niedziela, 7 października 2012

Łomża, Podkapslowe

Jak stworzyć oryginalną nazwę dla piwa? Gdy wszelkie szlacheckie, rycerskie, hetmańskie, ratuszowe itp spowszednieją, trzeba poszukać czegoś nowego. Wtedy siada grupa młodych, wykształconych i kreatywnych, żeby stworzyć coś nowego, innowacyjnego. Siedzą w biurach do późnej nocy, śpią po 3 godziny na dobę, wypijają hektolitry kawy, by w ostatnich fazach aktu twórczego wypluć ze swoich umysłów...."Podkapslowe"! Pal licho że ktoś przedstawił na poważnie taki pomysł, gorzej, że jeszcze ktoś go zaakceptował, pewnie zapłacił ciężkie pieniądze a potem wdrożył to do produkcji! Ok, ale starczy tego jadu, pora przejść do zawartości.

Podkapslowe to piwo niepasteryzowane, niefiltrowane, a co najciekawsze - refermentujące w butelce, przynajmniej według tego, co podaje na etykiecie producent. Nie wiem, czy w przypadku zwykłego, jasnego lagera wtórna fermentacja ma jakiś większy sens, ale nie jestem technologiem, więc nie drążę tematu. Piwo ma jednak dość krótki termin przydatności do spożycia, więc producent nie zakłada chyba, że piwo zyska wiele "stojąc" na drożdżach.
Moja butelka stała kilka dni w lodówce, piwo wyklarowało się więc dość dobrze. Nalewałem je dość delikatnie, więc w szklance pozostało klarowne, niestety bez jakiejkolwiek piany (w sumie syczała dość głośno od początku, więc tak czy inaczej pewnie nie wytrzymałaby zbyt długo).
Podkapslowe pachnie niezbyt przyjemnie - na początku jest nieco słodu, niestety szybko zaczyna dominować nad nim kwasek i nuta stęchło-ścierowata (wybaczcie dość dosłowne określenie, ale pewnie wiadomo o co chodzi). Zapach niestety odpycha, nie wiem, czy to wada tej warki, czy też cecha piwa, ale jest to spora wada piwa.
Na języku jest na szczęście nieco lepiej niż w nosie. Zaczyna się słodem i lekką goryczką, gdzieś w tle delikatnie majaczą owoce i kwasek, który niestety po przełknięciu staje się wyraźniejszy. Podkapslowe sprawia na języku wrażenie ciężkiego, po przełknięciu nie miałem zbytniej ochoty na kolejnego łyka. Goryczka, która dominuje w tym piwie, nie jest zbyt przyjemna, należy do tych "zalegających".
Rozczarowaniem jest też kwaśno-ziemisto-gorzki (cóż za połączenie!) finisz, który kojarzy się raczej z piwami typu "tanie mocne", a nie produktem skierowanym do w miarę świadomego, wymagającego odbiorcy.
Na koniec degustacji postanowiłem spróbować Podkapslowego z osadem. Co zmieniło wlanie odrobiny drożdży? Piwo nieco się wygładziło, goryczka nie jest tak mecząca, jest nieco lepiej, ale wciąż słabo.
Szkoda, że Łomża wypuściła takie piwo na początek trendu z "masową refermentacją" - po pierwsze to jasny lager, po drugie, niezbyt smaczny. Ja spróbowałem, pewnie jeszcze kiedyś wypiję dla sprawdzenia, jak się Podkapslowe miewa, ale z całą pewnością ta Łomża nie wejdzie do mojej listy piw codziennych.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz