środa, 17 lipca 2013

Tomatin 12 YO

Na dzisiejszą degustację wybrałem whisky Tomatin w wersji dwunastoletniej. Powstała ona w destylarni interesującej z co najmniej dwóch powodów. Jakich? Pierwszy niekoniecznie jest związany z samym trunkiem. Otóż gorzelnia wykazała się kreatywnością i zaczęła wykorzystywać gorącą wodę pozostałą po destylacji do... hodowli węgorzy!
Druga ciekawostka - jako pierwsza została przejęta przez kapitał pochodzący z kraju kwitnącej wiśni. Tam też ponoć Tomatin 12 YO jest bardzo popularny.
Gorzelnia Tomatin była w latach siedemdziesiątych największą szkocką destylarnią, ale nawet pomimo tego nie ominął jej kryzys z początku lat osiemdziesiątych. Wtedy właśnie został przejęty przez Japończyków. Wcześniej destylat wykorzystywano głównie do blendów, nowy właściciel postanowił jednak promować bardziej wersję single malt. Pojawiło się więc kilka wersji w różnym wieku, można je nawet bez problemu (i w dość rozsądnych cenach) nabyć w Polsce.
Ja na dzisiejszy wieczór wybrałem Tomatin 12 YO, o mocy 40%. Jest to jedna z podstawowych wersji (niżej w ofercie znajduje się jeszcze Tomatin Legacy - no age). Co ma do zaoferowania? Zapraszam dalej!

Według informacji producenta Tomatin 12 YO jest finiszowany w beczkach po hiszpańskiej sherry. Niestety firma nie chwali się, ile czasu w nich spędza, wiadomo tylko, że wlewany jest do nich trunek przed samym butelkowaniem. Poza tym oczywiście beczki po bourbonie, część nawet ponoć po raz pierwszy napełniona szkocką.
W zapachu nie ma wielkiego zaskoczenia - pojawiają się rodzynki, trochę miodu, ciasto z bakaliami. Poza tym nieco słodu i jabłek, w tle odrobina dymu. Lekko i świeżo, z dającym niestety dość mocno o sobie znać alkoholem. Generalnie w nosie nie dzieje się nic spektakularnego, zapach nie zapada jakoś specjalnie w pamięć.
Co się dzieje na języku? Moje pierwsze wrażenie - ktoś przypadkiem nie nalał do tej miniaturki jakiegoś blenda?! Początek jest lekko słodki, z jabłkiem i miodem, potem pojawia się pieprzność i dębina w nieco goryczkowym wydaniu. Znów przeszkadza alkohol, ale już w mniejszym stopniu, niż w nosie.
Finisz to kontynuacja dębowej goryczki, której towarzyszy orzech włoski i słód.
Generalnie - bez rewelacji (ujmując to dyplomatycznie). Tomatin 12 YO to raczej płaska whisky, łatwa w odbiorze, ale nie mająca zbyt wiele do zaoferowania. Raczej nie zapadnie mi w pamięć, no chyba że ze względu na dość ładną miniaturkę.

2 komentarze:

  1. Oj tak. Pieprzność alkoholowa obecna od początku do końca. W wersji podstawowej jeszcze bardziej, aż nie chce się człowiekowi doszukiwać czegoś więcej. Ogólnie po degustacji trzech rodzajów można o tej marce zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomatin na pewno ma dużo więcej do zaoferowania, niż to, co prezentują podstawowe wersje. Warto poszukać czegoś u niezależnych dystrybutorów. Patrzenie przez pryzmat bazowych edycji faktycznie zniechęca, ale czy tak obecnie nie jest z większością szkockich maltów?

      Usuń