Przy okazji niedawnych potyczek z piwem rosyjskim postanowiłem pójść za ciosem, i opisać kolejne piwo z kraju mało egzotycznego, ale niezbyt często pojawiającego się na naszych piwnych półkach. Padło na walijskie SA z browaru Brains. Inną kwestią jest oczywiście to, czy traktować Walię osobno, czy wrzucić do wora Wielkiej Brytanii, ale za takie rozważania pewnie można by dostać w twarz od jakiegoś Walijczyka.
Nie wiem dokładnie, jak wygląda dostępność innych piw z tego kraju, ale nie przypominam sobie, żebym pił coś stamtąd pochodzącego. Więc w jakimś sensie egzotyka.
A co to w ogóle za piwo? Coś stojącego w lekkiej opozycji do panoszącej się po naszym kraju rewolucji piwnej, czyli łagodny, lekki 'ejl'. Czy już to wystarczy, żeby piwo stało się interesujące? Dla mnie tak, bo lekkich, sesyjnych piw górnej fermentacji nie ma u nas zbyt wiele (chyba że coś nowego się pojawiło, bo przy prędkości premier to w trakcie powstawania tego opisu powstało pewnie z pięć nowych piw). To, głównie z racji ceny, średnio nadaje się na masowe spożycie (choć społeczeństwo ponoć się bogaci, nie wiem, dla mnie dycha za butelkę to wciąż sporo), ale jako miły starter niezobowiązującego spotkania piwnego może być. Choć może nie będę wydawał opinii przed spróbowaniem. Zapraszam na wrażenia z degustacji.
W szkle SA zachowuje się tak, jak na ale przystało - piana niezbyt okazała, ale utrzymująca się długo.
W zapachu sporo słodyczy, połączonej z mocnymi aromatami słodowymi. Karmel, toffie, odrobina suszonych owoców (ale to po otwarciu, uleciały błyskawicznie), trochę ciasteczek maślanych, słone orzeszki ziemne, no i oczywiście słód.
Na języku już praktycznie bez śladu słodyczy, która pojawiała się w nosie. Piwo jest bardzo lekkie, ocierając się przy tym delikatnie o wodnistość. Od początku ma wytrawny charakter. Dominuje słód, połączony z przyjemną goryczką (delikatnie ziołową w charakterze) i... orzeszkami ziemnymi. Ta orzechowa nuta w połączeniu z wytrawnością i goryczką daje wrażenie delikatnej słoności. Do tego jeszcze śladowe nagazowanie, które dodaje mu miłej, nieco kremowej tekstury.
Brains SA to po prostu przyzwoity, klasyczny brytyjski ale - lekki, bardzo pijalny, nie atakujący języka zbyt dużą ilością aromatów. I w sumie jakby stworzony pod lekkie, słone przekąski. Może nie pozostanie zbyt długo w pamięci po wypiciu, ale to nie piwo typowo degustacyjne. Za to gdybym miał je w sklepie obok za 4 złote, to byłby pewniak na zwyczajne, piwne wieczory.
Piwo w sumie godne polecenia, ale zdecydowanie dla tych, którzy wiedzą, czego chcą. Tym przechodzącym właśnie pierwszy rok fascynacji 'chmielowymi potworami' SA raczej nie przypadnie do gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz