poniedziałek, 11 stycznia 2016

Mortlach 2000/2012 12YO 46% Cooper's Choice

Dziś pierwsza w tym roku degustacja whisky, i będzie to moje pierwsze (wstyd się przyznać) spotkanie z destylarnią Mortlach. W kręgach miłośników whisky słodowej jest ona dość dobrze znana, ale jeśli będziecie chcieli kupić oficjalną wersję w jakimś sklepie - może spotkać was rozczarowanie. Nie żeby wersji oficjalnych nie było - były, nawet teraz chyba z jedna jest, ale to jednak nie Glenlivet czy Bowmore, i w najbliższej żabie nie ma sensu go szukać.
Dużo szerzej dostępne są wersje od niezależnych dystrybutorów, jednak sklep z płazem wciąż trzeba wykluczyć. W jakimś przyzwoitym sklepie z whisky już coś powinno udać się kupić.
Ja degustować będę właśnie taką wersję, rozlaną przez firmę Cooper's Choice. 12 lat, spędzone w beczce typu hogshead (nr 9050), naturalnie bez barwienia czy filtracji na zimno. Cena swego czasu też dość rozsądna, więc w zasadzie może być opcją dla popularnych, "oficjalnych" destylatów (o ile kogoś nie odstraszy brzydkie opakowanie). Czy zaoferuje coś ponad to? Zobaczymy.

Z tym Mortlachem przygodę rozpocząłem nieco wcześniej, co oczywiście widać po stanie butelki. Mieliśmy więc trochę czasu, żeby się oswoić.
Nos generalnie całkiem przyjemny. Początek słodowy, z dodatkiem miodu, odrobiny kwiatów i słodkiego likieru pomarańczowego. Dalej suszone figi, dojrzałe gruszki, słodkie mandarynki, wanilia, lukier do ciasta, ślad białej czekolady. Zapach zdecydowanie deserowy, beczka nie pojawia się w formie ordynarnej klepki, alkohol również nie wychodzi na pierwszy plan. Całość całkiem przyjemna, choć dość jednostajna, niezbyt skomplikowana.
W ustach Mortlach jest lekko oleisty, wyraźnie słodki. Dominują aromaty słodowe, do tego dojrzałe owoce, mocniej niż w zapachu daje o sobie znać alkohol. Po słodkich pomarańczach i gruszkach szybko pojawia się pieprzność i wyraźny, gryzący w język alkohol.
Finisz rozgrzewający, alkoholowy, pieprzny, dębowy, z odrobiną słodyczy. Mało wyrafinowany, krótki, choć w sumie może to i lepiej.
Gdyby tylko wąchać tą whisky, to wrażenie byłoby niezłe. Gdy zaczyna się ją pić, robi się odrobinę mniej przyjemnie. Prosta słodycz plus alkoholowe wtrącenia, do tego mało ciekawa końcówka.
Natomiast szczerze mówiąc - nie odbiega to zbytnio od standardu dostępnych na rynku 10-12 letnich whisky słodowych. Od niektórych Mortlach będzie pewnie nieco gorszy, od większości moim zdaniem lepszy. Nie oznacza to naturalnie, że od razu będzie dobry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz