Nie lubię się "napalać" - człowiek traci wtedy zdolność trzeźwej oceny sytuacji, podejmuje nieprzemyślane decyzje, a gdy już opadnie podniecenie stwierdza, że jednak mógł wybrać lepiej. Dlatego troszkę martwiłem się, gdy przyniosłem tą butelkę do domu. Tą, czyli butelkę piętnastoletniego Glendronacha. Zazwyczaj staram się nieco poczytać, poszukać jakichś informacji - wszak duża butelka to spory wydatek. O whisky Glendronach gdzieś coś przeczytałem, że ich edycja single cask jest bardzo dobra, i to w zasadzie wszystko. Z tymi skromnymi informacjami, przy brzydkiej pogodzie, na poprawę humoru, ruszyłem po upatrzoną wcześniej butelkę. Oczywiście otworzyłem ją zaraz po powrocie, spróbowałem i... powiedzmy, że nie urwało mi niczego, nie klęknąłem z wrażenia, chórów anielskich również nie usłyszałem. Ale tłumaczyłem to sobie kiepskim dniem.
Kolejne spotkania z Glendronach Revival były już przyjemniejsze. I z każdym kolejnym spotkaniem whisky coraz bardziej do mnie przemawiała. Pora zatem podzielić się wrażeniami z degustacji. Zapraszam dalej!
Glendronach 15 YO Revival to whisky leżakowana tylko w beczkach po Sherry Oloroso. Dawniej destylarnia słynęła z tego, że wszystkie whisky były leżakowane w taki sposób. Czasy jednak się zmieniły, ponoć "podążając za głosami klientów" zdecydowano, że część destylatów będzie leżakowana w beczkach po bourbonie. Pewnie wpływ miały na to również dużo niższe ceny amerykańskich beczek, ale oczywiście o oszczędnościach nikt głośno nie będzie mówił.
Trunek ma ładny, głęboki, miedziano - bursztynowy kolor. Kolor naturalny, bo destylarnia nie barwi swojej whisky.
Nie tylko kolor zdradza, że Glendronach był leżakowany w beczkach po sherry - wystarczy go powąchać. Nuta sherry (a może też madery?) jest bardzo wyraźna, dominuje na pierwszym planie. Obok niej pojawiają się rodzynki, czekolada deserowa, skórki pomarańczy, nieco dalej kwaśne, zielone jabłka i trochę wilgotnej ściółki.
Po dolaniu odrobiny wody pojawia się też trochę pasty do podłogi i lakieru, wyraźniejszy staje się też aromat leśny.
Na języku Glendronach jest lekko wytrawny, z wyraźną nutą sherry, której towarzyszy czekolada z odrobiną pomarańczy. Po chwili staje się lekko pikantny i nieco ściąga język. Pewnym minusem jest dla mnie dość mocno zaznaczający swoją obecność alkohol - to już nie tylko lekkie rozgrzewanie, ale wręcz pieczenie.
Finisz jest wyraźny, słodki, lekko pikantny, z odrobiną przypraw egzotycznych.
Czy więc napaliłem się i kupiłem kiepski trunek, czy może miałem trochę szczęścia? Glendronach 15 YO to według mnie bardzo przyjemna whisky, może nie niesamowicie aromatyczna i złożona, ale solidna, dobrze sprawdzająca się podczas wieczornego sączenia. Po kilku podejściach wciąż nie urwało mi niczego, alkohol cały czas jest dość wyraźny, ale ta wersja zachęciła mnie do spróbowania czegoś bardziej zaawansowanego z tej destylarni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz