wtorek, 8 sierpnia 2017

Booker's 7YO 63,7%

Po długiej przerwie naszło mnie ponownie na bourbon. Próbuję tego typu whisky ostatnio jakoś bez przekonania, bo też i ciężko trafić mi na coś, co by mnie specjalnie poruszyło (a nie poruszyło zbytnio mojego portfela naturalnie!). Zacząłem przeglądać zapasy, już zwątpiłem, że w ogóle coś znajdę, a tu jest! Booker's, klasyczna, siedmioletnia wersja (nie, to nie rye, co to został tym ponoć najlepszym), nieskromne 63,7% wyciśnięte z batchu (cóż za piękne spolszczenie!) 2015-02. Niby siedem lat to niewiele, ale to jednak bourbon, no i bourbon z wyższej półki, czyli że powinny trafiać do niego nieco lepsze beczki. W sumie nawet nie o wiek się martwiłem, bardziej o moc. Szóstka z przodu wróży trudne chwile dla nosa i podniebienia.Więc na wszelki wypadek woda w pogotowiu, i do dzieła!

Booker's ma całkiem ładną barwę, co zresztą chyba nawet widać na zdjęciu. Niby 7 lat, ale widać, że beczka działa.
Pierwsze, nieśmiałe "niuchnięcie", i o dziwo nie jest tak źle. Mam tu na myśli alkohol - niby ponad 60%, ale jednak moc nie uderza z jakąś piekielną siłą. Alkohol oczywiście czuć, ale nie przykrywa on całkowicie pozostałych aromatów. Booker's początkowo wydał mi się jakby nieco zamknięty - powinno być intensywnie, z mocnym uderzeniem, a tu wszystko jakoś nieśmiało wyłania się z kieliszka. Jakaś słodycz miodu, syropu kukurydzianego, trochę cukru waniliowego i lekka, pieprzno - ziołowa nuta. Mały dodatek wody redukuje słodycz, a ujawnia te bardziej wytrawne i nieco ciekawsze nuty. Wyraźniejsza staje się nuta cedru i przypraw, pojawia się kakao i trochę gorzkiej czekolady. Całość generalnie ok, ale nie do końca jest to to, czego oczekiwałem.
W ustach Booker's początkowo jest delikatnie słodki, ale na szczęście to nie żaden prymitywny ulepek. Nuty miodu gryczanego, trufli, odrobina lukrecji, trochę pieprzu i cynamonu, obok nich naturalnie również dębowa tanina w sporej dawce. Chwilę potrzymany na języku, Booker's robi się bardziej wytrawny i pikantny, aż do końcówki, zdominowanej przez pieprz i dąb, nawet lekko gorzkiej.
Na pewno docenić muszę dobrze ujarzmioną moc, ale to chyba jedyne zaskoczenie podczas degustowania Bookersa. Bardziej nastawiałem się na to, że moc porazi mi zmysły, ale odrobina wody wyczaruje jakiś niesamowity bourbon. Nic takiego jednak się nie stało. Żebyśmy się dobrze zrozumieli - to dobry bourbon (w porównaniu z innymi bourbonami oczywiście), ale jakoś nie rzuca na kolana. Ponad 300 złotych za butelkę to według mnie nieco za wiele, w kategorii jakość/cena to zdecydowanie nie będzie lider. Jak na moc gładki, dobrze poukładany, ale czuję lekki niedosyt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz