Bardzo lubię jesień. Lubię, ponieważ zaczyna się okres, kiedy można pić prawdziwie mocne i treściwe piwa, nie wzbudzając przy tym zdziwienia bądź zniesmaczenia współbiesiadników. Bo jak można wypić ciepłego portera w gorący, wakacyjny dzień? Ano można, może niezbyt często, ale nawet w gorące dni jest taki moment, że przychodzi przesyt lekkich, orzeźwiających piw i chce się "poczuć moc". Nie mam na myśli oczywiście siekier w typie Imperatora jabłonowskiego, chodzi mi raczej o piwa degustacyjne, nad którymi można chwilę posiedzieć.
Ale ok, jest już jesień, nie ma się co tłumaczyć, można spokojnie zejść do piwnicy i wyciągnąć jakiś ciekawy okaz. U mnie padło dziś na litewskie Statiniu 13. Przyciągnęło mnie zabawną, malutką (tylko 0,2l) buteleczką, zaciekawiło mocą (nieskromne 14%!) - musiałem je mieć.
Co ciekawe - mimo takiego woltażu piwo ma w sumie dość krótki termin przydatności do spożycia - kupione w czerwcu, zdatne do wypicia ledwie do listopada 2012. Kusi mnie żeby wrzucić butelkę na kilka lat do piwnicy, ale piwo nie stoi na drożdżach, więc nie wiem, czy gra jest warta świeczki.
Mniejsza o to, konsumpcję czas zacząć.
Piany nie ma. Nie, bo nie! Piwo lane z góry, z rozmachem, a tu nic. Ja rozumiem, że moc, że ciężkie piwo, ale żeby choć mały wianuszek. Łatwiej chyba "zapienić" whisky czy brandy...
Zapach rekompensuje zupełny brak piany. Jest słód, słodycz, trochę syropu klonowego, obok nich miód, karmel, suszone owoce, może trochę beczki? Zapach stanowi dobrą zapowiedź tego, co piwo oferuje przemieszczając się po języku pijącego. Co ciekawe - alkohol nie wyskakuje na pierwszy plan, co prawda przy zapuszczeniu nosa w pokal i kilku wdechach jest obecny, ale nie drażni i nie chowa za sobą innych aromatów.
Statiniu ma gęstą konsystencję, jest lekko syropowate. Niskie nasycenie, zabijające pianę, teraz nabiera sensu - dużo "gazu" zaszkodziłoby miłej, oleistej strukturze piwa.
Na języku jest słodko i dość ciężko. Dominuje słodowość, jest karmel i toffi oraz suszone daktyle, figi.. I lekko w tle majaczy dębina - może to spaczenie związane z whisky, ale z drugiej strony - na etykiecie Statiniu dumnie prezentuje się beczka, więc może piwo się przez nią prześliznęło?
Końcówka jest bardzo gładka, słodka rozgrzewająca, bardziej likierowa niż winna. Piwo mocno rozgrzewa, uderza też szybko do głowy - została mi w szklance jeszcze połowa, a już je czuję...
Może więc lepiej, że leją je do tak małych buteleczek? Bo Statiniu 13 jest trunkiem wybitnie degustacyjnym. I nawet tak skromną porcję jak 200 ml możecie spokojnie rozlać w dwie koniakówki i sączyć powoli przez kilkadziesiąt minut. Piwo nie ma gazu i piany, więc nic nie będzie was popędzać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz