Myślałem, że sezon na cydry zakończył się wraz z temperaturami rzędu nastu stopni, ale okazało się, że niekoniecznie. Ostatnio kolega podsunął mi pomysł "a może by spróbować jabłka na ciepło?", a ledwie kilka dni później okazało się, że w naszej galaktyce ktoś jeszcze wpadł na ten pomysł. Bo między innymi z takim zamysłem został stworzony nowy Lubelski Jabłko Suszone Na Miodzie. Można na zimno, a da też radę na ciepło, więc na zimę jak znalazł.
Propozycja w sumie ciekawa, gdzieś kiedyś już mi przemknął na półce jakiś jabłecznik przeznaczony do podgrzewania, ale to było w lato, więc nie wzbudził mojego zainteresowania. Sam specjalnym zwolennikiem grzańców nie jestem, a już na pewno nie tych gotowych. Bo nie dość że alkohol, to jeszcze masa chemii - wątroba długo ci tego nie wybaczy.
Na szczęście nowa wersja Lubelskiego to nie gotowiec z "aromatem identycznym z naturalnym", a tylko połączenie cydru z miodem (to przynajmniej sugeruje kontra). Można zatem zrobić po swojemu.
Dziś więc będzie lekko nietypowo. Zacznę na chłodno, a skończę na ciepło. Co z tego wyjdzie? Zapraszam dalej!
Zaczęło się od lekkiego zaskoczenia. Nowy Lubelski jest bardzo jasny. Zwykła wersja, o ile dobrze pamiętam, miała nieco bardziej głęboki kolor. W dodatku niby ten miód, i to jeszcze gryczany - myślałem, że jakoś wpłynie na zabarwienie.
Podobnie zresztą w zapachu. Pierwszy plan to świeże, kwaśne jabłka, a miód jest praktycznie niezauważalny. Może po lekkim ogrzaniu gdzieś w dalekim tle da się go wyczuć, ale równie dobrze może to być autosugestia. Zapach jest jednak miły, dość świeży, bardziej rześki, niż w przypadku klasycznego Lubelskiego. I bez żadnych apteczno - ścierkowatych wtrąceń, o czym ktoś wspominał w komentarzach.
W smaku Suszone Jabłko tez wypada nieźle. Oczywiście sporo tu słodyczy, ale całkiem sprawnie równoważy ją rześka kwasowość. Ogólne wrażenie lekko zbliżone do picia półsłodkiego wina musującego. A co z tym miodem? Lekko daje o sobie znać, ale na pewno nie jest to ten stopień "miodowości", który można spotkać w polskich piwach miodowych (i tak myślę sobie, że to bardzo dobrze).
Ogólnie jest całkiem sympatycznie, Lubelski Jabłko Suszone to miły, orzeźwiający napój, lżejszy od klasycznego Lubelskiego. Choć może trochę się zmieniło, i ze starej wersji zniknął aromat jabłka przetartego na szarlotkę?
A teraz pora na tą bardziej skomplikowaną część - Lubelski Jabłko Suszone na ciepło. Skorzystałem z gotowego przepisu: cydr podgrzać (bez gotowania!), dodać skórki cytryny i pomarańczy, łyżeczkę miodu i kilka goździków i gotowe. Co z tego wyszło? Całkiem smaczna mieszanka, słodko - cierpka. Może nie rozgrzewa najmocniej (ale na to oczywiście są sposoby), ale pije się ten twór całkiem przyjemnie.
Co w podsumowaniu? Nowa wersja Lubelskiego smakuje mi bardziej niż klasyczna, choć po ten drugi dawno nie sięgałem. Z tym miodem to jednak nie poszaleli, ale z drugiej strony jak dla mnie, to nawet lepiej. No i da się z tego zrobić grzańca, ale to bardziej stwierdzenie ogólne, odnoszące się do cydru. Mocy grzewczej zbyt wiele mieć on nie będzie, ale zawsze to jakaś odmiana od piwa czy wina. Na pewno warto spróbować!
Próbowałem i dla mnie jest super!!!
OdpowiedzUsuńNapisane tak, że i ja muszę spróbować ;)
OdpowiedzUsuńPonoć Lubelski z miodem jest interesujący. Znajomi pili i chwalili. Jutro muszę wypróbować.
OdpowiedzUsuńPiłem na ciepło - całkiem niezły na szare i chłodne dni.
OdpowiedzUsuńpierwszy cydr wyróżniony znakiem Poznaj Dobrą Żywność
OdpowiedzUsuń