środa, 12 sierpnia 2015

Corsendonk Agnus Tripel

Dziś znów klasyka, bo czemu nie?
Noce są nieco chłodniejsze, więc można czasem sięgnąć po nieco bardziej treściwy trunek. A że akurat wpadł mi w ręce podarowany przez żonę Corsendonk Agnus?
O samym browarze naturalnie nie będę się rozpisywał, warto jednak zaznaczyć, że nazywanie tego piwa klasztornym czynione jest nieco na wyrost. Kiedyś oczywiście mnisi z Corsendonk słynęli z warzenia piwa, natomiast obecnie robi to dla nich browar du Bocq. Ten, który warzy też m.in. piwo Gauloise. Teraz więc już kojarzycie, dlaczego obie marki pojawiły się swego czasu na promocji w pewnym dyskoncie?
Agnus to tripel, ale w sumie dość lekki. 7,5% alkoholu plasuje go w zasadzie gdzieś pomiędzy blonde a rasowymi tripelami, choć oczywiście sztywnych wytycznych odnośnie mocy nie ma. Ale mi tripel kojarzy się nieodłącznie z piwem o co najmniej 8% zawartości alkoholu.
Czy Agnus dorówna innym belgijskim klasykom? Zapraszam dalej.

Piwo spakowane jest w gustowny papier, ale butelka posiada też nadrukowaną etykietę, taką jak na mniejszych butelkach. Do tego naturalny korek, całość nieco ascetyczna, a przy okazji elegancka.
Lekkim zaskoczeniem była mała ilość gazu. Piwo otwierałem niesamowicie delikatnie, a korek wyskoczył z szyjki niemal bezszelestnie. Dziwne to, szczególnie że piwa belgijskie w tym stylu są zazwyczaj dość mocno wysycone.
Zapach średnio intensywny, piwo potrzebowało kilku chwil, żeby się nieco obudzić. I to nie kwestia zbyt niskiej temperatury. Kilka minut i już są z nami klasyczne aromaty - trochę drożdży, cytrusy, ciasteczka maślane i owoce egzotyczne. Jeszcze kilka minut, i pojawia się cukier kandyzowany i znów owoce, teraz już suszone. Wszystko poprawnie, choć niezbyt intensywnie, no i bez żadnego wyrywania z butów.
W ustach Corsendonk Agnus jest niesamowicie gładki, a wrażenie to potęgowane jest przez niskie wysycenie. Gazu jednak brakuje, z pewnością dodałby nieco rześkości piwu. Aromaty to dojrzałe banany i gruszki, herbatniki, cytrusy, odrobina przypraw, pod koniec ślad chmielu. W finiszu delikatna cytrusowa goryczka i w zasadzie tyle. Rozczarowanie? Trochę jednak tak.
Piwo pije się przyjemnie, ale nie wywołuje ono jakichś większych wrażeń. Mało gazu, mało chmielu, który w dobrych tripelach ciekawie współgra ze słodyczą. Marka niby znana, ale jak patrzę na bardzo wysokie oceny tego piwa, to zastanawiam się, czy nie trafiłem przypadkiem na gorszą butelkę? Spróbować można, ale moim zdaniem jest wiele ciekawszych piw w tym stylu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz