piątek, 13 listopada 2015

Evan Williams 1783

Dziś ściągnąłem z szafki zakurzonego sampla, który dość długo czekał na swoją kolej. Jakoś nie po drodze mi ostatnio z bourbonami (w czym utwierdziło mnie kolejne podejście do Four Roses Small Batch), ale z drugiej strony - nie ma się co zniechęcać po jakimś nieudanym podejściu, może w końcu trafię na coś, co mnie przekona. Taką próbę podejmę dziś z bourbonem Evan Williams 1783.
Marka już chyba nawet lekko rozpoznawalna w naszym kraju, ale bardziej dzięki podstawowemu trunkowi z czarną etykietą. Ponoć niezły, stanowiący ciekawą alternatywę dla oklepanego JD.
Wersja 1783 to small batch, ale nie dowiemy się niestety, jak mały (edit - jednak znalazłem - ponoć ok. 80 beczek na batch), podobnie jak nie poznamy wieku destylatu. Wiadomo tylko, że jest extra-aged, więc zapewne oznacza to jakiś dodatkowy rok - dwa w beczce. Co ma swoje plusy i minusy, i oby te drugie nie przesłoniły tych pierwszych. Czy to się uda? Zapraszam dalej.

Ktoś może pomyśli "a jaki minus może pojawić się przy dodatkowych latach, spędzonych w beczce?". Nadmiar taniny to to, co ostatnio zaczęło mnie drażnić. Nie przeszkadza mi nawet mocniej wyczuwalny alkohol czy aceton. Ale drzazg i zupy dębowej na języku jakoś nie mogę znieść. Choć może i do tego się z czasem przyzwyczają.
Jak z tym w Evanie 1783? Nos dość klasyczny - bardzo dużo wanilii, słodki syrop kukurydziany, trochę miodu, do tego ślad imbiru i pieprzu. Alkohol lekko gryzie w nozdrza, troszkę rozpuszczalnika też się znajdzie, ale dramatu nie ma. Całość prosta, nawet jak na bourbon, ale generalnie przyjemna.
Na języku Evan Williams 1783 jest jakby trochę niezdecydowany. Początek delikatnie słodki, ale po waniliowo - karmelowym wstępie nie ma jakiegoś ciekawszego rozwinięcia. Słodycz, trochę płatków kukurydzianych, z czasem delikatnie daje o sobie znać beczka, ale nie narzuca się zbyt nachalnie. Czyżby destylat nie przegrał z klepką? Końcówka skręca nieco w stronę wytrawności, pojawia się odrobina pieprzu i ślad mentolu. Alkohol mniej wyczuwalny, niż w zapachu. Całość niezwykle delikatna, mało wyraźna, ale przyjemna w sączeniu. Nie ma się tu nad czym skupiać, po godzinnej medytacji nie odkryjemy 20 warstw smakowych. Ale jednak pije się (przynajmniej mi) Evana 1783 przyjemnie, z pewnością sprawdzi się jako niezobowiązujący kompan na wieczór. Przy dość rozsądnej cenie na pewno stanowi wartą rozważenia propozycję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz