Pora zacząć drugą setkę, a na tą okazję też przyda się coś ciekawego. Padło więc na rum Dictador w wersji 20 - letniej. Od razu na wstępie muszę jednak jedną rzecz wyjaśnić. Ten rum nie do końca ma 20 lat. Dlaczego? Przez system dojrzewania zwany solera. Nie będę tu wchodził jakoś mocno w szczegóły, ogólnie system solera polega na mieszaniu destylatów młodszych ze starszymi. Beczki stoją ustawione w kilku warstwach, na dole znajduje się trunek najstarszy, na górze najmłodszy. Po zabutelkowaniu części najstarszego, ubytek w beczce jest uzupełniany młodszym z górnej warstwy.
Jak więc określić wiek w takim przypadku? Nie jest to proste, i zazwyczaj wiek podany przy trunku z tego systemu produkcji jest wiekiem orientacyjnym. Może oznaczać średni wiek, bądź też wiek najstarszej składowej. Tak więc Dicador 20 YO (a raczej jego składowe) ma CO NAJWYŻEJ 20 lat, a nie co najmniej, jak to jest choćby w przypadku szkockiej whisky.
Tyle wyjaśnień w sprawie wieku. Sam rum powstaje z soku z trzciny cukrowej, więc najogólniej można stwierdzić, że to trunek nieco lżejszy, niż rumy powstające z melasy. Produkowany jest w Kolumbii, w rozlewany w butelki przywożone z...Japonii. Nie wiem, na czym polega ich wyjątkowość, być może nigdzie bliżej nie ma producenta tak ładnie oklejającego szkło gumową warstewką. Ale skoro stać ich na takie fanaberie...
Starczy jednak już tych przydługich wstępów, zabieram się do degustacji.
Buteleczka jest całkiem fajna, ale niestety nie da się przez nią wiele zobaczyć. Dopiero po przelaniu widać kolor rumu - ciemny, brązowy z miedzianymi akcentami.
Zapach faktycznie nie jest przesadnie ciężki. Na pierwszym planie są nuty tytoniowe, dębina, toffi i proszek do pieczenia. Nieco dalej są przyprawy (cynamon, wanilia), orzechy i słodki syrop. Alkohol minimalnie daje się we znaki, ale nie jest drażniący.
W ustach Dictador jest dość lekki. Początek to trochę karmelowej słodyczy, która szybko zostaje przełamana aromatami dębiny. Robi się nieco bardziej wytrawnie, pikantnie, na języku pojawia się trochę pieprzu i wanilii.
Po przełknięciu czuć lekkie ściąganie na języku, połączone z dębową goryczką, nutami orzechowymi i czymś, co przypomina mi aromat sosnowego lasu. Do tego trochę rozgrzewającego alkoholu.
Przyznam szczerze, że oczekiwałem nieco ciekawszych wrażeń smakowych po Dictadorze. Poziomem złożoności plasuje się mniej więcej na półce 10-12 letnich szkockich maltów średniej klasy. Dużo w nim dębiny, do tego trochę słodyczy, i w zasadzie niewiele poza tym. Nie rzuca to na kolana, bo w tej cenie (Dictadora widywałem na półkach w cenach między 160 a 240 złotych) można znaleźć wiele innych, ciekawych trunków. A na pewno jakąś przyzwoitą whisky.
To dobry, choć nie tani rum - warto jednak "zderzyć go" choćby z jakimś znanym brandem, np. Bacardi Anejo 8yo czy Havana Club 7 Anos :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
MS Addict