46% Cooper's Choice

Dziś pierwsza w tym roku degustacja whisky, i będzie to moje pierwsze (wstyd się przyznać) spotkanie z destylarnią Mortlach. W kręgach miłośników whisky słodowej jest ona dość dobrze znana, ale jeśli będziecie chcieli kupić oficjalną wersję w jakimś sklepie - może spotkać was rozczarowanie. Nie żeby wersji oficjalnych nie było - były, nawet teraz chyba z jedna jest, ale to jednak nie Glenlivet czy Bowmore, i w najbliższej żabie nie ma sensu go szukać.
Dużo szerzej dostępne są wersje od niezależnych dystrybutorów, jednak sklep z płazem wciąż trzeba wykluczyć. W jakimś przyzwoitym sklepie z whisky już coś powinno udać się kupić.
Ja degustować będę właśnie taką wersję, rozlaną przez firmę Cooper's Choice. 12 lat, spędzone w beczce typu hogshead (nr 9050), naturalnie bez barwienia czy filtracji na zimno. Cena swego czasu też dość rozsądna, więc w zasadzie może być opcją dla popularnych, "oficjalnych" destylatów (o ile kogoś nie odstraszy brzydkie opakowanie). Czy zaoferuje coś ponad to? Zobaczymy.

czwartek, 7 stycznia 2016

Weyerbacher Old Heathen

Idę za ciosem, i mając w pamięci smak stuota z De Dolle, dziś degustuję Old Heathen z browaru Weyerbacher. To również stout, nawet o takiej samej zawartości alkoholu (8%), ale tu określają go już jako stouta imperialnego. Nie chce mi się zgłębiać dyskretnych różnic pomiędzy poszczególnymi typami mocnych stoutów, generalnie i tak przede wszystkim chodzi o to, żeby smakowało. No chyba, że by się skwasił w międzyczasie, choć gdyby wyszło z tego coś ciekawego, to kto wie...
Aha, i piwo nie jest już warzone - na stronie browaru znajduje się w zakładce "retired". Jest też lekko po terminie, szkoda że nie zauważyłem w sklepie, mógłbym się może trochę potargować za "vintydża". Ale przy 8% dwa miesiące to chyba nie jest specjalny problem dla tego piwa, więc można je spokojnie sprawdzić.

środa, 6 stycznia 2016

De Dolle Extra Export Stout

Nowy rok trzeba rozpocząć intensywnie, więc dziś kolejny dość ciekawy trunek. W szkle ląduje belgijski stout, i jeśli to nie jest wystarczającym wabikiem, to dodam, że to dość konkretny stout. Chyba jeszcze nie imperialny, ale już nie podstawowy, mądrzy ludzie mówią, że to foreign stout. 8 % alkoholu jak na Belgię to żaden wyczyn, ale zapowiada się ciekawie. Dziś sprawdzam De Dolle Extra Export Stouta.
Sam browar nie należy chyba do zbyt wielkich, ale jak chwilę poszperałem po ich stronie, to znalazłem m.in. zaproszenie na degustację piwa Stille nacht, roczniki od 2000 do 2013! No i to jest degustacja!
Wracając do stouta - browar twierdzi, że tak mogły smakować stouty w Irlandii i Wielkiej Brytanii, pite 200 lat temu. Odważne stwierdzenie, ale któż by je podważył? Nieważne zresztą, jak piwo smakowało kiedyś, istotne jest, co do butelek leje się teraz. Pora sprawdzić.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Kriekiem w nowy rok: Cantillon i 3 Fonteinen

Poprzedni rok pod względem degustacji nie był zbyt imponujący, więc ten nowy, 2016, wypada rozpocząć z przytupem. I nie będzie to przytup w ilości procentów czy lat, ale w... kwasie.
W końcu się zebrałem, poszukałem, i po małej wycieczce na chyba całkowicie pozbawiony wolnych miejsc parkingowych Ursynów przywiozłem do domu dwa nie byle jakie okazy - Cantillon i 3 Fonteinen. Póki co jeszcze nie czysty lambic, ale w wersji kriek. Kriek w dwóch opcjach - jednej młodej i eko, drugiej oude. A że przy okazji wyszło tak, że zajrzał i szwagier, to piwa - inaczej niż zazwyczaj - trafiły do szkieł już tego samego wieczoru.
Jakie wrażenie zrobiły na nas Cantillon Kriek 100% Lambic Bio i 3 Fonteinen Oude Kriek? O tym dalej.