środa, 16 grudnia 2015

Bush de Noel

Trzecie podejście do piw świątecznych, dziś w naprawdę konkretnym wydaniu. Do degustowania wybrałem sobie piwo Bush de Noel, czyli świąteczną wersję klasycznego Bush.
Piwo o imponujących parametrach (12% alkoholu każe obchodzić się z nim delikatnie), w dodatku z tego co wyczytałem na etykiecie - warzone bez dodatku przypraw, więc wszystkie aromaty w nim obecne "wyciśnięto" z chmielu, słodu i (zapewne) cukru. W sumie takie podejście do tematu piw świątecznych bardzo mi się podoba, bo nie sztuką jest dosypać przypraw i aromatów do piwnej bazy, natomiast uzyskać je z piwnych surowców jakimś wyzwaniem dla piwowara już na pewno jest.
Nie ma się wiec co rozwodzić nad przydługim wstępem, pora degustować!


Piana okazała się niezbyt imponująca, ale dzielnie trwała na powierzchni piwa do końca degustacji.
Zapach ciekawy, przy okazji nieco ostrzegający o potędze mocy. Wiśnie w likierze, czekoladki z nadzieniem wiśniowym, słodkie truskawki, rodzynki, dojrzałe brzoskwinie i banany, a do tego odrobina cytrusów. No i oczywiście jeszcze belgijska klasyka, czyli ciasteczka maślane i drożdże. Piwo pachnie dość intensywnie, a co najlepsze - znakomicie ukryto alkohol. Przy 12% nie czuć praktycznie żadnych alkoholowych aromatów.
W ustach kontynuacja tego, co udało się wywąchać. Gorzka czekolada, wiśnie w likierze, melasa i toffi, odrobina alkoholu w pieprznej i przyprawowej otoczce. Jest dość słodko, choć o dziwo piwo nie "siada" na języku, i pije je się w miarę lekko. Moc już trochę się ujawnia, ale raczej wkomponowując w całość, niż przeszkadzając.
Końcówka to połączenie delikatnej goryczki z pieprzno - alkoholowym rozgrzewaniem.
Święta z takim piwem bez wątpienia mogą być bardzo wesołe, szczególnie gdy wypije się 2-3 butelki. Bardzo smaczne, nieprzesadnie ciężkie, może odrobinę alkoholowe, ale to mi zdecydowanie nie przeszkadzało. Pewnie sporo lepsze zrobiłoby się na następne święta, ale bez obaw można pić nawet świeże butelki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz