czwartek, 10 listopada 2016

Birbant American Barley Wine

Dziś piwo na rozgrzewkę. Birbant American Barley Wine. Samo barley wine niezbyt często występuje na naszym rynku, więc z nieukrywaną radością sięgnąłem po butelkę. Moje zapały studziło trochę słówko "american" na etykiecie, bo wiadomo - oryginalny styl nadmiernego chmielenia unika, a amerykańskie chmiele skutecznie potrafią przygasić inne aromaty. I zamiast rozgrzewającego, krągłego i przyjemnego piwa można dostać cytrusowo - żywiczną, alkoholową bombę. A parametry tego Birbanta są konkretne - 24,5% ekstraktu i 10,5% alkoholu, zatem obawy są uzasadnione. Jak wyszło? O tym dalej.




Klasycznie rozpocznie się od ględzenia o pianie. To, co widać na zdjęciu, przetrwało ze 2 minuty. Potem szybka redukcja do poszarpanej warstewki, no cóż.
Zapach na początku cukierkowo - cierpki, landrynki połączone z nutami cytrusowo - żywicznymi. Czyżby dominacja chmielu amerykańskiego miała być aż taka? Na szczęście po chwili piwo łapie oddech, i zaczyna pachnieć trochę tak, jak powinno. Jest nuta słodu, są suszone owoce i rodzynki, jest też coś w klimatach wina deserowego, moscatela pomieszanego z malagą. Całość nawet nieźle poukładana, alkohol świetnie ukryty, ale całość nie wywołuje jakiegoś wielkiego "wow". Może to taka pora roku, nie wiem.
W ustach Birbant przez chwilę jest słodki, później zaczyna się robić słodowy, z aromatem przypieczonej skórki chleba z miodem. I jeszcze coś przypiekanego, jakby orzechy. Nie zabrakło też owoców, no i oczywiście cytrusowej goryczki. Gdy piwo jest na języku, jej siła nie jest w pełni wyczuwalna, ale po przełknięciu całkowicie dominuje finisz. Jak już połknie się to piwo, to nie ma żadnego świadectwa, że to barley wine. Czuć w zasadzie tylko cytrusy, goryczkę i ściąganie podniebienia. Ok, to "american", ale że żadnych wspomnień o słodzie? Trochę to rozczarowuje.
Nie będę wdawał się w rozważania, czy piwo jest zgodne z gatunkiem, czy też nie. Smakuje nieźle, ale brakuje mi w nim mocnej słodowości, która przy takich parametrach powinna wręcz odciskać piętno na języku. Jest za to sporo nowofalowych chmieli, które teraz są wszędzie i, przynajmniej dla mnie, nie stanowią jakiejś wielkiej atrakcji. Ogólnie piwo niezłe, ale na zimę trzeba poszukać czegoś innego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz