Myślałem dość długo, jak zacząć wpis, bo jego "bohater" jest dość niezwykły. Z jednej strony to tylko piwo, w dodatku produkowane przez belgijskiego giganta, Palma. Z drugiej strony, jest to trunek niepospolity, bardzo oryginalny, i mimo, iż reprezentuje specyficzny styl, powszechnie znany.
Co więc niezwykłego jest w piwie Rodenbach Grand Cru? To niesamowita mieszanka dwóch piw - młodego i leżakującego 24 miesiące w beczkach dębowych. W beczkach, żadnych chipsów.
Piwo jest traktowane drożdżami górnej fermentacji, a dodatkowo podczas leżakowania wystawia się je na działanie dzikiej flory bakteryjnej, która wytwarza kwas mlekowy. Jakie mogą być efekty? Na pewno ciekawe, skoro sam Michael Jackson określił je mianem "belgijskiego burgunda".
Zatem nie rozwijam już nudnego wstępu, i kuszony zapachem Rodenbacha zabieram się za degustację. Zapraszam dalej!
Piwo daje o sobie znać już w trakcie otwierania. Kwaśny, nieco octowy zapach bardzo szybko wydobywa się przez szyjkę butelki. Najbardziej intensywny jest chwilę po przelaniu do szkła. Z czasem jakby odrobinę słabnie, choć może też i nos nieco bardziej się do niego przyzwyczaja.
Po kilku minutach wciąż dominuje aromat octu balsamicznego, ale towarzyszy mu też wiele innych. Pojawiają się wiśnie, ciemne słody, gorzka czekolada, kakao, do tego oczywiście nieco dębiny.
Niezwykle ciekawa jest "warstwowość" zapachu - najpierw uderza ocet i rozpuszczalnik, ale gdy już się przez nie przebijemy, dalej robi się bardzo łagodnie, słodko i owocowo, i o pierwszych wrażeniach można na chwilę zapomnieć.
Na języku jest równie niezwykle. Piwo jest wyraźnie kwaśne, mocno musuje na języku (skojarzenia z winami musującymi są jak najbardziej na miejscu) i silnie go ściąga. W smaku dominują kwaśne wiśnie, obok nich można wyczuć też cytrusy i kwaśne jabłka. Do tego dochodzi jeszcze trochę słodu, karmelu i czekolady, które wprowadzają nieco równowagi do Rodenbacha, lekko przełamując kwaśno - cierpkie smaki.
Finisz jest cierpki, kwaśny i lekko wytrawny, bardzo trwały i wyraźny.
Jak podsumować tą degustację? Rodenbach Grand Cru to po prostu niezwykłe piwo. Stwierdzenie trywialne, ale najkrócej podsumowujące ten trunek. Nie ma gwarancji, że każdemu przypadnie do gustu, ale zapewne nie z takim zamiarem było warzone. Jest specyficzne, ale u mnie z każdym łykiem rosła chęć na następny, i gdyby nie potrzeba pisania, to wypiłbym to piwo w kilka minut. Bez zbędnego cmokania, mlaskania i rozwodzenia się. Za to z radością i satysfakcją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz