czwartek, 7 stycznia 2016

Weyerbacher Old Heathen

Idę za ciosem, i mając w pamięci smak stuota z De Dolle, dziś degustuję Old Heathen z browaru Weyerbacher. To również stout, nawet o takiej samej zawartości alkoholu (8%), ale tu określają go już jako stouta imperialnego. Nie chce mi się zgłębiać dyskretnych różnic pomiędzy poszczególnymi typami mocnych stoutów, generalnie i tak przede wszystkim chodzi o to, żeby smakowało. No chyba, że by się skwasił w międzyczasie, choć gdyby wyszło z tego coś ciekawego, to kto wie...
Aha, i piwo nie jest już warzone - na stronie browaru znajduje się w zakładce "retired". Jest też lekko po terminie, szkoda że nie zauważyłem w sklepie, mógłbym się może trochę potargować za "vintydża". Ale przy 8% dwa miesiące to chyba nie jest specjalny problem dla tego piwa, więc można je spokojnie sprawdzić.

Pierwsza różnica w stosunku do De Dolle to piana - tu ma znakomitą, gęstą konsystencję, ale znika nieco szybciej.
W nosie to też co innego. Chwilę po przelaniu Old Heathen pachnie ciemnymi owocami, ale wystarczy klika minut, żeby profil dość mocno się zmienił. Pojawia się czekolada, kakao i odrobina dymu/wędzonki (klimaty wędzonych śliwek). Do tego jakiś likier owocowy, praliny i ślad świeżo mielonego pieprzu (procenty bardzo dyskretnie dają o sobie znać). Zapach niezwykle przyjemny, intensywny, bez wad czy nieprzyjemnych wtrąceń. W klimatach cukierniczych, bez niesamowitej złożoności, ale zachęcający do wzięcia pierwszego łyka.
A gdy już piwo trafi do ust, pozostaje rozsiąść się w wygodnym fotelu, i powoli je sobie sączyć. Nawet nie dlatego, że jest bardzo ciężkie i wymaga kontemplacji, czy jest wybitne i szkoda się spieszyć. Daje po prostu sporo przyjemności, którą warto sobie odpowiednio dozować. Jest gładkie, spokojnie przepływa po języku, dając poczucie nasycenia i gęstości. Ma w sobie sporo słodyczy, aromaty gorzkiej czekolady, suszonych, wędzonych śliwek, dobrych pralin, likieru wiśniowego. Jest też lekka kwasowość, która dobrze równoważy te smaki. Goryczka natomiast jest praktycznie nieobecna, nawet w finiszu ciężko ją znaleźć. Choć może to i dobrze, nie zaburza hedonistycznego stylu tego piwa. Ma być słodko, aksamitnie gładko i nieco upajająco.
Jakbym był szowinistą, to mógłbym powiedzieć, że to świetne piwo na randki z dziewczynami - słodkie i mocne, ale może trochę za drogie, jeśli ona ma mocną głowę. Ale oczywiście szowinistą nie jestem.
Dobre, naprawdę dobre piwo. Old Heathen daje dużo przyjemności, w chłodny zimowy wieczór jest świetnym kompanem. Warte spróbowania, choć może być ciężkie do znalezienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz