poniedziałek, 21 września 2015

999 Herba Devynia Original

Mój żołądek cierpi jeszcze nieco po ciężkim weekendzie (o dziwo nic nie piłem, tylko jadłem), więc postanowiłem mu trochę pomóc, przy okazji degustując kolejnego bittera.
Dziś w szkle wylądowały popularne 999 w wersji Original (zielona etykieta). Sam czasem bywam zaskoczony, jak wiele osób zna ten likier, bo w sklepach nie pcha się na najlepsze półki. A poza tym nie jest najtańszy (nasze żołądkówki bywają z połowę tańsze), co dla większości ma decydujący wpływ przy wyborze butelki.
W czym więc tkwi tajemnica sukcesu. Czyżby zawsze importowane=lepsze? Sprawdźmy!



Na kontrze tradycyjnie producent rozpisuje się, z jak wielu ziół, korzeni i kwiatów powstał jego trunek. Przy okazji podaje również skład. Plus za uczciwość, minus za cukier, karmel i "naturalne substancje zapachowe". O ile dosładzanie rozumiem, barwienie też akceptuję, to ten ostatni składnik jakoś nie do końca mi pasuje. Ale może całość okaże się całkiem niezła?
Zapach dość klasyczny. jak na ziołówkę przystało. Anyż, goździki, suszone śliwki, trochę pieprzu i lekka nuta alkoholowa. Niczym specjalnym się nie wyróżnia, ale z drugiej strony trzeba chyba w tym segmencie podążać za jakimś kanonem, żeby klienci nie byli zbytnio zaskoczeni.
W ustach przede wszystkim słodko - cukru nie pożałowano. Dalej mamy trochę anyżku, karmelu i coś, co określiłbym jako zestaw przypraw do piernika. Łącznie z miodem. Całość bardziej w stylu klimatów słodkich i korzennych, niż prawdziwie ziołowych i gorzkich. Do tego trochę alkoholowego rozgrzewania i pieprzu. Pije się 999 niezwykle lekko, cukier i brak ziołowej goryczki niewątpliwie się do tego przyczyniają. Tu też być może leży tajemnica powodzenia tego trunku. Skłamałbym mówiąc, że mi 999 Original nie smakował, ale osobiście wolę ziołówki nieco bardziej "ekstremalne" - bardziej ziołowe i mniej słodkie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz