czwartek, 8 października 2015

Dubuisson, Bush Blonde

Dziś kolejne piwo belgijskie, ale już w bardziej klasycznym wydaniu.
Browar Dubuisson, a raczej jego produkty, są z pewnością znane wielu pijącym piwa belgijskie. Wciąż należy on do rodziny założycieli, co przy dość powszechnej dostępności piw na rynku europejskim można uznać za spore osiągnięcie. Widać skutecznie opierają się zakusom gigantów, chętnych do przejęcia browaru. Choć drobną porażkę w starciu z molochami zaliczyli, bo ich piwa w USA nazywają się Scaldis, celem uniknięcia problemów, wynikających z używania nazwy Bush (i nie chodzi raczej o rodzinę prezydencką).
Do szkła trafił Bush Blonde. Pełnoprawne, mocne belgijskie ale, choć gdzieś natknąłem się na określanie tego piwa jako tripel. Jak wiadomo, klasyfikacje są umowne, więc to język weryfikuje. Parametry imponujące - 10,5% alk., a nie jest to najmocniejsze z piw, jakie browar warzy. O ukrycie procentów raczej nie ma się co martwić, ale co jeszcze to piwo ma do zaoferowania? Sprawdźmy!

Po Westoek, który szybko wyskoczył z butelki, tu byłem gotów na wszystko, ale piwo na szczęście okazało się spolegliwe. A nawet nieco leniwe, bo nie utworzyło zbyt okazałej piany.
Zapach lekko zwiastuje sporą moc, a jednak. Na szczęście alkohol nie pcha się na pierwszy plan, a ledwie lekko zaznacza swoją obecność. Dalej jest już klasycznie, po belgijsku. Owoce egzotyczne, słód, przyprawy korzenne, słodkie wino deserowe, miód, toffie i odrobina likieru pomarańczowego. I jeszcze ślad pieprzu. Ciężko, potężnie, chyba można to potraktować jako ostrzeżenie "pij powoli, albo kiepsko skończysz, kolego!".
Zatem ostrożnie bierzemy pierwszego łyka, i ciężar piwa zdecydowanie czuć. Na ratunek idzie spore wysycenie, ale języka nie idzie oszukać - to zdecydowanie waga ciężka! Sporo słodyczy, dojrzałe owoce (banany, brzoskwinie), przyprawy, cukier kandyzowany, odrobina cytrusów. Po chwili pojawia się delikatna nuta alkoholowa połączona z goryczką, niestety lekko zalegającą na języku.
Całość niczym specjalnym nie zaskakuje. Piwo bez wyraźnych minusów (trochę przeszkadza alkohol, ale w sumie jakoś wpisuje się w charakter piwa), ale też i bez jakiegoś "wow" podczas degustacji. Taka solidna, średnia półka, do której bez obaw można powrócić za jakiś czas, ale bez wątpienia znajdzie się sporo ciekawszych piw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz