czwartek, 31 grudnia 2015

Moje podsumowanie roku 2015

Czas na małe podsumowanie tego, co udało mi się wypić w kończącym się właśnie roku 2015.
W ogóle fajnie dotrzeć do takiego etapu w prowadzeniu bloga, że można już pisać posty o swoich postach. Nabija się licznik, "materiał testowy" się nie zużywa, żyć nie umierać!
Ale tak poważniej - przejrzałem listę tego, czego udało mi się spróbować, no i sam do siebie mam kilka uwag.
Przede wszystkim piłem dużo mniej ciekawych rzeczy, niż w 2014 roku. A może ujmując to dokładniej - mniej ciekawych rzeczy opisałem. A to nie było czasu, a to nie chciało się robić zdjęcia i notować, bo już późny wieczór... To niestety widać w liście postów z tego roku.
Drugie, niejako konsekwencja pierwszego, piłem zastraszająco mało ciekawej whisky. W kategorii "The best of 2015" ciężko cokolwiek wybrać.
Trzecie - w Polsce wciąż ciężko o dobry cydr, ale jest z tym coraz lepiej. To akurat kategoria, w której piłem sporo nowych rzeczy, kilka nawet wartych uwagi, ale o tym dalej.
Żeby nie przedłużać - pora na krótkie podsumowanie (w końcu będą obrazki!).

środa, 16 grudnia 2015

Bush de Noel

Trzecie podejście do piw świątecznych, dziś w naprawdę konkretnym wydaniu. Do degustowania wybrałem sobie piwo Bush de Noel, czyli świąteczną wersję klasycznego Bush.
Piwo o imponujących parametrach (12% alkoholu każe obchodzić się z nim delikatnie), w dodatku z tego co wyczytałem na etykiecie - warzone bez dodatku przypraw, więc wszystkie aromaty w nim obecne "wyciśnięto" z chmielu, słodu i (zapewne) cukru. W sumie takie podejście do tematu piw świątecznych bardzo mi się podoba, bo nie sztuką jest dosypać przypraw i aromatów do piwnej bazy, natomiast uzyskać je z piwnych surowców jakimś wyzwaniem dla piwowara już na pewno jest.
Nie ma się wiec co rozwodzić nad przydługim wstępem, pora degustować!


wtorek, 15 grudnia 2015

N'Ice Chouffe

Dziś kolejne piwo świąteczne, tym razem z Belgii. No, może nie do końca świąteczne, raczej zimowe, podążające chyba trochę za duchem poprawności politycznej, ale mi to specjalnie nie przeszkadza. W szkle wylądowały dziś krasnale z N'Ice Chouffe. Od razu przyznam, że o tym wcieleniu marki Chouffe nie wiedziałem, więc z tym większą przyjemnością przystąpiłem do degustowania.
Piwo ciemne, mocne (a jakże!), warzone z dodatkiem skórki gorzkiej pomarańczy, tymianku i...inwertowanego syropu cukrowego. Przy tym ostatnim entuzjazm nieco opadł, bo zwykły cukier w piwie belgijskim rozumiem, kandyzowany również, ale takie coś? Różnica niewielka, ale nazwa jakaś odpychająca.
Nie załamałem się jednak, Chouffe kojarzy mi się z piwem solidnym, więc pewnie te małe szczegóły nie wpłyną na ogólny obraz. Oby!

piątek, 11 grudnia 2015

Jurajskie Świąteczne

Święta coraz bliżej, niektórzy mają już choinki w domach, więc żeby nieco wczuć się w klimat, biorę się za degustowanie piw świątecznych.
Najchętniej zacząłbym od wyrobów belgijskich, ale może nie ma co na starcie zbyt wysoko zawieszać poprzeczki, więc dziś będzie jeszcze po polsku. Do szkła trafia Jurajskie Świąteczne. Ciemne piwo górnej fermentacji, z dodatkiem kakao, aromatu czekoladowego i chilli. Nie wiem, jak to ostatnie ma się do świąt, ale może po drwalach, kawach w papierowych kubkach i męskich torebkach zapanowała teraz moda na ostre i chilli będzie wszędzie! Przeżyliśmy wiele, przeżyjemy i to.
Piwo ładnie opakowane, z etykietą w stylu świątecznego swetra (gdzieś już taki motyw był...), niespecjalnie tanie, bo kupione w markecie za ponad 7 złotych (ten motyw to już wszędzie...). Czy w tej nieniskiej cenie zaoferuje coś ciekawego? Sprawdźmy.


poniedziałek, 7 grudnia 2015

Konstancin IPA

Tej nowości nie mogłem sobie odpuścić. Ok, wiem, że to już nie ten "prawdziwy" Konstancin, warzony w Oborach (no właśnie, w sumie czemu nie Browar... Obory ;) ), ale jakiś sentyment pozostał. Nawet jeśli wciąż mam w pamięci kwaśne piwa z tego browaru, psujące się kilka miesięcy przez terminem. Za to jeśli jednak się udały, i nie były zakażone, to potrafiły być naprawdę dobre. Ech...
W każdym razie - IPA to oczywiście teraz żadna szokująca nowość, i widok Konstancina IPA na sklepowej półce spora część piwoszów skwitowała zapewne tylko wzruszeniem ramion. Tym bardziej, że piwo do tanich nie należy - w niemieckim dyskoncie ponad 7 złotych na półce. Ale obecnie to chyba niestety już norma, do której ja wciąż jakoś nie mogę się przyzwyczaić. Za to przynajmniej parametry piwa są solidne - 16,5% ekstraktu, z czego wyciśnięto zaledwie 6,2% alkoholu. Zapowiada się zgodna ze stylem IPA, nie żadne tam, wykastrowane "session ipa" itp.. A jak parametry przełożą się na smak? O tym już dalej.

czwartek, 3 grudnia 2015

Żywiec Saison

Takie czasy nastały, że ciekawe piwa zaczynają produkować nawet koncerny, i na szczęście nie są to kolejne IPA i ich pochodne (no, przynajmniej nie wszystkie). Oto bowiem pokazał się na rynku Żywiec Saison. Piwo w belgijskim stylu, w dodatku chyba niespecjalnie popularnym (porównajcie w ofercie piw belgijskich ilość tripeli czy brune w stosunku do saisonów), produkowane przez jednego z trzech największych graczy na rynku?! 4 lata temu to byłaby herezja.
A czemu porwali się na taki styl? Przez jego przystępność? Prawdopodobnie. Dodatkowo praktycznie brak piw w tym stylu na rynku, więc i szanse na odniesienie do oryginałów niewielkie (z witbierem nie było już tak łatwo). No i w kraju nad Wisłą niewielu (nikt?) się na ten styl porywa, więc łatwo zwrócić uwagę degustatorów. Sukces sprzedażowy gwarantowany, przynajmniej jeśli chodzi o pierwszą partię towaru. A co potem? Czy piwo się obroni na dłuższą metę? Pora sprawdzić.

piątek, 13 listopada 2015

Evan Williams 1783

Dziś ściągnąłem z szafki zakurzonego sampla, który dość długo czekał na swoją kolej. Jakoś nie po drodze mi ostatnio z bourbonami (w czym utwierdziło mnie kolejne podejście do Four Roses Small Batch), ale z drugiej strony - nie ma się co zniechęcać po jakimś nieudanym podejściu, może w końcu trafię na coś, co mnie przekona. Taką próbę podejmę dziś z bourbonem Evan Williams 1783.
Marka już chyba nawet lekko rozpoznawalna w naszym kraju, ale bardziej dzięki podstawowemu trunkowi z czarną etykietą. Ponoć niezły, stanowiący ciekawą alternatywę dla oklepanego JD.
Wersja 1783 to small batch, ale nie dowiemy się niestety, jak mały (edit - jednak znalazłem - ponoć ok. 80 beczek na batch), podobnie jak nie poznamy wieku destylatu. Wiadomo tylko, że jest extra-aged, więc zapewne oznacza to jakiś dodatkowy rok - dwa w beczce. Co ma swoje plusy i minusy, i oby te drugie nie przesłoniły tych pierwszych. Czy to się uda? Zapraszam dalej.

czwartek, 5 listopada 2015

Achel Blond

Piwa Trapistów szczerze uwielbiam, więc jak mam okazję spróbować jakiegoś nowego (a takich okazji wiele już nie zostało, choć ostatnio jest ich ciut więcej), to nie waham się ani chwili.
Dziś trafiło na piwo Achel Blonde. Najmłodszy z belgijskich trapistów, ciężko o niego w naszym kraju, w Belgii zresztą też nie jest ponoć zbyt szeroko dostępny.
Opinii słyszałem o nim niewiele, więc może to nawet lepiej - człowiek nie będzie się nastawiał przez degustacją. Z drugiej strony wiadomo - słynny znaczek "Authentic Trappist Product" do czegoś zobowiązuje, i kupując taki produkt, możemy oczekiwać pewnego, dość wysokiego poziomu. Jak będzie w tym wypadku? Zaraz się przekonam.


środa, 28 października 2015

Glendronach 11 YO 2002/2013 57,2%

Dziś w końcu jakaś whisky. A nawet nie "jakaś", ale całkiem porządna. Z jednej beczki, nierozcieńczana, niebarwiona i niefiltrowana. Choć akurat te przymioty nie robią chyba teraz na ludziach specjalnego wrażenia. Ale jeśli powie się jeszcze, że to Glendronach? No to wtedy zaczyna być ciekawie. Bo destylarnia dobrą renomę ma, póki co nie rozmienia się na drobne, butelkując jakiś szajs, więc warto od czasu do czasu spróbować czegoś od nich.
A ta edycja, składająca się z 701 butelek, została rozlana specjalnie dla portalu whiskybase.com. Jeśli ktoś jest ciekawy jak wygląda - proszę: https://www.whiskybase.com/whisky/46758
Ale wiadomo, że smak jest najważniejszy, więc żeby już nie przedłużać...


czwartek, 8 października 2015

Dubuisson, Bush Blonde

Dziś kolejne piwo belgijskie, ale już w bardziej klasycznym wydaniu.
Browar Dubuisson, a raczej jego produkty, są z pewnością znane wielu pijącym piwa belgijskie. Wciąż należy on do rodziny założycieli, co przy dość powszechnej dostępności piw na rynku europejskim można uznać za spore osiągnięcie. Widać skutecznie opierają się zakusom gigantów, chętnych do przejęcia browaru. Choć drobną porażkę w starciu z molochami zaliczyli, bo ich piwa w USA nazywają się Scaldis, celem uniknięcia problemów, wynikających z używania nazwy Bush (i nie chodzi raczej o rodzinę prezydencką).
Do szkła trafił Bush Blonde. Pełnoprawne, mocne belgijskie ale, choć gdzieś natknąłem się na określanie tego piwa jako tripel. Jak wiadomo, klasyfikacje są umowne, więc to język weryfikuje. Parametry imponujące - 10,5% alk., a nie jest to najmocniejsze z piw, jakie browar warzy. O ukrycie procentów raczej nie ma się co martwić, ale co jeszcze to piwo ma do zaoferowania? Sprawdźmy!

środa, 7 października 2015

De Struise, Westoek XX

Jakiś czas temu pojawiło się na blogu piwo z belgijskiego De Struise, dziś pora na kolejne. Styl będzie zupełnie inny, ale jak najbardziej interesujący.
W szkle wylądował Westoek XX, piwo w stylu Flemish Triple Ale. Lubię belgijskie tripele, więc z zakupem się specjalnie nie wahałem, choć słówko "flemish" wprowadzało pewną dawkę niepewności. Kwaśny tripel? Tego jeszcze nie przerabiałem, te dwa style jakoś nie do końca wydawały mi się możliwe do połączenia, ale Belgowie sporo potrafią. Więc z lekkim podnieceniem, posprzątawszy piwo, które wyskoczyło z butelki, przystąpiłem do degustacji.




piątek, 2 października 2015

Underberg

Ostatnio pojawiło się kilka bitterów na blogu, idę więc za ciosem, i dziś będzie kolejny.
Tym razem będzie to prawdziwy celebryta wśród ziołówek, znany pewnie każdemu - Underberg. I pewnie wielu od razu zapyta "po co degustować to świństwo, przecież to się pije awaryjnie przy przejedzeniu itp". Moim zdaniem na problemy z trawieniem najlepsze są krople żołądkowe z apteki (choć znam przypadki, gdy były wykorzystywane w innych, zdecydowanie niemedycznych celach, ale co kto lubi), a skoro ktoś sprzedaje to komercyjnie, to pewnie też zadbał o to, żeby jednak dostarczało jakichś wrażeń smakowych. Poza tym - warto wiedzieć! Ludzie robią się w obecnych czasach bardzo miękcy, producenci starają się dostosowywać do coraz mniej wyrafinowanych gustów, wszędzie pełno cukru i łagodności. A takie trunki, jak Underberg, stają się bohaterami różnych legend i opowieści, głównie z cyklu "ależ to paskudne, ale od razu nam pomogło". Wiadomo, że jak coś nie jest słodkie, to jest paskudne, szczególnie alkohol. Ale mimo to poświęcę się i sprawdzę. Co z tego wyjdzie? O tym dalej!

poniedziałek, 21 września 2015

999 Herba Devynia Original

Mój żołądek cierpi jeszcze nieco po ciężkim weekendzie (o dziwo nic nie piłem, tylko jadłem), więc postanowiłem mu trochę pomóc, przy okazji degustując kolejnego bittera.
Dziś w szkle wylądowały popularne 999 w wersji Original (zielona etykieta). Sam czasem bywam zaskoczony, jak wiele osób zna ten likier, bo w sklepach nie pcha się na najlepsze półki. A poza tym nie jest najtańszy (nasze żołądkówki bywają z połowę tańsze), co dla większości ma decydujący wpływ przy wyborze butelki.
W czym więc tkwi tajemnica sukcesu. Czyżby zawsze importowane=lepsze? Sprawdźmy!



poniedziałek, 14 września 2015

Eagle Rare 10 YO

W zasadzie to mógłby być post z cyklu (dumnie powiedziane - "z cyklu"!...) "Z wizytą", ale szczerze mówiąc nie chciało mi się robić notatek w telefonie, do pisania też niczego przy sobie nie miałem. A poza tym wypiliśmy wcześniej piwo, a do tego miejsca mieliśmy zajrzeć rozpoznawczo, na jednego, szybkiego drama. Skończyło się na 2, a nawet chyba trzech, i chyba jeszcze na jakimś rozchodniaku. Czyli jak zawsze, a szczególnie w piątek.
Zatem miało być bez notatek i pisania na bloga, ale jednak wyszło inaczej. Winowajcą okazał się bourbon Eagle Rare w 10-letniej wersji. Oczywiście można wziąć lekką poprawkę na zmęczony język, tym bardziej że wcześniej pity był całkiem niezły Klikerran, no ale powiedzmy, że po nim spodziewałem się sporo, i tak nawiasem - zaspokoił oczekiwania. A czym tak zaskoczył Eagle Rare? O tym dalej.

wtorek, 8 września 2015

Leffe Royale Cascade IPA

Dziś kolejny przykład rewolucji piwnej, panoszącej się po konserwatywnych pod względem piwa krajach. I chyba kiedyś pisałem, że to nie ma nie być blog o Leffe, ale wyszło jak wyszło. Do szkła trafiła najnowsza (chyba?) propozycja tego browaru - Leffe Royale Cascade IPA.
Z próbą połączenia belgijskiej klasyki i IPA już się zetknąłem - tu link do degustacji Houblon Chouffe - i okazało się piwem naprawdę dobrym. Trzeba oczywiście wziąć poprawkę, że Chouffy są piwami ciekawszymi, niż Leffe, ale może jednak i belgijskiemu koncernowi udało się uwarzyć coś ciekawego? Trzeba sprawdzić!



piątek, 4 września 2015

2x RyeIPA - Geronimo vs Sunset BLVD

Dawno żadnych IPA na blogu nie było, więc niech będzie. Nie żebym się jakoś stęsknił za tym stylem, ale raz na jakiś czas można. Nie będzie to ta zwykła IPA, ale taka w nieco bardziej udziwnionym wydaniu - żytnia i czerwona. A w dodatku prawie że hurtem - dwa na raz, bo nie ma co się rozdrabniać.
I tak stanęły naprzeciw siebie Geronimo z Faktorii i Sunset BLVD z Radugi. Piwa o zbliżonych parametrach, nawet o zbliżonych datach przydatności (to już blogerski profesjonalizm pełną gębą!), i nawet tyle samo czasu spędziły w lodówce. Czy któreś okaże się wyraźnie lepsze, i czy któreś z nich w ogóle okaże się dobre? O tym już dalej - zapraszam!

środa, 2 września 2015

Z wizytą: Ziołowy Zakątek w Korycinach

Nie, nie oszalałem zupełnie, i nie przerzuciłem się na herbatki ziołowe. Będzie o alkoholu, choć tytuł raczej na to nie wskazuje. Przed krótkim wypadem na agroturystykę zupełnie nie nastawiałem się na degustowanie jakichś ciekawych trunków, a jednak! Okazało się, że właściciel Ziołowego Zakątka jest właścicielem browaru Stara Szkoła, warzącego piwo Żołędziowe. A jakby tego było mało, w Korycinach można napić się pędzonego przez niego bimbru i nalewek. Czy to powody sporego powodzenia tego miejsca u mieszczuchów? Nie sądzę, bo patrząc po ty, co zamawiali, to popularniejsza od Żołędziowego była... Łomża Export. Ale ja jechałem tam podwójnie zachęcony - i możliwością odpoczynku z dala od zgiełku (to udało się średnio), i możliwością spróbowania czegoś smacznego (tu już poszło nieźle). Jak wypadły te trunki? Zapraszam dalej!

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Suktinis 50%

Po ostatnich, mało przyjemnych, doświadczeniach z tanimi cydrami, postanowiłem przepłukać podniebienie czymś nieco lepszym. W rękę wpadł mi więc stojący na półce od jakiegoś czasu Suktinis.
Cóż to za cudo zapytacie? Najogólniej to likier sporządzany na bazie miodu pitnego, z dodatkiem ziół i owoców. Ponoć występuje w kilku wersjach mocy, ja trafiłem na 50%. Oczywiście takiej mocy nie da się osiągnąć, naturalnie fermentując miód, więc i zwykły alkohol został użyty.
Sam trunek ponoć dobrze sprawdza się w kuchni, jak dodatek do sosów i marynat, ale wiadomo, że nie do tego będę go używał. Jak sprawdzi się w bezpośredniej konsumpcji? Zapraszam dalej!

wtorek, 18 sierpnia 2015

Mały przegląd popularnych cydrów z marketów

Sezon wakacyjny powoli się kończy, więc w końcu trzeba było ruszyć temat. W szufladzie lodówki już od jakiegoś czasu turlało się kilka butelek, ale jakoś nie miałem specjalnego natchnienia, żeby się nimi zająć. Żona nawet specjalnie nie narzekała z ich powodu, więc nie było dodatkowej motywacji. Ale jak usłyszałem, że w najbliższy weekend temperatury mają spaść do 14 stopni, to powiedziałem sobie "teraz albo nigdy", bo do następnego lata nie będą czekać.
I tak oto zabrałem się na przegląd popularnych cydrów, dostępnych w naszych marketach.
Początkowo myślałem, czy nie rozbić go na dwie części, ale ilość powszechnie dostępnych jabłeczników nie okazała się aż tak wielka, a poza tym kilka z nich już wcześniej opisałem na blogu, i moim zdaniem nie ma sensu do nich wracać.
Jaki cel mi przyświecał? Przede wszystkim sprawdzenie, czy mając do wydania kilka (powiedzmy, że mniej niż 5) złotych na butelkę cydru, można kupić coś smacznego. Jeśli kilka tanich cydrów już wypiliście, to odpowiedź możecie znać. Ale nie uprzedzam faktów - zapraszam do lektury mojego przeglądu!

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

De Struise, Imperialist

Dziś piwo w stylu, z którym stykam się pierwszy raz. Wziąłem z ciekawości, ale też z pewną obawą. Pilsner imperialny. Dziwny twór, moje pierwsze skojarzenie - trochę lepsze jasne super mocne, w cenie 20 zł za małą butelkę. Ale może to skrzywienie, wywołane przez nasz piwny rynek, gdzie pilsem nazywa się wiele piw, a 99% z nich nie ma nic wspólnego z tym stylem.
Co to za piwo? Imperialist z belgijskiego browaru De Struise. Patrząc na opinię o producencie, ryzyko rozczarowanie nie jest wielkie, ale jednak. Tym bardziej, że lagery czy pilsy to style traktowane nieco po macoszemu przez rewolucyjnych piwowarów. No bo piwo proste, bez dziwnych aromatów, błędy w warzeniu ciężko przykryć chmielem - po prostu mina jak nic. A może jednak udało się im zrobić coś wartego uwagi i wydania 20 zł? Zobaczymy!

środa, 12 sierpnia 2015

Corsendonk Agnus Tripel

Dziś znów klasyka, bo czemu nie?
Noce są nieco chłodniejsze, więc można czasem sięgnąć po nieco bardziej treściwy trunek. A że akurat wpadł mi w ręce podarowany przez żonę Corsendonk Agnus?
O samym browarze naturalnie nie będę się rozpisywał, warto jednak zaznaczyć, że nazywanie tego piwa klasztornym czynione jest nieco na wyrost. Kiedyś oczywiście mnisi z Corsendonk słynęli z warzenia piwa, natomiast obecnie robi to dla nich browar du Bocq. Ten, który warzy też m.in. piwo Gauloise. Teraz więc już kojarzycie, dlaczego obie marki pojawiły się swego czasu na promocji w pewnym dyskoncie?
Agnus to tripel, ale w sumie dość lekki. 7,5% alkoholu plasuje go w zasadzie gdzieś pomiędzy blonde a rasowymi tripelami, choć oczywiście sztywnych wytycznych odnośnie mocy nie ma. Ale mi tripel kojarzy się nieodłącznie z piwem o co najmniej 8% zawartości alkoholu.
Czy Agnus dorówna innym belgijskim klasykom? Zapraszam dalej.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Dwa francuskie cydry z marketów: Carrefour i Les Goelleries

Ostatnio jakoś wzięło mnie na testowanie cydrów, więc dziś dwie teoretycznie dość ciekawe opcje - trunki z francuskich marketów, Lcelerca i Carrefoura. Czemu ciekawe? Ano choćby dlatego, że jednak Francuzi doświadczenie w produkcji jabłeczniku mają spore, i jest szansa, że to co trafia jako produkt marketowy mimo wszystko będzie godnym uwagi napojem. Poza tym wyglądają całkiem nieźle, a to dla niektórych w przełamywaniu pierwszych lodów z tym typem alkoholu może być ważne. W ogóle okazuje się, że za 11 złotych można mieć butelkę zamykaną naturalnym korkiem, a u nas w tej cenie najczęściej dostaje się plastyk lub "gustowną" zakrętkę. Żeby jeszcze importowany produkt trafiał do nas z kraju nieco mniej rozwiniętego cywilizacyjnie, z niższymi kosztami pracy, ech... No nieważne. Cydry wyglądają przyzwoicie, Goelleries nawet całkiem nieźe, w careforuowym nieco odrzuca mnie wielka nazwa marketu na etykiecie, ale w końcu produkt własny, niech im będzie.
A jak wypadają w bezpośrednim starciu? Oczekiwania miałem spore, zaraz dowiecie się, czy choć częściowo zostały zaspokojone.


czwartek, 6 sierpnia 2015

Kormoran, Kłos Wielozbożowy

Walki z upałem ciąg dalszy, tym razem przy pomocy krajowego piwa.
Kłos Wielozbożowy od Kormorana ma się, według producenta, wymykać popularnym stylom. W dzisiejszym nawale wszystkiego wydaje się to dość odważnym stwierdzeniem, ale sprawdźmy.
Skład wygląda całkiem obiecująco - słód żytni, orkisz, płaskurka, samopsza - trzy ostatnie pewnie w niewielkich ilościach patrząc na ich miejsce w tej wyliczance, ale jednak! Czy ktoś wcześniej słyszał o płaskurce i samopszy, a nawet jeśli - czy wie, jak one wpłyną na smak? W sumie sprytny zabieg, nawet jak coś nie wyjdzie, można powiedzieć, że "tak miało być"! Choć po Kormoranie tego bym się nie spodziewał, po ich piwa ostatnio naprawdę trzymają dobry poziom, będą chyba trochę solą w oku reszty "rzemieślników" warzących swoje cuda gdzie popadnie.
No więc sprawdźmy, co oferuje Kłos!

środa, 5 sierpnia 2015

Wold Top, Against The Grain

Gorąco teraz jak w piekle, więc chęć na picie czegokolwiek z % automatycznie spada. Znaczy coś smacznego by się wypiło, ale najlepiej bez alkoholu. Zapasów Grodziskiego nie zrobiłem, ale udało mi się na szczęście wygrzebać z lodówki coś potencjalnie lekkiego.
Wold Top Against The Grain pojawił się z jeszcze jednym piwem tego browaru w ofercie jednego z francuskich marketów. Były to chyba jedyne potencjalnie interesujące piwa, więc pomimo wysokiej ceny (11 zł za butelkę) trafiły do koszyka.
Dopiero w domu zauważyłem, że Against The Grain to piwo bezglutenowe. Co z tym począć? Siup do lodówki i niech czeka na mecz i chipsy. Ale jednak upał je wywabił z ukrycia. Jak wypadło? O tym dalej.

środa, 29 lipca 2015

Artezan, Pacific Pale Ale

Zbliża się sierpień, powoli wchodzimy w okres typowego, polskiego lata (czyli 20 stopni, chmury, wiatr i przelotny deszcz), więc to chyba ostatnie okazje, żeby próbować typowo wakacyjnych alkoholi.
Dlatego dziś w szkle ląduje Pacific od Artezana. Od chwili, gdy się pojawił na rynku, wciąż gdzieś natrafiałem na bardzo pozytywne opinie o tym piwie. Ciężko było mi go utrafić, bo do modnych piwnych knajp nie chodzę (brak czasu, pieniędzy, ciasnych portek i gadżetów z jabłuszkiem), po sklepach tez mniej ostatnio buszuję. Ale w końcu! Z lekkim bólem serca poświęciłem 9 złotych i Pacific na chwilę trafił do mojej lodówki. Oczekiwania wobec niego miałem spore, choć z drugiej strony to zwykłe, jasne ale, styl raczej spożywczy niż degustacyjny. Jak wypadło? Zapraszam dalej!

czwartek, 23 lipca 2015

Craft z Biedronki - suplement: Cechowe IPA

Stało się! Rewolucja trafiła do dyskontu, w Biedronce pojawiła się IPA! Założę się, że to piwo będzie teraz na językach częściej, niż najbliższe 5-10 craftowych premier razem wziętych. IPA w dyskoncie, niby z Van Pura, ale jednak za 2,49. W cenie pospolitego lagera. Czyli jednak można? Nawet Żywiec swoją APĘ wycenia w okolicach 4 złotych. Wiadomo, że nie będzie to piwo wysokich lotów, ale może patrząc przez pryzmat ceny, okaże się całkiem niezłe. Z drugiej strony - czy patrzeć przez pryzmat ceny? Przymknąć na coś oko, bo zapłaciło się mniej? Czy to nie sprzeczne z ideałami piwnej rewolucji, która w pogoni za drenowaniem portfeli  najwyższą jakością doszła już momentami do 10 złotych za butelkę?
Ale może póki co porzucę takie rozważania, i po prostu spróbuję najnowszego Cechowego. Zapraszam dalej!

środa, 22 lipca 2015

Bernard Bohemian Ale

Jakoś tak wyszło, że to już 200 degustacja na blogu, a niestety nie naszykowałem niczego specjalnego. Niby też mało "okrągły" jubileusz, więc z drugiej strony może nie ma co się spinać.
Tak czy inaczej, do szkła trafiło dziś coś w teorii nawet interesującego - czeskie piwo w belgijskim stylu, całkiem mocne (8,2%), w dodatku jeszcze chyba refermentujące w butelce. Co to za okaz? Bernard Bohemian Ale. Niedawno pojawił się w promocji w jednym z dyskontów, za około 5 złotych. Cena w zasadzie nie jakaś szokująco niska, bo za podobne pieniądze można było też jakiś czas temu kupić belgijskie pewniaki, a dokładając 2-3 złote można spokojnie znaleźć kilka interesujących piw z tego kraju w regularnej sprzedaży. No ale to jest czeskie. Ja z mocnymi piwami z tego kraju doświadczenia mam takie sobie - według mnie powinni zostać przy lekkich, jasnych i ciemnych lagerach. Ale może tym razem się udało? Sprawdzam!

poniedziałek, 20 lipca 2015

Likier Karkonoski

Poszukiwanie lokalnych trunków podczas wyjazdów porzuciłem już jakiś czas temu, przynajmniej jeśli chodzi o Polskę. Zwiedzanie monopolowych, w których wszędzie jest to samo, a jeśli już jest to coś odrobinę choćby "lokalnego", to najczęściej pobieżna lektura kontry szybko skłania do odstawienia butelki tam, gdzie kurzyła się wcześniej.
A wtem!
Okazało się, że żołądek mojej żony poniósł porażkę w starciu z wyszukaną gastronomią Szklarskiej Poręby, więc postanowiłem poszukać czegoś, co choć odrobinę ulży jej w cierpieniu. Wiadomo, że większość wódek zwących się u nas "żołądkowa" raczej w trawieniu nie pomoże, więc zrezygnowany już miałem zakupić seteczkę Jagera, gdy mym oczom ukazała się jakaś podejrzanie wyglądająca buteleczka (oczywiście stojąca na dolnej półce, a nad nią kawalkada podłych czystych, cytrynówek, wiśniówek itp...). Biorę w łapę, czytam kontrę - żadnego Bartexu, Lublina itp., więc już jest nieźle. Jako producent deklaruje się polmos wrocławski, oni przynajmniej nie płoszą.
Dalsze badanie - moc odpowiednia, cena nie wskazuje na szybką, tanią "spacerówkę", ogólne wrażenie całkiem niezłe, no i chyba nawet trochę pomogło żonie. Co to za cudo? Likier Karkonoski.
Sam nie próbowałem go od zakupu, żona tylko powiedziała, że gorzki jak cholera, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że był to dobry zakup. Pora więc samemu sprawdzić, czy faktycznie.

środa, 15 lipca 2015

Leffe 9 Rituel

Jakiś czas temu na blogu pojawiło się Leffe Tripel, dziś pora na kolejne piwo tej marki, chyba w jednej z najmniej znanych u nas wersji - Leffe 9 Rituel.
Co to za piwo? Prawie na pewno najmocniejsze w gamie (cyfra w nazwie to moc), choć oczywiście jak na warunki belgijskie nie jest to nic nadzwyczajnego. Oczywiście górna fermentacja, producent określa je jako połączenie owoców i goryczki. Opis dość powściągliwy, więc najlepszą metodą będzie sprawdzić je osobiście. Nie ma więc co przedłużać wstępu, zapraszam dalej na moje wrażenia z degustacji Leffe 9.



poniedziałek, 13 lipca 2015

Cider Inn w trzech różnych odsłonach




Po ostatnich testach jabłeczników z Biedronki postanowiłem pójść za ciosem, i na dzisiejszą degustację wybrałem Cider Inn. Cydr o mało polskiej nazwie, ale jednak powstający u nas.
Ponoć jest to cydr "wyższej jakości" (można to sobie przeczytać na ulotce producenta), przeznaczony dla wymagającego konsumenta. Ma powstawać ze świeżego soku, przez naturalną fermentację. Pewnie tak jest w rzeczywistości, w każdym razie do najtańszych on nie należy - średnia cena za butelkę waha się w okolicach 7zł/0,33. To już sporo, za taką kwotę można wybierać nawet spośród importowanych cydrów.
Cider Inn występuje w trzech wersjach (pomijam perry i wersję aromatyzowaną) - wytrawnej, półwytrawnej i półsłodkiej (wymarzona gama dla polskich klientów...), przy czym ta ostatnia jest wyraźnie mocniejsza od dwóch pierwszych (7% a 4,5%). Postanowiłem sprawdzić wszystkie jednego wieczoru, żeby nie polegać na swojej zawodnej pamięci. A co z tego wyszło? Zapraszam dalej!

czwartek, 2 lipca 2015

Szybki przegląd cydrów z Biedronki

Jabłka zrobiły karierę! 2 lata temu z cydrami było dość ciężko, dziś uginają się pod ich ciężarem sklepowe półki. I w sumie dobrze - owoców u nas dużo, pijmy swoje (no chyba że w ramach cięcia kosztów zacznie się robienie cydru z jakiegoś chińskiego koncentratu).
Ten segment rynku zauważyli też duzi gracze - zarówno producenci, jak i handel. Stąd też wysyp cydrów w marketach i dyskontach. Obecnie ofensywa cydrowa trwa też w Biedronce. W paczce otrzymałem od nich kilka butelek, więc w sumie czemu by nie sprawdzić?
A jak wypadły te testy? Zapraszam dalej!

piątek, 26 czerwca 2015

De la Senne, Brusseleir Zwet IPA

Po ostatnim prawie-crafcie z Biedronki (w połowie nawet całkiem niezłym), dziś już prawdziwy craft, w dodatku z Belgii.
Gdzieś tam kiedyś wcześniej napisałem, że przez jakiś czas nie będę kupował żadnego IPA, bo zwyczajnie mi się znudziły. Ale trochę czasu minęło, klika ciekawych piw też się pojawiło, więc niech będzie.
Brusseleir stał dość długo w lodówce, kilka dni temu zorientowałem się, że minął termin przydatności. A że piwo mocno chmielone, to wiadomo... Mam jednak nadzieję, że nie wszystko stracone, wcześniejsze kontakty z browarem De la Senne wypadły nieźle, mam więc nadzieję, że i tym razem tak będzie. Więc do dzieła!

środa, 24 czerwca 2015

Craft z Biedronki: Cechowe Brown Ale i Stout

Może z tym craftem w tytule nieco mnie poniosło, ale widać, że dyskonty już od jakiegoś czasu próbują uszczknąć dla siebie coś z piwnej rewolucji. Na promocjach pojawiają się czasem dość ciekawe piwa, są też próby z dedykowanymi dla sklepów markami - Cechowe nie jest pierwszą, bo wcześniej był przecież Argus robiony dla Lidla.
Myślę, że to dobre kroki, bo czasem dyskont może być jedynym źródłem pijalnego piwa w okolicy (wiadomo, owady są już wszędzie), a rynku droższych IPA-podobnych piw to raczej nie naruszy.
To, że w gamie Cechowych pojawił się stout, nie jest w zasadzie jakąś niespodzianką. Styl już chyba u nas oswojony, choć wciąż kojarzący się większości z wodnistym Guinnessem. Ale że brown ale? To już mnie zaskoczyło, bo raczej nie jest to styl, który od pierwszego łyka zdobywa uznanie mas. Czego potwierdzeniem może być choćby jego rzadkie występowanie w środowisku piwnej rewolucji. Zatem mały plus za odwagę już na starcie. A jak wypadną testy na ludziach? O tym dalej.

czwartek, 18 czerwca 2015

Piwo z Grodziska

Dziś piwo, które chyba narobiło ostatnimi czasy nieco zamieszania. I nie jest to żadna ipa, ris czy nawet żaden "dzikus". Rozchodzi się o nasze Grodziskie. Piwo, które w ostatnich latach obrosło legendą, a jej wzrost jest chyba tym większy, im mniej osób pamięta, jak ono smakowało. Ja oczywiście do tych niewiedzących również się zaliczam, więc potencjalnie można mi wcisnąć kolejną kopię/wariację na temat grodzisza, bez obawy czy rzeczywiście w jakiś sposób nawiązuje do oryginału.
Można by więc toczyć rozważania, jak opisywana dziś przeze mnie wersja ma się do tego dawnego Grodziskiego, no i czy w ogóle w Grodzisku została uwarzona - bo niektórzy w to wątpili. Osobiście nie wierzę w jakiekolwiek porównania, nie wierzę również w opinie wygłaszane przez tych, co swego czasu zajmowali się zawodowo tym piwem. Z całym szacunkiem - pamięć można mieć dobrą, ale nie wierzę, że można w niej bezbłędnie zachować wspomnienie smaku sprzed 30 lat.
A, i jeszcze jedno - gdzieś przeczytałem opinię, że piwo Grodziskie wcale nie było jakoś rozchwytywane w "ciężkich czasach" PRL, i że nawet przy braku innych piw w sklepach, klienci go nie brali. Chociaż - wędzona pszenica, 2% alkoholu, dziwicie się? To chyba kolejna z "legendarnych" rzeczy, która przegrała z pospolitymi gustami.
Ale kończąc nudnawy wstęp - bardzo się cieszę, że Grodzisz powstaje w Grodzisku (lub będzie powstawał), tyle pisało się w ostatnich latach o wskrzeszeniu browaru, dobrze że sprawa się udała. Czy piwo utrzyma się na rynku? Póki co piłem wersje smakowe, i obawiam się, że one mają sporą szansę na powodzenie. A jak wypadnie klasyczny Grodzisz? Zapraszam dalej!

niedziela, 14 czerwca 2015

Glen Moray 10 YO Chardonnay

Właśnie zauważyłem, że ostatni raz degustowałem jakąś whisky na blogu w lutym. Lekki obciach. Chyba trzeba będzie odkurzyć zapasy i wziąć się do roboty. Pogoda może nie sprzyja piciu mocnych alkoholi, ale wieczorami...
No właśnie, dziś coś odpowiedniego na ciepły, letni (choć to jeszcze nie lato!) wieczór. 10 - letni Glen Moray Chardonnay. Każdy pewnie od razu pomyśli, że finiszowany w beczkach po winie - otóż nie! Ta whisky cały okres dojrzewania spędza w beczkach po winie z odmiany chardonnay (nie znalazłem informacji, jakie to dokładnie wino).
Mówiąc delikatne, trend do leżakowania whisky w beczkach po wszelkiej maści winach (może poza sherry) nie jest tym, czego pożądają koneserzy. Ale zabieg taki daje zazwyczaj whisky słodką i gładką, bardzo odpowiadającą masowym gustom. Że nie do końca przypomina whisky słodową? W końcu i tak najważniejsza jest sprzedaż.
Ale jak zwykle - nie należy źle się nastawiać, i z góry oceniać. Ja kilku takich "winnych" whisky próbowałem, i nie pamiętam, by któraś rzuciła mnie na kolana, ale może z tą Glen Moray będzie inaczej? Zobaczymy.

środa, 10 czerwca 2015

Cydr Chyliczki Stary Sad 2014

Zrobiło się cieplej, więc powracam do picia cydrów. W sumie norma, jak co sezon, ale w tym roku jednak trochę bardziej optymistycznie. Okazało się bowiem, że w bliskiej okolicy powstaje cydr, konkretniej Cydr Chyliczki. No może nie do końca powstaje w Chyliczkach, tylko trochę dalej - pod Grójcem, ale firma ma tu siedzibę, tak się nazywa, więc nie czepiajmy się.
Zresztą nie miejsce powstawania jest tu najważniejsze (choć bez wątpienia ważne), ale sam cydr. Żaden tam przemysłowy produkt z koncentratu, ale prawdziwy cydr ze świeżo tłoczonego soku, z naturalnymi bąbelkami z refermentacji butelkowej. Produkowany w rodzinnym przedsiębiorstwie, przez pasjonata od wielu lat zgłębiającego tajniki produkcji dobrego jabłeczniku. Brzmi zachęcająco? Mnie bardzo zachęciło, więc butelkę otworzyłem od razu w dniu zakupu. Zapraszam dalej na wrażenia z degustacji!

niedziela, 31 maja 2015

Wostok Tannenwald

O czym dziś? Co to za piwo? Nigdy o takim nie słyszeliście? No i bardzo dobrze. Dziś zupełnie nietypowo, degustowany przeze mnie będzie "soft". Kompletnie bezalkoholowy, co więcej - nawet nie próbujący udawać czegoś bezalkoholowego. Wostok Tannenwald to lemoniada (jak zdążyłem się ostatnio przekonać, "lemoniada" to bardzo pojemne określenie, podobnie jak "napój spirytusowy") z dodatkiem oleju z igieł świerkowych, kardamonu i korzenia tajgi (ponoć zwanej też syberyjskim żeń szeniem). Przepis to ponoć odtworzona, radziecka receptura z 1973 roku. O pochodzeniu nazwy chyba nie muszę nikomu pisać. Stopień udziwnienia tego napoju (przynajmniej teoretyczny) jest więc chyba na tyle duży, że nawet brak alkoholu predestynuje go do opisania na blogu. No i jeszcze jedno - ponoć jest obecnie bardzo modny. Co może oznaczać tyle, że za 2 lata nikt o nim nie będzie pamiętał, więc trzeba pić póki jest! A jak smakuje - o tym dalej.

niedziela, 10 maja 2015

Plantation Barbados Grande Reserve

Dziś dla odmiany rum, a co! Tak bardziej zwykły, pospolity, ale był w fajnej butelce, więc wziąłem, a co!
No, może nie był to jedyny argument za zakupem, ale butelka fajnie wyglądała na szafce, więc jeszcze przed otwarciem sprawiał dobre wrażenie. A wiadomo, że dobre nastawienie, to połowa sukcesu.
Ten rum to Plantation Barbados Grande Reserve. Jego rozlewem zajmuje się firma Ferrand. Być może o niej słyszeliście, bo ma w portfolio także bardziej znane marki - koniak Pierre Ferrand, czy wódkę (a ostatnio chyba też gin) Citadelle. W linii rumów najciekawsze są te rocznikowane (mówiąc bardziej światowo - vintage), pochodzące z różnych wysp. Ciekawa linia, budząca także moje zainteresowanie, ale ciut droższa, niż standardowe produkty, więc może w przyszłym miesiącu, wiecie...
Moja butelka to rum z Barbadosu, bez określanego wieku czy roku destylacji. Czyli, przekładając to na prostszy język np. whisky - taki ciut lepszy niż podstawowy blend (bo jest jeszcze Plantation Dark - najprostszy rum dojrzewający). Trzeba więc przy okazji wyhamować nieco swoje oczekiwania, ale może jednak sączony solo sprawdzi się? A przy okazji można go porównać z nieco bardziej znanym rumem z Barbadosu, który już opisywałem - Mount Gay link do opisu. Zatem do dzieła!

środa, 29 kwietnia 2015

3 różne, belgijskie sour ale

Udało mi się w końcu spotkać ze szwagrem na małej degustacji, a po takiej przerwie nie mogliśmy zasiąść do stołu przy byle czym. Gdzieś tam delikatnie przewinęła się propozycja, żeby sobie wypić kilka APA, ale że mi się amerykańskie chmiele już trochę znudziły, to poszliśmy w (moim zdaniem) ciekawszy styl - kwaśną Belgię.
Styl sour staje się coraz popularniejszy, w USA to już wręcz od jakiegoś czasu moda (tak jak u nas na IPA i wszystkie jej możliwe pochodne), Amerykanie sądzą oczywiście przy okazji, że robią te piwa najlepiej na świecie. Zresztą chyba we wszystkich gatunkach uznają się za najlepszych. Że żadnego stylu nie stworzyli, a są ledwie odtwórcami wszystkiego, bez specjalnych tradycji - to tak na marginesie. Ale oczywiście w plebiscytach na amerykańskich stronach ich piwa przeplatają się w czołówce z klasycznym przedstawicielami. Ot taka dygresja.
Ale co postanowiliśmy wypić? Trzy piwa, z różnych półek, zarówno smakowych, jak i cenowych. Na start i rozgrzewkę - Petrus Oud Briun, popularny ostatnio dzięki promocji w Lidlu, ale nasze butelki pochodziły z klasycznego źródła (więc na pewno były z lepszej serii, wiecie, rozumiecie...). Potem Liefmans Goudenband, a na koniec, żeby już zupełnie przeżarło nam języku - Struise Ypres Reserva 2011. Z góry przepraszam za kiepskie zdjęcia, ale to i tak w końcu tylko mały dodatek do treści.



niedziela, 26 kwietnia 2015

Ararat 10 YO Akhtamar

Dziś znów lekko egzotycznie, choć wielu z pewnością słyszało o tym trunku. W szkle Ararat 10 - letni, zwany Akhtamar. Wysokiej klasy brandy, nazywana też często armeńskim koniakiem, choć wiadomo, że Francuzi pilnują swojego, i bardzo nie lubią używania tej nazwy przez innych (choć chyba na butelkowanych w Rosji brandy słowo "cognac" pojawia się często, tak gdzieś słyszałem...).
Myślę jednak, że określanie tego trunku mianem koniaku jest dla niego nieco krzywdzące, bo Ararat wolałby być zapewne kojarzony jako odrębna marka, a nie jako klon francuskiego destylatu, produkowany na krańcu świata.
Ale nie ma co dywagować. Trochę faktów. Destylat powstaje w całości z gron armeńskich. Dojrzewa w beczkach z kaukaskiego dębu - drzewa nań ścinane rosną co najmniej 70 lat. Dąb jest po ścięciu sezonowany 36 miesięcy, potem powstają z niego beczki. Czy stosuje się beczki nowe, czy używane - tego niestety się nie dowiedziałem. Ale na zdrowy rozsądek - pewnie nie leżakują całości w nowym dębie, bo po 10 latach byłaby to niezły likier dębowy. W sieci można obejrzeć filmik z krótkiej wycieczki po piwnicach Araratu, swoją beczkę ma tam nawet Lech Wałęsa!
No ale w końcu najważniejsze - jak to smakuje? Zapraszam dalej!

niedziela, 12 kwietnia 2015

Duvel

Po ostatnich bojach z czarną sambucą, dziś już bezpiecznie i przyjemnie - w szkle ląduje klasyk belgijskiego piwowarstwa, Duvel. Piwo z pewnością znane wielu, choć raczej nie wszystkim. Nie było go niestety na promocji w Lidlu, ale nabycie nie sprawia większego problemu, a i ceny czasami są bardzo sympatyczne (ostatnio chyba był w jakichś marketach dostępny w okolicach 7 złotych)
Czym jest Duvel? To jasne, mocne ale, według producenta proces jego produkcji trwa 90 dni. Czy to dużo? Patrząc na moc piwa - 8,5% - to chyba odpowiedni czas, żeby powstało coś wartościowego. Wiadomo - przy dzisiejszej technice da się pewnie upędzić coś o podobnym woltażu w 20 dni, włączając w to dowóz do sklepu o oklejenie witryny przez PH. Ale tu mamy rzekomo coś ambitniejszego. Nie jest to oczywiście wyrób mikrobrowaru - to produkt przemysłowy, masowy, ale jednak starający się zaoferować nieco więcej. Jak wyszło w praktyce?

czwartek, 9 kwietnia 2015

Luxardo Sambuca Passione Nera

Po ostatnich, piwnych degustacjach, naszła mnie ochota na coś dziwnego. Staram się mieć zawsze jakąś buteleczkę z kategorii "dziwnych" w zapasie, jakbym już kompletnie nie miał weny na próbowanie whisky czy piwa. I właśnie z takiej rezerwy skorzystałem - do szła trafiła sambuca Luxardo Passione Nera.
Czym różni się ona od zwykłej sambuci? Poza kolorem istotne jest też aromatyzowanie jej lukrecją. Czyli anyż dodatkowo wzbogacony lukrecją - trochę masło maślane, ale dla fanów takich smaków może to być ciekawostka. Można spróbować!


środa, 1 kwietnia 2015

Brasserie de la Senne, Taras Boulba

Dziś kolejne piwo belgijskie, ale już niekoniecznie klasyczne. W ręce wpadło mi klika piw z małego brukselskiego browaru de la Senne, więc oczywiście musiałem ich spróbować.
Okazuje się że rewolucja piwna sięga wszędzie, nawet do krajów warzących znakomite piwa. Mogłoby się wydawać, że w tak różnorodnym pod względem gatunków piwa kraju, jak Belgia, nie będzie to miało racji bytu - a jednak!
De la Senne rozpoczęło swoją działalność w 2010 roku, ale właściciele (i piwowarzy przy okazji, a może przede wszystkim) działali już w 2003 roku. Podstawą ich piwnej filozofii jest warzenie goryczkowych piw (skąd my to znamy?), ale przy zachowaniu dobrej równowagi z pozostałymi elementami (jak z tym u nas?). Plus oczywiście świeżość, brak pasteryzacji i wtórna fermentacja w butelce.
Wszystko brzmi zachęcająco, a efekty tych działań sprawdzę na najlżejszym z ich piw - Taras Boulba. Ma być lekkie, świeże, orzeźwiające, i dawać sporo przyjemności podczas picia. Sprawdźmy!

niedziela, 15 marca 2015

BrewDog Tokyo*

Dziś jest dobra okazja, żeby sięgnąć po coś niezwykłego. W trakcie tej degustacji przekroczona zostanie (mam nadzieję!) ilość 100 tysięcy wyświetleń bloga. Może niektóre gwiazdy piwnej blogosfery popatrzą na ten wynik z politowaniem, ale ja się z niego cieszę. Cieszę się, bo chciało mi się pisać (będzie prawie 3 lata), a cieszę się jeszcze bardziej, że ktoś miał ochotę to przeczytać.
Korzystając więc z okazji, chciałem podziękować rodzinie, przyjaciołom, Szanownej Akademii...
A skoro taka okazja wymaga czegoś specjalnego, to do szkła idzie Tokyo BrewDoga. Straszna siekiera - stout imperialny, o mocy ponad 18%, dojrzewający w...a jednak nie, nie w beczce, ale na chipsach dębowych. No cóż. Nie można mieć wszystkiego. Piwo warzone jest z dodatkiem jaśminu i żurawiny, więc bez pewnych udziwnień się nie obeszło. Nie wiem, czy to wszystko miało okazję się przegryźć, bo piwo jest dość młode (termin do 2022), ale mam nadzieję, że alkohol nie wypali mi niczego. Do dzieła!

niedziela, 8 marca 2015

Leffe Tripel

Ostatnio postanowiłem popróbować trochę piw z Belgii, zatem dziś kolejne. Tym razem będzie to Leffe, ale w nieco mniej popularnej w Polsce wersji Tripel. O jednym Leffe kiedyś już pisałem - było to Vieille Cuvee, które nawet przypadło mi do gustu. Czemu zatem kolejne piwo z tego browaru, który de facto jest belgijskim "koncerniakiem"? Wszak można u nas kupić całą masę lepszych tripeli. Na pewno można, ale tego jeszcze nie próbowałem, a akurat nic wiele ciekawszego nie było ma półce :). Kiepski argument, ale zawsze jakiś.
Jak na piwo belgijskie przystało, Leffe Tripel przechodzi drugą fermentację w butelce. W połączeniu z mocą 8,5% czyni go to też kandydatem na eksperymenty z leżakowaniem (jak w sumie około 70% piw belgijskich...), ale dziś do szkła trafia wersja świeża.
Nalewana z możliwie małą ilością osadu drożdżowego, co według producenta powinno się przekładać na nieco łagodniejszy i słodszy aromat. Co to będzie oznaczać w praktyce? Czas sprawdzić.

poniedziałek, 2 marca 2015

St Feuillien Grand Cru

Wzięło mnie ostatnio na rozmyślanie o piwie, i doszedłem do wniosku, że lepiej zajmować się klasykami, niż biec z głównym nurtem i biegać na wszelkimi nowościami. W sumie to żadna nowość, od samego początku naszej piwnej rewolty nie nadążam za wszystkimi premierami, więc w podstępny sposób mogę być dzięki temu bardziej hipsterski od wszystkich hipsterów... Poza tym te klasyczne piwa są jednak bardziej pewne, jest mała szansa na "kwach za dychę", masło, rozpuszczalnik itp. Co oczywiście nie oznacza, że nasze krajowe piwo porzucam. Łyknę czasami jak znajdę coś ciekawego.
A póki co czas na nadrabianie zaległości, czyli piwa, których od dawna chciałem spróbować, a jakoś nie było okazji.
Dziś w szkle wylądowało St Feuillien Grand Cru. Piwo z kategorii belgian strong ale (bo teraz wszystko musi być kategoryzowane), a tak prościej to jasny belg w mocniejszym wydaniu (9,5%...). Kilka nagród, którymi chwali się browar, zachęca oczywiście do spróbowania, więc nie ma na co czekać!

sobota, 21 lutego 2015

Balblair 2003/2013

Po ostatniej, torfowej whisky nabrałem chęci na coś lekkiego i delikatnego. Znakomitą opcją wydał mi się Balblair 2003, butelkowany w 2013 roku. Whisky młoda, z beczki po bourbonie, nietorfowa.No i jeszcze moje całkiem dobre doświadczenia z dotychczas degustowanymi whisky z tej destylarni - "starej" 10 - letniej, i Balblair 1999/2014.
Destylarnia prezentuje dość oryginalne podejście do oznaczania wieku swoich destylatów - wszystkie są rocznikowane, na szczęście z podaną również datą butelkowania (niby to naturalne, ale czy zawsze?). Może się to podobać lub nie, ale ten trend staje się chyba coraz bardziej powszechny nawet przy oficjalnych edycjach, że już o trendzie do całkowitej rezygnacji z podawania wieku nie będę wspominał.
Czy taka edycja faktycznie pokazuje charakter danego rocznika, i na czym mogłyby polegać różnice? To już pytanie do speców z Balblair. Choć oczywiście takie porównanie można sobie zrobić na własną rękę.
Ja póki co skupiam się na tej jednej buteleczce, pora sprawdzić jej zawartość!

niedziela, 15 lutego 2015

Port Charlotte The Peat Project

Dziś co innego miało się pojawić na blogu, ale jak już sprzątnąłem potłuczone szkło i umyłem podłogę, zdecydowałem się na whisky Port Charlotte.
Co to za twór? O Bruichladdich pewnie słyszeliście, o torfowych potworach z serii Octomore zapewne też. Więc Port Charlotte plasuje się po środku. Whisky są destylowane przez Bruichladdich, a seria jest określana jako wyraźnie torfowa (Peat Project ma 44 ppm, czyli coś w okolicach Ardbega).
The Peat Project to wypust z 2012 roku. Nie ma określanego wieku, ale na pocieszenie nie został przefiltrowany na zimno i zabarwiony karmelem. No i jeszcze 46% - puchar pocieszenia gotowy
Oczywiście przeróżnych whisky z tej destylarni jest całe mnóstwo, i jeszcze więcej pewnie się pojawi. Niekoniecznie zyskuje ona takim postępowaniem uznanie koneserów, ale czasem trafiają się jakieś ciekawsze butelki. Czy The Peat Project do nich należy? Sprawdźmy!

niedziela, 8 lutego 2015

Omnipollo Hypnopompa

Dziś kolejna potyczka ze stylem RIS (czyli Russian Imperial Stout), i znów w nieco udziwnionym wydaniu. Poprzednim razem był Hades z Olimpu, który piwem był nawet smacznym, ale według mnie chyba niepotrzebnie udziwnionym. Skoro więc dodatek papryczek chilli to fanaberia, to jak nazwać dodanie pianek i ziaren wanilii? Możecie oczywiście spytać "to po co chłopie kupowałeś takie piwo, skoro już przed otwarciem krzywisz się niezadowolony?". Po prostu chciałem jakiegoś mocnego stouta, a dopiero w domu doczytałem kontrę... Najwyżej będę miał nauczkę, i może w końcu za trzecim razem wypiję coś normalnego.
Wracając jednak do dzisiejszego trunku - będzie nim szwedzkie Omnipollo Hypnopompa. Wcześniej wspomniałem już, czym mniej więcej jest. Poza tym ma nieskromne 11% alkoholu, i jest gęste niczym olej. Ponoć do jego produkcji wykorzystano 100 kg pianek i ziaren wanilii, nie wiem tylko, czy to łącznie 100, czy może po 100? Piwo ponoć nadaje się też do dłuższego leżakowania, co przy takiej mocy zaskoczeniem specjalnym nie jest. Tyle więc o parametrach, degustację pora zacząć.

niedziela, 1 lutego 2015

Highland Park 1988/1998 43% Signatory Vintage

Dziś do szkła trafia Highland Park, ale w wersji "niezależnej". To edycja wypuszczona na rynek przez firmę Signatory z okazji 10 - lecia istnienia (firmy oczywiście, nie destylarni). Trunek dość stary, bo trafił na rynek w 1998 roku, kiedy ja nawet nie myślałem o tym, że kiedykolwiek będę pił whisky słodową (choć w sumie, kto do licha myśli o tym w wieku 15 lat?). Edycja niby specjalna, leżakowana w beczkach po sherry, ale w mocy "zaledwie" 43%. No i oczywiście pochodzi z sampla, ale gdyby ktoś chciał obejrzeć sobie butelkę w oryginale, to pomoże mu niezawodne whiskybase: klik tu. Dotychczas miałem do czynienia tylko z 12 - letnią, podstawową wersją HP, no i wrażenia były... no żadna część ciała mi się nie urwało, wszystkie członki na miejscu (link do degustacji HP12). Czy tym razem będzie lepiej? Chyba powinno, pewnie nie wybrali byle jakiej beczki na taką okazję (no i jeszcze ta aktualna cena...)?

wtorek, 13 stycznia 2015

Rhum J.M. Gold

Na Warszawskim Festiwalu Whisky najciekawszymi trunkami, jakich próbowałem, były rumy, a jednym z nich był J.M. VSOP. Wspominałem wtedy, że mam jeszcze w zanadrzu jednego przedstawiciela tej marki, i właśnie dziś on trafił na degustację. Chodzi o rum, a w zasadzie Rhum J.M. Gold. Tak po prostu Gold, nie ma chyba innej, oficjalnie funkcjonującej nazwy. Jest to drugi rum w hierarchii, niżej mamy jeszcze wersję białą. A przy okazji reprezentuje on typ rumu nieco rzadziej występujący na rynku, a mianowicie rum produkowany z trzciny cukrowej (a nie z melasy, jak w przypadku większości). Niewiele jest opcji na spróbowanie tego typu właśnie, kiedyś można było też znaleźć rum Clement. W skrajnym wypadku pozostaje nasz polski Golden Rum, ale to naprawdę w ostateczności, no chyba że chcecie się przekonać, iż warto czasem dorzucić kilka złotych na lepszą butelkę (choć GR można kupić w naszych swojskich seteczkach, strata jakby mniejsza...).
Na temat tego typu rumu nie będę się specjalnie rozwodził, bo są od tego lepsi fachowcy. Tylko jedna wskazówka jak go odróżnić - na etykiecie będzie stało "rhum agricole". I zazwyczaj z trzciny produkowane są rumy w koloniach francuskich. Tyle teorii.
J.M. Gold jest trunkiem dość młodym, według informacji producenta leżakuje w dębowych beczkach przez około rok. Niby mało, ale warto wspomnieć, że ciepły klimat przyspiesza dojrzewanie, a na pocieszenie rozlewają go z mocą 50%. Co z tego wyszło? Zapraszam dalej na wrażenia z degustacji.

wtorek, 6 stycznia 2015

Dwa razy travarica, czyli jak smakuje chorwacka rakija na ziołach

Dziś dalszy ciąg degustacji rzeczy nieco w naszym kraju egzotycznych, i po raz kolejny będzie to produkt z winogron, a konkretnie ich wytłoczyn. Ale dziś będzie ciekawiej, bo do szkła trafiła travarica, czyli chorwacka rakija wzbogacona maceratami ziołowymi.
Na wstępie od razu podziękowania dla szwagra, że chciało mu się szukać małych butelek i że wcisnął je gdzieś do bagażu!
Walor poznawczy jest więc dziś podwójny, co pozwoli choć w minimalnym stopniu uświadomić sobie, jak mogą smakować takie trunki. Pochodzą z dwóch firm - Dalmata Split i Vinoplod Sibenik. Obie w takiej samej mocy 38%, i o niemal identycznym kolorze. O tej w Vinoplodu udało mi się dowiedzieć tyle, że powstaje z połączenia destylatu z maceratami ziół, między innymi anyżu, mięty pieprzowej, gencjany, arcydzięgiela i jałowca. Dalmata nie chwali się składem, ale ma za to całkiem ciekawe portfolio.
A przy okazji poszukiwania informacji o tych trunkach udało mi się natrafić na ciekawe statystki: http://www.jatrgovac.com/tag/dalmata/ . Jak widać rakija nie jest może dominującym trunkiem w Chorwacji, ale najpopularniejszą jej odmianą jest właśnie travarica. Może więc zapowiada się ciekawa degustacja!

czwartek, 1 stycznia 2015

Olimp, Hades

Witam serdecznie wszystkich w nowym roku! Niewiele czasu upłynęło od ostatniego wpisu, a niby to już rok...
Wystarczy jednak już tych ckliwych rozważań! Nowy rok trzeba oczywiście rozpocząć czymś odpowiednim, więc dziś delektować się (mam nadzieję!) będę Hadesem z browaru Olimp, czyli polskim RISem. W dodatku jest to RIS z wkładką, bo choć stał na mojej półce chyba z miesiąc, to dopiero teraz przeczytałem kontrę, no i tam ktoś wymienił całą listę użytych do warzenia papryczek chilli. Po co? Czy może jak alkohol będzie za mało gryzł, to ma to robić kapsaicyna? Dziwne to dla mnie postępowanie, bo w końcu gatunek piwa jak najbardziej szlachetny, i dający okazję piwowarowi do pokazania całego kunsztu, a tu już jakieś papryczki... a może jednak chodzi o to, żeby... ale nie, nie szukajmy dziwnych teorii. Dotychczas miałem okazję spróbować trzech piw z Olimpu, i wrażenia były niezłe, mam więc nadzieję, że Hades podtrzyma dobrą serię. Zatem do dzieła!