wtorek, 14 marca 2017

Wieczór z amerykańskimi Corneliusami

Dziś piwa, o których w zasadzie miałem nie pisać, ale okazały się pewnym zaskoczeniem. Pomyślałem więc, że warto wspomnieć. Może nie jest to najlepsza metoda na wybór materiału na blog (pisać tylko o dobrych rzeczach jest trochę nudno), ale z drugiej strony stara się nie marnować pieniędzy na rzeczy, o których jestem niemal pewien, że zasilą kanalizację. Takie sknerstwo z rozsądku, ale jak do tej pory dające niezłe efekty.
Corneliusy w stylu amerykańskim były dwa - American Lager i American Pale Ale. Ten drugi styl w zasadzie wysypuje się teraz z każdej piwnej półki sklepowej, więc jego kolejne, piotrkowskie wcielenie nie wywołało u mnie szybszego bicia serca. Ale American Lager wyglądał już nieco ciekawiej. Sam lager to w teorii prosty, czysty styl, ale już wielu naszych "rzemieślników" zaliczyło na nim wpadki, okazuje się, że proste rzeczy bywają najtrudniejsze do zrobienia.
Cornelius jest w mojej opinii browarem "takim sobie", co znaczy tyle, że ryzyko otrucia jest znikome, ale też szansa na trafienie perełki raczej niewielka. Coś na zasadzie "kupujemy, jak nie ma nic lepszego". A że nie było, to diw butelki trafiły do siaty.

Zacząłem od American Lagera. Spokojnie nalałem sobie piwo do szkła, o dziwo piana była całkiem ładna, i wcale nie chciała znikać.
Zapach dość delikatny, na starcie lekki aromat słodowy, po nim oczywiście trochę cytrusów (grejpfrut dominujący, jakżeby inaczej!) i jeszcze na dodatek białe owoce. Żadnych wad w stylu masła, maślanki, warzywa czy inna spożywka, więc zaczęło się robić ciekawie. Szczególnie spodobał mi się przyjemny, świeży aromat słodu, skojarzył mi się z czasami, kiedy chadzałem na bardzo dobrego pilsa do Bierhalle. Nawet nieźle zagrały z nim te cytrusy, pojawiło się też trochę pieprzno - ziołowych nut, i wszystko jakoś ze sobą grało.
W ustach przy pierwszym łyku dało się we znaki przede wszystkim wysokie wysycenie. Potem dobra baza słodowa, obok niej sporo solidnej, ale nie paraliżującej goryczki. Cytrusy, trochę ziół, ślad żywicy. Końcówka nieco ściągająca i cytrusowa.
Piwo ogólnie bardzo przyjemne, odświeżające. Gdybym miał się do czegoś czepiać - wolałbym więcej słodu kosztem aromatów chmielowych. Bo jest trochę bardziej amerykańsko, niż lagerowo. Ale całość bardzo mi odpowiadała.
Potem przyszła kolej na American Pale Ale.
Zapach to klimaty dobrze znane wszystkim od kilku już sezonów - melon, ananas, dojrzały grejpfrut i banan. Zdecydowanie w stronę dojrzałych owoców, a nie w stronę żywicy i cierpkich cytrusów. W ciemno można by w zasadzie pomyśleć, że to jakaś zamerykanizowana wariacja na temat pszenicy. Na plus znów brak wad, pachnie przyjemnie, ale jakichś większych wzruszeń nie powoduje.
W ustach znów dominacja owoców. Mango, banany, ananasy, a obok nich wyraźna nuta drożdżowa. Znów mam skojarzenia z pszenicą. Z czasem na szczęście pojawia się trochę cytrusowej goryczki, a po delikatnym ogrzaniu piwa pojawiaj się też nuty żywiczne. Hegemonia owoców choć na chwilę zostaje przełamana, ale tak ogólnie piwo jest nieco monotonne.
W zasadzie to samo dzieje się w końcówce - trochę gorzkich cytrusów plus dojrzałe owoce egzotyczne.
Jak dla mnie za dużo słodkich owoców, brakuje akcentów słodowych. Piwo trochę monotonne, lekko zalepiające.
Z dwóch zdecydowanie wolę American Lagera. Piwo świeższe, ciekawsze, z miłymi akcentami słodowymi, na które przynajmniej ja ostatnio rzadko trafiam w jasnych lagerach. Cornelius APA to takie piwo w stylu "może być", pewnie niektórym ten styl się spodoba, mi niekoniecznie. Oba nie są specjalnie drogie, kosztują około 4-4,50. Nie jest to też oczywiście cena dyskontowa, ale poniżej nie schodzi już chyba żaden niekorporacyjny browar. Cena uczciwa moim zdaniem, piłem wiele dużo gorszych, kosztujących dwa razy więcej piw.


2 komentarze:

  1. APA swoim ciałem i drożdżowością przypomina całkiem niezłego belgijskiego ale, ale jako American Pale Ale zdecydowanie brakuje lekkości i cytrusowego orzeźwienia, nie mówiąc już o bazie słodowej, która tu jest kompletnie przykryta. Co do lagera - piłem jedną z pierwszych warek i prócz tępej, zalegającej goryczki nic innego się tam nie działo, także miałeś szczęście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lager był naprawdę niezły, może dobra warka, może też kwestia świeżości piwa - w każdym razie za swoją cenę daje radę. APA słaba, widzę, że Twoje wrażenia są zbliżone, więc to pewnie nie kwestia pojedynczej warki, tylko po prostu to piwo "tak ma", więc chyba nie ma co powtarzać żeby sprawdzić, czy się poprawiło.

      Usuń