niedziela, 10 maja 2015

Plantation Barbados Grande Reserve

Dziś dla odmiany rum, a co! Tak bardziej zwykły, pospolity, ale był w fajnej butelce, więc wziąłem, a co!
No, może nie był to jedyny argument za zakupem, ale butelka fajnie wyglądała na szafce, więc jeszcze przed otwarciem sprawiał dobre wrażenie. A wiadomo, że dobre nastawienie, to połowa sukcesu.
Ten rum to Plantation Barbados Grande Reserve. Jego rozlewem zajmuje się firma Ferrand. Być może o niej słyszeliście, bo ma w portfolio także bardziej znane marki - koniak Pierre Ferrand, czy wódkę (a ostatnio chyba też gin) Citadelle. W linii rumów najciekawsze są te rocznikowane (mówiąc bardziej światowo - vintage), pochodzące z różnych wysp. Ciekawa linia, budząca także moje zainteresowanie, ale ciut droższa, niż standardowe produkty, więc może w przyszłym miesiącu, wiecie...
Moja butelka to rum z Barbadosu, bez określanego wieku czy roku destylacji. Czyli, przekładając to na prostszy język np. whisky - taki ciut lepszy niż podstawowy blend (bo jest jeszcze Plantation Dark - najprostszy rum dojrzewający). Trzeba więc przy okazji wyhamować nieco swoje oczekiwania, ale może jednak sączony solo sprawdzi się? A przy okazji można go porównać z nieco bardziej znanym rumem z Barbadosu, który już opisywałem - Mount Gay link do opisu. Zatem do dzieła!

Zapach dość typowy dla podstawowych, blendowanych rumów. Dojrzałe banany, brązowy cukier, słodka skórka pomarańczy,  wiórki kokosowe, trochę toffie, wanilii i świeżego dębu. Dla szybkiego porównania nalałem sobie też odrobinę Mount Gay, i wypada on słabiej, niż Plantation. Niby klimaty bardzo zbliżone, ale jest mniej intensywny, mniej złożony. Choć przy okazji sprawia wrażenie trochę świeższego, lekko cytrusowego. Plantation to oczywiście też nie jakaś ekstraklasa, ale sprawia pozytywne wrażenie.
W ustach różnica między rumami jest już wyraźniejsza. Tak nawiasem - nie miało to być porównanie, ale wyszło jak wyszło. Mount Gay jest "cieńszy", bardziej pieprzny, wytrawny i alkoholowy. Plantation to dużo więcej krągłego ciała i słodyczy, a zdecydowanie mniej alkoholu i jego pochodnych. Na myśl przychodzą mi dobre cukierki toffie, wanilia, ciasto z brzoskwinią, w tle coś jakby płatki kukurydziane. W finiszu trochę pieprzu, beczki i ślad miodu.
Generalnie to całkiem przyjemny rum, w swojej cenie (ok. 100 zł) ciekawszy, niż większość "masowych" rumów z marketowych półek. Jeśli ktoś lubi rum, to ten Plantation podoła sączeniu solo. Jak wypadnie w mieszankach? Ja próbowałem w pospolitym połączeniu z colą, i wyszło bardzo przyjemnie. I nie, z colą nie wszystko smakuje tak samo. Choćby wspominany Mount Gay wypadł gorzej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz